List z przyszłości


Przeczytałam pewną mangę - "Orange". Muszę o tym wspomnieć, abyście zrozumieli, dlaczego właściwie poruszam dzisiejszy temat. W wielkim skrócie historia jest taka: główna bohaterka, Naho, otrzymuje list od siebie z przyszłości. Dowiaduje się, co wydarzy się na przestrzeni kolejnych dni: do klasy dojdzie nowy uczeń, Kakeru, usiądzie on obok Naho, zaprzyjaźnią się. Niestety w liście zawarta jest też informacja, że Kakeru za dziesięć lat nie żyje. Naho z przyszłości prosi siebie z okresu liceum, aby do tego nie dopuściła.
Przez tę mangę zastanawiam się, czy gdybym mogła napisać list do siebie z przeszłości, to czy bym to zrobiła...


Istnieją strony, które pozwalają na wysłanie do siebie maila, który dojdzie za miesiąc, pół roku, dwa lata, dekadę... Od bodajże trzech lat wysyłam sobie takie raz do roku, kolejny prawdopodobnie dojdzie do mnie jakoś w czerwcu lub lipcu. Miło te wiadomości czasem przeczytać, bo ta przeszła ja bardzo zawsze pokłada nadzieje w przyszłej mnie, niż ta przyszła, albo raczej teraźniejsza, w sobie. Trochę to zagmatwane, jak teraz na to patrzę, ale uwierzcie mi, że w gruncie rzeczy logiczne.

W każdym razie nie listy do przyszłości, ani żadne kapsuły czasu są teraz istotne. Zastanawiają mnie listy wysłane w przeszłość (abstrahując od niemożliwości tego zjawiska). Co, gdybym miała taką możliwość, aby do siebie napisać? Powiedzieć sobie niektóre rzeczy na miarę "nie powinnaś tego robić" albo "powinnaś to zrobić", "zignoruj to", "zakończ tą znajomość jeszcze zanim się zacznie". Jak o tym myślę, to mogłabym sobie trochę ułatwić życie, pisząc, aby jedne rzeczy zrobić, a innych nie.

Zapamiętałabym, aby zapinać kieszenie kurtki, bo stanowczo za często wypadają mi z nich rzeczy. Wiedziałabym, żeby nie bać się wypowiadać własnego zdania. Wiedziałabym wcześniej, które relacje są wartościowe i warte podtrzymania. Miałabym świadomość drobnostek jak: na prawie jazdy za drugim razem pamiętaj o kierunkowskazie na ostatnim rondzie. Ale miałabym też świadomość bardziej znaczących rzeczy, które miały miejsce w moim życiu. Wiedziałabym, co powiedzieć w różnych sytuacjach. Matko! Jaka ja byłabym od razu mądra. Czy czułabym się lepiej? I to jak! Ale czy czegoś bym się nauczyła? Nie sądzę.


I tutaj leży problem. Gdybym miała świadomość, że mogę zmienić swoją przyszłość... Nie tą, w której teraz jestem, ale utworzyć świat równoległy, w którym zachowałam się na przestrzeni lat wielokrotnie inaczej, to czy bym to zrobiła? Mogłabym sobie tyle powiedzieć, na tyle rzeczy zwrócić uwagę. Możliwe, że byłabym szczęśliwsza, gdybym wiedziała, to co wiem teraz i zastosowała się do swoich rad. W końcu całą wiedzę zdobywa się dopiero z wiekiem.

Ale czy w gruncie rzeczy żałuję tego wszystkiego? Jak o tym myślę, to momentami było na tyle beznadziejnie, że naprawdę z miłą chęcią bym się tego pozbyła ze swojego życiorysu. Ale to wszystko mnie czegoś nauczyło. Jakby na to nie patrzeć, to z wielu porażek wyciąga się pewne wnioski. To one nas kształtują, pozwalają na dokonanie zmian w swoim życiu. Gdybym nie wiedziała niektórych rzeczy, to możliwe, że niczego bym się nie nauczyła i w rezultacie popełniła te błędy, tylko w innych okolicznościach, trochę później. Mam wrażenie, że "wycięte" błędy powróciłyby - i możliwe, że ze zdwojoną siłą. Powołując się na najprostszy przykład: może minęłoby pięć lat i wtedy znowu zignorowałabym zapinanie kieszeni kurtek i zgubiła klucze. Co z tego, że nie wydarzyło się to w gimnazjum, bo sobie powiedziałam "tego ranka zapnij kieszeń, bo zgubisz klucze", skoro ileś lat później zapomnę o tym fakcie i znowu je zapodzieję? Jak patrzę na to wydarzenie z perspektywy czasu, to nawet zabawne, a mimo upływu prawie pięciu lat, omijam kratki ściekowe, gdy mam klucze w kieszeni - tak na wszelki wypadek.


Myślę, że to wszystko sprowadza się do wniosku, że niczego w życiu nie żałuję. To odważne stwierdzenie (a przynajmniej jak dla mnie), więc jestem trochę zaskoczona, ale... im dłużej o tym myślę, tym większą mam świadomość, że nic bym nie zmieniła. Każda porażka czegoś uczy, z każdego błędu można wyciągnąć radę na przyszłość. Może gdybym wykreśliła coś złego, to utraciłabym też szczęśliwe momenty? Przeszłości nie da się zmienić, a nawet gdyby było to możliwe, to nie warto. Nie można się rozwodzić nad tym, aby zmienić swoje poczynania sprzed siedmiu lat, czterech miesięcy, dwudziestu dni i piętnastu godzin. Można jedynie pracować na czystej kanwie przyszłości - tutaj mamy ogromne pole do popisu.

A wy? Napisalibyście list do siebie z przeszłości gdybyście mieli taką możliwość?

Komentarze

  1. Hmmm...może bym napisała...po pierwsze, żebym nie przejmowała się ciągle chorobą i zaczęła żyć sobą, tak jak ja tego chcę, bo zmarnuję sobie najlepsze lata młodości...po drugie, by nie przejmować się ludźmi, którzy źle mówią na twój temat...w zasadzie to tyle. Takie rady na pewno by mi nie zaszkodziły, a wręcz pomogłyby mi się realizować:).
    To co jednak piszesz też jest prawdą. Nasze błędy nas uczą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, to masz radę na przyszłość :D Zastosuj się do tego, co teraz napisałaś w kontekście następnych lat.

      Usuń
  2. Pewnie nie napisałabym takiego listu w obawie, że zburzę jakiś porządek rzeczy, a alternatywna wersja rzeczywistości wcale nie musi być lepsza od tego, co przeżyłam. Czasem chyba każdy zastanawia się nad tym, kim byłby teraz, gdyby kiedyś w jakiejś sprawie podjął inną decyzję. Na pewno byłby inną wersją samego siebie, ale czy lepszą? Niekoniecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, zaburzanie kontinuum czasoprzestrzennego na pewno nie należy do przyjemnych.
      Jasne, każdy tak się zastanawia, ale też nie sądzę, aby to oznaczało, że ta alternatywna wersja będzie "lepsza".

      Usuń
  3. Ja wychodzę z założenia, że nie warto niczego żałować, bo nie można niczego cofnąć :D
    Nie napisałabym do siebie z przeszłości chyba nic więcej niż: "Dobrze jest, rób dalej, jak robisz, tylko wagaruj może mniej" :D
    I to serio, a jakbym się musiała zdziwić, otrzymując taką wiadomość :D
    Do przyszłości wysłałabym pewnie tylko tyle: "Leniu jeden, rusz tyłek i zrób w końcu coś niezwykłego" :D chyba ja do wszystkiego podchodzę z dystansem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I słuszne podejście! Zarówno to, aby niczego nie żałować, jak i podchodzenie do rzeczy z dystansem. To się ceni :)

      Usuń
  4. Zdarzyło mi się wysłac list z przeszłości, ale już tego nie robię. Zo do listu z przyszłości. To masz rację, wtedy bylibyśmy bardzo mądrzy i wiedzieli co robić. Choć z drugiej strony takie sytuacje dopadną nas kiedyś. Ja w sumie napisałabym jeden list "nie idź do tej szkoły". W tym wypadku druga taka sytuacja mi się nigdy nie zdarzy, bo jestem w ostatniej szkole w przeciągu całej mojej edukacji. Nigdy nie spotkam się z taką sytuacją, więc co by mi szkodziło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, cóż, ale każda szkoła też czegoś uczy. Jak to usłyszałam ostatnio "Wiele temu profilowi zawdzięczam, dzięki niemu wiem, że to nie jest to, co chcę robić w życiu" :D

      Usuń
  5. Szczerze mówiąc, nie wiem czy napisałabym taki list do przeszłości. Owszem, są rzeczy, których żałuję i chciałabym je zmienić, jakoś cofnąć się w czasie i już nie popełnić tych błędów. Jednak jak sama napisałaś - gdyby nie popełniane błędy, nie nauczylibyśmy się wielu rzeczy. Ja dzięki temu, uświadomiłam sobie już bardzo wiele rzeczy, które na pewno zapamiętam do końca życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego uważam, że pisanie takiego listu jest po prostu zbędne. W końcu człowiek uczy się na błędach :)

      Usuń
  6. Ja napisałabym, ale jedynie z ciekawości jak będą wyglądać pewne rzeczy, znajomości, które przetrwają, a które nie. Czasami wybiegam myślami w daleką, daleką przyszłość i już chcę wiedzieć co i jak się potoczy. Uczenie się na błędach jest pożyteczne i z każdej sytuacji trzeba wyciągać mniej lub bardziej konstruktywne wnioski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też często się zastanawiam: a jak to będzie za dziesięć lat? I momentami bardzo chciałabym wiedzieć, że będzie "tak, tak i tak", ale z drugiej strony może na razie lepiej pozostać w nieświadomości :P

      Usuń
  7. Nigdy nie pisałam do siebie listów z przeszłości - może kiedyś spróbuję :). Ale co do listów z przyszłości, nie napisałabym takiego, gdyby o było możliwe. Na pewno znalazłabym sporo rzeczy, które chciałabym poprawić czy zmienić. Chyba każdy takie ma, nawet jeśli w szerszej perspektywie nie żałuje swoich decyzji, jak Ty ( i ja też :P ). Ale nie zrobiłabym tego z jednego, głównego powodu: nie wiedziałabym, czy wpływając na jeden aspket swojego zycia, nie zmieniłabym przypadkiem innego ( czyli jak w tej mandze ). Nie chciałabym na przykład zmienić jakiegoś drobiazgu w swojej przyszłości, który by sprawił, że nie poznałam Waszej 4 ;) :*
    K. ( względnie G. :P )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na przykład gdybyś nie wybrała Kruczka tylko Norwida albo została w Morcinku! No i patrz od razu wielka zmiana! Więc chyba warto nic nie zmieniać mimo narzekania na nasze wspaniałe LO :P

      Usuń
  8. Nie wiedziałam, że wysyłasz listy do przyszłej siebie :P Czuję się niedoinformowana...
    Co się tyczy listów do przeszłości to chyba podjęłabym się jednej próby by uratować siebie przed wyrzutami sumienia, które od podstawówki nie dają mi spokoju. Ale to byłoby tylko jedno ostrzeżenie - inne błędy mogłabym chyba powtórzyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mówiłam ci nigdy? Cóż, wybacz to pominięcie!
      Cieszę się, że na liście błędów do naprawienia nie ma zostawienia mnie przy życiu :P Wolałabym nie wiedzieć, że wysyłasz list do siebie z 1 klasy gimnazjum z rozkazem usunięcia mnie!

      Usuń
  9. Nie można zmienić przeszłości :D Zgodnie z prawami fizyki, nawet, gdybyś odkryła teraz jakiś wehikuł, to i tak nie udałoby Ci się zapobiec temu, co się już wydarzyło, bo ta przeszłość była wehhikułowa i to się zdarzy i tak, mimo cofnięcia. C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli teoretycznie zakładamy, że podróże w czasie są możliwe, to jeszcze teoretycznie załóżmy, że światy równoległe istnieją. W takim przypadku, po dokonaniu zmiany w czasie, mówimy o utworzeniu się świata alternatywnego, w którym przyszłość zostałaby zmieniona.

      Usuń
  10. Czytałam wcześniej o ''Orange'' i tak się zaciekawiłam, że od razu dodałam ją do listy mang do kupienia.
    Co do tematu posta. Jedną rzecz jednocześnie chciałabym zmienić i zostawić taką jaka była. Za bardzo to osobiste by dokładniej o tym pisać, ale tak jak wspomniałaś wiele się z tego nauczyłam, ale jednocześnie sprawiło mi to tyle niepotrzebnego bólu, że czasami zastanawiam się, czy aby na pewno dobrze postąpiłam podejmując tę jedną (z natury głupią) decyzję, w konsekwencji czego dużo się zmieniło (niestety na gorsze). No, ale mówi się trudno i żyje dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam :)
      Powiem ci, że wbrew pozorom doskonale cię rozumiem, bo też miałam sytuację, którą wymazałabym z pamięci, a jednocześnie lepiej tego nie robić. To prawda, po prostu żyje się dalej.

      Usuń
  11. Ja bym napisała list do siebie z przeszłości, z miłą chęcią :D Ale nie z radami... Nie pisałabym również, kim się stałam, gdzie.mieszkam itp. Zależy do do jakiej siebie bym pisała - może wtedy napisalabym jakieś dobre słowo? Napisała, czy nadal lubię lody ciasteczkowe czy może się to zmieniło... chciałabym dostać taki list, od siebie z przyszłości, z takimi szczegółami :) To byłoby po prostu miłe :) Myślę że by mi nie zaszkodziło... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I muszę wspomnieć, że jestem wielką fanką listów, więc może dlatego też uważam to za fajny pomysł xD

      Usuń
    2. W takiej kwestii może i by nie było złe :D
      A skoro lubisz listy, to polecam ci stronę: https://www.futureme.org/ dzięki niej możesz wysłać maila w przyszłość :D

      Usuń
    3. Dzięki, dzięki, na pewno zajrzę ^_^

      Usuń
  12. Ciągle mam w planach tą mangę i jestem ciekawa jakie filozoficzne dysputy u mnie wywoła. :)
    Ja korzystałam z pewnej strony internetowej umożliwiającej wysłanie takich listów w przyszłość... Wysłałam je na święta i urodziny chyba 26, 50 i jakieś tam jeszcze. Jakież było moje zdziwienie gdy nagle w 26 urodziny dostałam list od siebie o którym kompletnie zapomniałam... z pytaniem, które poniekąd mnie dobiło ale i dało do myślenia. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gorąco ją polecam :)
      Chodzi o future me? Też z niej korzystam. Dla mnie mimo wszystko to świetne uczucie, kiedy dostaje się wiadomość od samego siebie po latach. Tym bardziej, że przez ten czas wiele się w nas zmienia.

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza