Jak nauka stała się fajna?

Ostatnio na rynku wydawniczym, a zatem i w społeczności blogerów książkowych, zauważam niesamowity trend. Mowa tutaj o popularyzacji książek popularnonaukowych. Gdzie okiem nie sięgnąć, znajdziecie teraz książki, które zbierają różne fakty związane ze światem nas otaczającym. I co więcej: ludzie to czytają oraz polecają innym, aby czytali.

Z własnego podwórka


W mojej rodzinie książki popularnonaukowe zawsze były obecne. Mamy cały regał zapchany w jakichś 90% tego typu tworami. Z kolei sprawy dotyczące nowych odkryć naukowych oraz teorii spiskowych w archeologii są typowymi tematami poruszanymi przy obiedzie albo gdy dalsza część rodziny przychodzi w gości. Nawet ostatnio toczyłam z moją mamą i matką chrzestną dyskusję na temat czynnika Rh- oraz mutacji jaką są niebieskie oczy.

Z żalem zauważałam, że choć mi na usta cisnęły się ciekawostki w stylu „Tesla zawsze powtarzał, aby doceniać potęgę trójek‟, mój dziadek podrzucał mi kolejne Światy wiedzy, a mama opowiadała o odkryciach na Marsie, to nie zawsze otoczenie reagowało na to równie entuzjastycznie. Nie mówię tutaj o jakimś wyśmiewaniu, przecież nie jesteśmy w amerykańskim filmie dla nastolatek. Po prostu moje tematy ginęły w tłumie tych, które były bliskie innym. Dlatego ilekroć znalazł się ktoś, kto chętnie słuchał na temat Sfinksa, niemal skakałam z radości, a usta mi się nie zamykały.

Gloryfikacja nerdów


Z czasem jednak okazało się, że smart is the new sexy, ponieważ postacie, które prezentuje nam popkultura są fajne właśnie dlatego, że są inteligentne oraz zafiksowane na punkcie nauki. Oglądając popularny serial komediowy, jakim jest Teoria wielkiego podrywu, imponuje nam ogromna wiedza Sheldona Coopera oraz jego przyjaciół. Jasne, liczą się także zabawne gagi sytuacyjne oraz żarciki naukowe, ale one biorą się z tego, że bohaterowie TBBT są nerdami.

Takich uwielbianych geniuszy znajdziemy w popkulturze wielu: spójrzmy na Tony'ego Starka czy Bruce'a Bannera. Dwoje szalenie inteligentnych ludzi, którzy jednocześnie są superbohaterami. Nie mówi się tylko o Supermanie, który ma kosmiczne zdolności, ale i o tych, którzy zostali superbohaterami, będąc jednocześnie naukowcami, wynalazcami, filantropami i... znacie ten cytat.

Inteligencja zaczęła imponować widzom, którzy oglądają przygody ulubionych superbohaterów albo zabawnych, nieprzystosowanych do życia w społeczeństwie naukowców. Okazało się, że bycie ponadprzeciętnie inteligentnym, znajomość dziwnych faktów, a także czytanie naukowych książek może być fajne.

A co nastąpiło z czasem? Zaczęliśmy szukać tych wyśmiewanych przez amerykańskie filmy nerdów w rzeczywistości. Przesunęliśmy nasze uwielbienie dla nerdów ze srebrnego ekranu na tych, którzy w rzeczywistym świecie charakteryzują się wybitną wiedzą. Na byciu fajnym zyskały przez to takie osoby, jak Stephen Hawking czy Elon Musk. Przesunięcie to nastąpiło także w stosunku do postaci historycznych: w końcu Nicola Tesla otrzymuje zasłużoną sławę.

Żarty o kocie Schrödingera


Znacie ten żart? Kot Schrödingera wchodzi do baru. I nie wchodzi.

W internecie popularne stały się memy naukowe, żarciki związane z zagadnieniami związanymi z fizyką, historią, biologią. Ogólnie rzecz ujmując: takie, do zrozumienia których potrzeba pewnej wiedzy. Czasami jest ona elementarna, innym razem wymaga poczytania o niektórych zagadnieniach z mechaniki kwantowej.

Te żarty kiedyś były nieszczególnie widoczne, jednak teraz przejmują sporą część internetu, bawiąc coraz większą grupę ludzi. Kiedyś paradoks kota Schrödingera znali nieliczni. Obecnie mnóstwo osób wie, o co w tym chodzi, żartuje z tego oraz wynajduje nowe żarciki. Czasami są one zasłyszane w programach, które pokazują nerdów, jak wspomniana wcześniej Teoria wielkiego podrywu, czasami ktoś po prostu sprawił, że jakiś element nauki stał się viralowy.

Oczywiście, że czytałam Hawkinga!


Doszliśmy w związku z tym do momentu, w którym skoro postacie należące do grupy nerdów są fajne, inteligentni ludzie w prawdziwym życiu stają się idolami milionów, a zabawne memy trzeba jakoś rozumieć, to należy wejść na nowy poziom. A zatem zaczęliśmy czytać książki popularnonaukowe na dużą skalę. Coraz chętniej sięga się do tekstów Hawkinga, Sagana czy (ostatnio popularnego na polskim rynku wydawniczym) deGrasse Tysona.

To z kolei podłapali różni autorzy oraz wydawnictwa, więc generalnie publikowanie książek skupiających się na wiedzy jest teraz opłacalne finansowo. Zobaczcie tylko, ile tego typu książek promowanych jest przez wydawnictwa, blogerów oraz księgarnie same w sobie. Ciekawy element danej dziedziny jest przedstawiony w prosty, kolorowy i plastyczny sposób dla przeciętnego człowieka. Co więcej:  wszyscy to teraz czytają, a więc nie możemy być gorsi, prawda?

W ten sposób nakręca się spirala, w której prawie każdy sięga po książki deGrasse Tysona, Hawkinga, innych autorów, zbierające fakty dotyczące współczesnego świata, kosmosu, fizyki, biologii z rozróżnieniem na florę faunę, historię itd. Jeżeli tego nie robi, to przynajmniej ma w planach, albo już na półce. Staramy się czytać te popularne książki, bo bez tego możemy być... niemodni? Postrzegani jako nieoczytani? Nie zrozumiemy pewnych trendów we współczesnej kulturze? Nie będziemy mogli porozmawiać z kimś, kto rozpocznie debatowanie na temat odkryć na Marsie? Nie zaśmiejemy się z memu dotyczącego kota?!

OMG, jestem takim nerdem!


Jak każde zjawisko w świecie: ma ono swoje zalety oraz wady. Podpisuję się rękami, nogami i wszystkimi parzydełkami pod edukacją. Uważam, że trzeba poszerzać swoje horyzonty, jak najwięcej czytać, rozmawiać oraz zadawać pytania, gdy czegoś się nie rozumie. Wiedza jest potęgą i nie należy lekceważyć żadnej z dziedzin nauki, ponieważ wszystkie są nam potrzebne w istnieniu, nawet jeżeli nie zdajemy sobie z tego sprawy. Poza tym nie należy zamykać się na stwierdzenia typu „jestem humanistą, więc nie tknę fizyki‟ albo „jestem ścisłowcem, więc nie tknę poezji‟. Dlatego świetnie, że zdobywanie wiedzy zyskuje na popularności. Bardzo się cieszę, że książki popularnonaukowe stają się trendy, a ludzie doceniają pozyskaną wiedzę.

Niestety z drugiej strony...

Z drugiej strony to zjawisko bywa przerysowane. Sprawia, że niektóre osoby tydzień temu nie wiedziały, kim jest Nicola Tesla, ale po zdobyciu tej informacji zaczynają się wywyższać nad tymi, którzy tej wiedzy nie posiadają. Uważają się za lepszych, uznają to za powody do przechwałek. Bycie „nerdem‟ stało się modne, a zatem w wielu przypadkach niestety powierzchowne, osiągane w ramach zdobycia pewnej etykiety. Wiedza ta nie jest pogłębiana, wykorzystywana albo rozważana z innymi. Chodzi w niej tylko i wyłącznie o pokazanie, że jest się na topie. Co za tym idzie: nie niesie za sobą żadnej wartości.

Wierzę jednak, a przynajmniej mam taką nadzieję, że jest to dobry pierwszy krok, aby zdobywanie wiedzy stało się hobby, było lubianą czynnością, a nie kojarzoną z nudnymi zajęciami w szkole. Mam nadzieję, że w przyszłości jeszcze więcej osób będzie chętnie sięgać do książek popularnonaukowych, aby poszerzyć swoje horyzonty. Nie dla wbicia się w pewną modę, ale dla samego siebie, swojego rozwoju i zaspokojenia naturalnej, ludzkiej ciekawości.

Nie bądź ukwiał, polajkuj Kulturalną Meduzę na Facebooku!

Komentarze

  1. Dobrze, że wiedza staje się modna, ale najważniejsze jest to, aby każdy zdobywał wiedzę, która go interesuje. Wtedy jest to też interesujące dla rozmówców, gdy ktoś opowiada z zainteresowaniem o czymś. Rzucanie jakimś suchym faktem wyłącznie po to, aby powiedzieć coś mądrego i nie będąc szczerze zainteresowanym, jest bez sensu. Męczy to i osobę, która to mówi, i tych, którzy ją słuchają i nie są w żaden sposób zachęceni do poznania tematu.
    Najlepiej, żeby każdy zdobywał wiedzę z tych przedmiotów, które go interesują, a z innych niech ma po prostu podstawy.

    swiatwedlugkasi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym żeby część nauczycieli w szkołach oraz wykładowców akademickich była świadoma tego, co właśnie napisałaś :P Bo czasami mam wrażenie, że niektóre osoby uczą, ale kompletnie wypluci z pasji do poruszanego tematu, co jest przykre dla obydwu stron!

      Usuń
  2. Nie patrzyłam na to w ten sposób, ale zdecydowanie coś jest w tym co piszesz ^^
    Chociaż ja sama od książek popularnonaukowych wolę programy telewizyjne (niech mnie teraz tylko nikt nie zje za to stwierdzenie). Niestety większość książek popularnonaukowych (takich właśnie z "nie moich" dziedzin) z jakimi się zetknęłam była napisana w bardzo irytujący, wątpiący w inteligencję czytelnika sposób.
    Ale to ciekawy znak czasów, że aby rozumieć internetowe memy trzeba mieć wiedzę naukową ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, też takie czasem oglądam - nie ma w tym nic złego, każdy przyswaja informacje w taki sposób, jaki mu bardziej odpowiada. Ach, no tak, to może być problem. Choć ja się z tym nie zetknęłam, to wierzę, że niektórzy autorzy mogli trochę polecieć i pisać aż za prosto :/

      Usuń
  3. W końcu doczekałaś czasów, gdy ktoś inny może pozachwycać się z Tobą Teslą ❤️ Faktycznie takie zjawisko jest teraz chyba coraz częstsze - nawet nie tylko w postaci nowych książek, ale w sumie widać to też na YouTubie, gdzie regularnie powstają kanały popularnonaukowe.
    I zgadzam się w 100% z faktem, że nie można się zamykać w swojej skorupie humanisty czy ścisłowca - inaczej ja nigdy nie lubiłabym chemii w szkole, a Ty nie mogłabyś fascynować się astrofizyką :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda! Również zauważyłam, że coraz więcej kanałów na YouTubie powstaje w celu tłumaczenia zagadnień z... każdej dziedziny nauki. Głównie zauważam to w kwestiach psychologii i fizyki (a może to mnie YouTube podrzuca takie propozycje).
      Widzisz jak moje posty idealnie wpisują się w nasze rozmowy zimową porą? :P

      Usuń
    2. Brakuje tylko herbatki i szachów <3

      Usuń
  4. Niestety tak było, jest i będzie. Zawsze w momencie, kiedy coś staje się popularne to ludzie, którzy uważają się za popularnych muszą się tym wywyższać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja jeszcze nie zauważyłam występowania tego zjawiska w moim otoczeniu, ale być może wkrótce zagości ono i na moim podwórku...
    Apropo tego Kota, pierwszy i ostatni raz, do momentu przeczytania tego tekstu, spotkałam się z nim w książce "Will Grayson, Will Grayson" (która swoją drogą nie przypadła mi do gustu), więc chyba rzeczywiście coś w tym jest. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zjawisko chyba jeszcze nie osiągnęło swojego apogeum, więc możliwe, że dopiero za jakiś czas zdobędzie na powszechności!

      Usuń
  6. O, zdecydowanie mój klimat :). Jeśli ktoś chciałby podyskutować, zwłaszcza na temat archeologii (ale nie tylko), zapraszam :).

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja nie mam ciśnienia na takie książki, nie interesuję się tym i nie widzę sensu lecieć niczym owca za tłumem :D
    Ale uwielbiam BBT <3 Sheldon :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sheldon jest wyjątkową postacią, a serial świetnie bawi się kreacją nerdów i pokazania ich jako o wiele ciekawsze, barwniejsze postacie niż się utarło w popkulturze :D

      Usuń
  8. "Świat wiedzy" - obudziłaś we mnie wspomnienia :) Też miałam całe stosy segregatorów. Co do Hawkinga, już wiele razy zabierałam się do przeczytania jego tekstów, ale ostatecznie ani razu nie wyszło. A taka znana postać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ale to nie są teksty, które się czyta ot tak, więc może kiedyś znajdzie się u Ciebie motywacja do lektury :D

      Usuń
  9. Też uważam, że warto poszerzać swoją wiedzę i że książki popularnonaukowe mogą być naprawdę ciekawe. Sama nie wiem czemu, ale jakoś nie mogę się do nich przekonać. Może dlatego, że nie trafiłam na taką, która naprawdę by mnie zaciekawiła. Może z czasem jednak trafię i mi się odmieni. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś trafi się taki temat i taki styl pisania, który na pewno cię wciągnie :D A przynajmniej trzymam za to kciuki!

      Usuń
  10. Nie myślałam o tym w ten sposób i w sumie to nawet na to nie zwracałam uwagi :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że mogłam pokazać inną perspektywę!

      Usuń
  11. Moi rodzice często oglądają Teorię, więc i ja czasem coś podłapię i się pośmieję xD Fajny serial i zgadzam się, kreacja bohaterów i ukazanie ich jako „nerdy” bardzo ciekawa. Co do tych naukowych książek... cóż, na razie nauka w szkole mi wystarczy, choć strasznie mnie wkurza uczenie się tylko dla ocen, bo przecież powinniśmy zdobywać wiedzę przede wszystkim dla siebie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda :/ Niestety szkoła potrafi zabić pasję do nauki, nawet nie ze względu na oceny, ale sposób prowadzenia lekcji. Niektórzy ludzie nie są przeznaczeni do nauczania i zwyczajnie im to nie wychodzi, przez to zniechęcają również uczniów do danej dziedziny nauki...

      Usuń
  12. Nie jestem fanka tych książek, ale pamiętam że jak byłam mała to dostałam książkę popularnonaukową dla dzieci. Niestety tytułu nie pamietam. Szkoda, bo naprawdę ją lubiłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda :/ Mam nadzieję, że jakimś zrządzeniem losu kiedyś ją odnajdziesz!

      Usuń
  13. Ja zauważyłam, że z wiekiem doceniam możliwości pozyskiwania wiedzy z każdego źródła :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Obawiam się, że właśnie to "bycie na topie" kieruje większością - zauważyłam, że jakoś często pojawiają się zdjęcia w sieci, ale o książce się porozmawiać nie da. Sama książek na temat biologii czy fizyki nie czytam - to nie jest moja działka, moje zainteresowania idą w zupełnie inną stronę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam jednak nadzieję (może naiwną), że z czasem chęć bycia na topie przerodzi się w szczerze zainteresowanie tymi książkami. Ale to tylko czas pokaże :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza