„Han Solo: Gwiezdne wojny – historie‟ [recenzja bezspoilerowa]


Młody Han Solo po ucieczce z planety, na której spędził większość swojego życia, obiecuje sobie, że zdobędzie statek oraz wróci na Corellię, aby uratować ukochaną. Niestety nie wszystko idzie po jego myśli i zostaje przemytnikiem.

Informacje o tym filmie nie wywołały we mnie żadnego entuzjazmu. Obawiałam się, że będzie to naciągane, nienaturalne, bo jednak: jak odtworzyć kultową postać wykreowaną przez Forda? Wydawało się to niemożliwe. Tym bardziej w związku z zamieszaniem jakie powstało wokół tego filmu: nagła zmiana reżyserów, brak jakichkolwiek zapowiedzi na kilka miesięcy przed premierą... Z kolei gdy pierwszy raz zobaczyłam zwiastun tej produkcji pomyślałam sobie: o nie, to nie wygląda jak Gwiezdne wojny w najmniejszym stopniu! Poza tym zadawałam sobie pytanie: czy ja naprawdę potrzebuję filmu o Hanie Solo? Te wszystkie czynniki złożyły się na to, że do filmu podeszłam z ogromnym sceptycyzmem i niepewnością. Nie spodziewałam się niczego dobrego. A jednak wybrałam się na premierowy seans – bo to rodzinna tradycja.

O ile widząc zwiastun kompletnie nie odczułam tego, że mamy do czynienia z kolejną produkcją Gwiezdnych wojen, tak oglądając film zdecydowanie to poczułam. Wizualne wykonanie produkcji było naprawdę dobre, a początek przywodził mi na myśl Łowcę androidów. Podobało mi się, że poznajemy bardziej szczegółowo niektóre planety, że widzimy panujący tam system. Dowiadujemy się, jak wyglądało życie przeciętnego człowieka (tudzież kosmity) w trakcie panowania Imperium. Ten film niemal w całości odcina się od idei świetlanej wojny o wolność. Nie ma tu rebelii, ani nadziei. To świat prostego człowieka, który próbuje jakoś przeżyć. Nieważne, czy będzie musiał dołączyć do armii Imperium, kraść albo podejmować się nie do końca szlachetnych prac. I właśnie ten zamysł odejścia od odmienianej przez wszystkie przypadki nadziei bardzo mi się spodobał.


Kwestia fabularna jest dla mnie nieco bardziej kontrowersyjna. Generalnie film oglądało mi się bardzo przyjemnie, uśmiechałam się, widząc wydarzenia na ekranie, z ciekawością chłonęłam informacje na temat przeszłości Hana Solo. Niestety nie obeszło się bez pewnych zgrzytów, które mocno we mnie uderzyły. Nie potrafiłam zignorować pewnego braku pomyślunku bohaterów w niektórych przypadkach oraz zaburzonej chronologii, której do teraz nie potrafię rozgryźć. W związku z tym, jeżeli ktoś jest w stanie powiedzieć mi: kiedy rozgrywa się akcja tego filmu, to proszę, dajcie znać w komentarzach.

Jednak mimo tych dziwactw i tak oceniam ten film pozytywnie. Ciekawie prezentuje życie Hana Solo, pokazuje, jak dokładnie zdobył Sokoła Milenium, jak poznał Chewbaccę, w jaki sposób nauczył się pewnych rzeczy. Ogólnie: jak stał się tym, kim jest. Co więcej zdecydowanie bardziej podobają mi się spin offy, które teraz powstają niż nowa trylogia przy której czasami mam ochotę wyrywać włosy z głowy. Akcja jest zbita w jeden film, nie tworzą się tam wielopokoleniowe sagi, ot uzupełnienie wątków, które wiemy, że były, ale których nie znamy szczegółowo.


W filmie widzimy dużo znanych twarzy. Można się obawiać, że w ten sposób chciano zatuszować jakieś wpadki w filmie. A jak to było naprawdę? Cóż, Alden Ehrenreich spisał się bardzo dobrze w roli Hana Solo. Obawiałam się, że to nie będzie to. Jednak prawda taka, że aktor bardzo dobrze spisał się w trudnej roli. Posiadał odruchy Hana, jego rozum oraz odzywki. To, że przy okazji był nieco bardziej dziecinny było całkowicie naturalne: w końcu w tym filmie jest jeszcze dzieciakiem. Drugą istotną postacią była Qi'ra, której kreacji już tak nie kupiłam. Wpisała się w kontekst pokazania „ludzie robią różne rzeczy, aby przetrwać‟, jednak zakończenie jej wątku było... niezwykle naciągane. I o ile wcześniej spisywała się naprawdę nieźle, tak na sam koniec zepsuto jej historię (choć z drugiej strony: jakoś musieli ją zakończyć).

Poboczne postacie, które znaliśmy już wcześniej, czyli Lando oraz Chewbacca były ciekawe i fajne. Pokazano ich tak, jak miało to miejsce w epizodach 4-6, co niezwykle doceniam, ponieważ tutaj także zachowano pewną spójność w kreacji postaci. W przypadku innych postaci, które wprowadzono dopiero w tym filmie, a których nie znaliśmy wcześniej: również niewiele mam do zarzucenia. Można się jedynie kłócić o kreację L3, która jest wyjątkowym robotem, ale oprócz tego pozostałe postacie są udane.

Muzyka w filmie kompletnie mi się nie spodobała. Widziałam dużo pochwał, ale dla mnie była ona niewyraźna i nie wpadała w ucho. Podobne uczucia względem tego aspektu miałam w przypadku Łotra 1. Wtedy poza alarmem, który słyszę we wspomnieniach do dziś, absolutnie nic nie zwróciło mojej uwagi.


Podsumowując, uważam tę produkcję za dobrą. Nie będę słuchać tych, którzy twierdzą, że było słabe, że złe i w ogóle be. Dla mnie seria „historie‟ prezentuje o wiele wyższy poziom niż nowa trylogia. A film o Hanie Solo (mimo pewnych niedociągnięć) z chęcią obejrzę jeszcze raz.

Komentarze

  1. Nigdy nie oglądałam żadnych Gwiezdnych Wojen i ten film przeraża mnie równie mocno co tamte. Kompletnie nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och! Rzadko spotyka się kogoś, kto nie widział ani jednej części! Ale rozumiem, nie każdemu to musi przypaść do gustu.

      Usuń
  2. Do niedawna nie widziałam w całości żadnego filmu z tego uniwersum, mimo że miałam go w planach, ale za namową koleżanki, która jest fanką, postanowiłam dowiedzieć się o co chodzi. :D Stare trylogie mam już za sobą. Hana Solo i Chewbaccę bardzo polubiłam, dlatego może kiedyś obejrzę i ten film. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że dałaś się przekonać! Mam nadzieję, że film o Hanie Solo Cię nie zawiedzie :D

      Usuń
  3. Tak jak osoba wyżej- ja też nigdy nie widziałam żadnej części Gwiezdnych Wojen, ale jak Harrego Pottera nadrobiłam to i SW też mi się uda...kiedyś :D Ogólnie muszę jednak przyznać, że ogromnie podobają mi się grający tutaj aktorzy (kwestie wizualne), a to dla mnie wielki plus dla filmu, bo o wiele przyjemniej mi się coś ogląda gdy bohaterowie są mili dla oka :) Taki czysto dziewczęcy sposób myślenia, ale to prawda ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, jestem ostatnią osobą, aby rzucić kamieniem w takim przypadku - obejrzałam niezliczoną liczbę filmów tylko dlatego, że akurat miałam fazę na jakiegoś aktora :P
      Mam nadzieję, że i Gwiezdne Wojny uda ci się nadrobić!

      Usuń
  4. Bardzo lubię Gwiezdne wojny i co nowa część to biegnę o kina, ale ta mnie wcale nie zainteresowała. Jakoś nie potrafię wyobrazić sobie Hana Solo jako innego aktora. Chodź by nie wiem jak dobrze zagrał ten nowy aktor to spotka się na pewno ze sporą falą krytyki, bo niestety Han Solo jest tylko jeden. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem tak - ja też nie byłam przekonana. Uważałam, że to niepotrzebne, że jak to tak bez Forda. Ale prawda taka, że ten aktor (i cały film zresztą) wypadł bardzo dobrze, więc spróbuj dać mu szansę.

      Usuń
  5. Raju, niee :D
    Mam przesyt tej serii. Jak byłam mała uwielbiałam wszystko co związane z Gwiezdnymi Wojnami, ale teraz to już mnie to dobija :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele osób tak ma, ale w związku z wykupieniem SW przez Disney, będzie tego wszystkiego jeszcze więcej.

      Usuń
  6. Hahahah, przypomniało mi się pytanie z quizu (coś tam o GW) i moja odp: GW? A co to? :D
    I w sumie nie skłamałam, bo poza gwiezdnymi mieczami i tekstem "I'm U father" nie wiem, o czym to jest :D
    Ale teraz GW jest wszędzie, nawet autorka młodzieżówek napisała książkę w uniwersów no! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę! Koniecznie musisz nadrobić! Nie ma co zwlekać! Tak nie znać "Gwiezdnych Wojen"...? :P

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza