„84 000‟ – Claire North [recenzja]

Jak byś się czuł, gdyby ktoś wyznaczył cenę za twoje życie? Co byś zrobił, gdybyś mógł bezkarnie popełnić każdą zbrodnią, pod warunkiem, że odpowiednio za to zapłacisz? Theo Miller zna wartość ludzkiego życia, i to co do pensa.

W jego świecie wszystko jest definiowane poprzez swoją wartość dla społeczeństwa; nawet ludzkie życie. Można popełnić każde przestępstwo i odejść wolno, bez ponoszenia kary, o ile zapłaci się odpowiednio wysoką “stawkę”. Theo pracuje w Biurze Audytu Kryminalnego, gdzie wycenia każde przestępstwo, które przewinie się przez jego biurko i dba o to, żeby ludzie spłacali społeczeństwu swoje długi.

Kiedy zamordowana zostaje była ukochana Theo, Dani, wszystko się zmienia. Tej jednej jedynej śmierci Theo nie potrafi puścić płazem i zamienić w kolejną pozycję bilansu. Tym samym wkracza na śmiertelnie niebezpieczną ścieżkę i wchodzi w konflikt z najbardziej wpływowymi ludźmi w społeczeństwie. Bo kiedy najbogatsi ludzie świata mogą sobie bezkarnie pozwolić na morderstwo, trudno z nimi wyrównać rachunki.

Claire North polubiłam za Pierwszych piętnaście żywotów Harry'ego Augusta. Nieco mniej pozytywnie zareagowałam na Dotyk, który choć przypadł mi do gustu, wypadł słabiej od poprzednika. Mimo to po książki tej autorki sięgam z ciekawością. Nie inaczej było w przypadku 84 000, jednak tym razem... Na meduzę, nawet nie wiem, od czego powinnam zacząć...

84 000 to dystopia, prezentująca Anglię, w której pieniądz dosłownie rządzi krajem. Można kupić sobie wszystko: zwolnienie z odpowiedzialności za morderstwo, a także człowieka i jest to w pełni legalne. Jeżeli jednak kogoś nie stać za opłacenie kar, trafia do więzienia, gdzie pozostaje mu pracować niczym niewolnik, odbierając pracę osobom, które są na wolności. North przedstawia te realia w niesamowity, przerażający, ale zarazem fascynujący sposób. Co gorsza ta wizja nie jest wcale niewyobrażalna...

Świat stanowi największą zaletę 84 000, ponieważ nie tylko jest zbudowany w szczegółowy sposób, ale również przedstawiony z perspektywy specjalisty w dziedzinie wyceniania przestępstw. Jego chłodna kalkulacja sytuacji jest niepokojąca, ale zmusza do refleksji i zastanowienia się, czy aby na pewno nasz świat nie zmierza w podobnym kierunku. W tej kwestii North odwaliła kawał dobrej roboty i należy jej się ogromny plus.

W tym potwornym świecie przyszło się odnaleźć Theo, którego historia jest całkiem intrygująca. Przedstawiona na płaszczyznach przeszłość oraz teraźniejszość pozwala na kompleksowe poznanie bohatera oraz jego przygód. Niestety poziom ekscytacji związany z tą historią jest niewyrównany. Na samym początku miałam problem, aby wkręcić się w 84 000, ale po kilkudziesięciu stronach książka zaczęła mi iść bardzo szybko. Do czasu. Ostatnia jedna trzecia była nużąca i z niecierpliwością czekałam na rozwinięcie akcji albo zakończenie powieści...

Oprócz tempa, nierównomierna jest też jakość historii. Chwilami miałam wrażenie, że niektóre wątki są za mało rozbudowane, z kolei inne wciśnięte na siłę i całkowicie niepotrzebnie. Napięcie bywa bardziej lub mniej nasilone i chociaż lektura powinna z czasem wzbudzać więcej emocji, stawała się tylko bardziej frustrująca i nieczytelna. Co mnie dodatkowo irytowało, to fakt, że zakończenie jest stosunkowo niejasne i nie wiadomo, co za sobą niesie.

Jedną z rzeczy, która mi przeszkadzała był fakt, że w książce nie istnieje nikt, do kogo odczuwałabym jakieś pozytywne bądź negatywne emocje. W gruncie rzeczy poznajemy tylko Theo, o którym dowiadujemy się całkiem sporo, choć nie wszystkiego, czego bym sobie życzyła. Jest on jednak, co podkreślają również inni bohaterowie powieści, tak do bólu przeciętny, że nie sposób czegokolwiek do niego czuć. A pozostałe postacie? Zostały potraktowane po macoszemu. Dostajemy lekkie liźnięcie informacji na temat Neili oraz Dani, ale nie na tyle, aby móc je polubić albo znienawidzić. Reszta to tylko imiona, które mają niewielkie role do wypełnienia.

Ten fakt potwornie mnie rozczarował, ponieważ choć odczuwam cień sympatii do Neili ze względu na jej szlachetność, tak przez brak rozbudowy postaci nie potrafię znaleźć w niej jakiejkolwiek głębi. Cierpią na tym również czarne charaktery, których choć powinniśmy nienawidzić, tak naprawdę mimo popełnianych zbrodni nie wywołują niechęci. Po czytelniku emocje związane z tymi bohaterami spływają jak po kaczce.

Największy problem stanowi sposób prowadzenia narracji oraz ogólny styl North. Żeby jednak o tym mówić, należy rozbić to na czynniki pierwsze. Narracja prowadzona jest na dwóch  (a może nawet trzech?) płaszczyznach czasowych: teraźniejszości, opisywanej dość krótko i pobieżnie oraz o wiele bardziej rozbudowanej przeszłości. Ta druga jednak pełna jest wspomnień głównego bohatera, a zatem przeskoków w jeszcze dalszą przeszłość, choć niekoniecznie ułożonych chronologicznie. Za trzecią, czasem przebijająca się płaszczyznę, można uznać marzenia i wyobrażenia Theo na temat jego życia. To wszystko może wprowadzać pełen chaos, jednak jeżeli ktoś z was czytał coś autorstwa North, wie, że tego typu przeskoki, składające się na życie bohatera nie są niczym nadzwyczajnym. Co więcej są one ciekawe i łatwo je śledzić. Pojawił się za to inny zgrzyt: czytelnik mógłby się spodziewać, że te linie zetkną się ze sobą w bardziej oczywisty sposób. Zamiast tego pozostałam z poczuciem niedosytu i chaosu.

Po drugie problem może stanowić fakt, że autorka pozostawia niektóre zdania bez zakończenia bądź rozpoczyna je w połowie. Z kolei dialogi nie zawsze zostały przez nią oznaczone w jakikolwiek sposób. Co więcej tekst chwilami można uznać za zapisany w sposób charakterystyczny dla wierszy. Niestety, to razi. Chociaż widać, że autorka starała się tutaj o pewną artystyczność, to obawiam się, że chwilami jest to przerost formy nad treścią. W niektórych przypadkach zabieg ten ma sens, reprezentując stan głównego bohatera. Ja z czasem przyzwyczaiłam się do takiej formy i przestałam ją zauważać. Nie oznacza to jednak niczego dobrego, po prostu nauczyłam się to ignorować, aby łatwiej przejść przez lekturę książki...

Po trzecie, i dla mnie zarazem najgorsze, North napisała tę książkę w bardzo suchy sposób. 84 000 przepełnione jest opisami, które, choć nie zawsze wydawały się konieczne, czytało się całkiem w porządku. Z kolei dialogi są... nienaturalne, zupełnie jakby słowa nie były wypowiadane przez ludzi. Okropnie mnie to bolało, ponieważ ilekroć widziałam, że zbliżam się do jakiejś ściany dialogów, wiedziałam, że poczuję dezorientację. I ponownie: chociaż czasami potrafiłam to zrozumieć, gdyż główny bohater ma bardzo specyficzny charakter, tak w większości przypadków czytanie dialogów męczyło.

Podsumowując, bardzo chciałam stanąć w obronie 84 000 ze względu na sympatię do North. Niestety nie mogę tego zrobić z powodu licznych zgrzytów związanych z narracją oraz nijakimi bohaterami. Warto jednak pamiętać, że sam pomysł autorka miała naprawdę dobry, a wizja świata, którą roztacza przed czytelnikami jest fascynująca i przerażająca. 84 000 skłania do refleksji, a przypuszczam, że to przyświecało North przy pisaniu tej powieści. W takim przypadku: udało się jej.

Komentarze

  1. Bardzo intrygująca okładka, lubię takie kolory, ale czy fabuła mnie przekonuje? Na pewno zaciekawia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka świetna, spójna z innymi powieściami North wydanymi w Polsce. Świat książki się tutaj postarał! Co do fabuły - ciekawi, fajny pomysł, ale no... coś w wykonaniu mnie osobiście zawiodło. Ale najlepiej przekonać się na własnej skórze.

      Usuń
  2. Świetnie napisana recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedyś po nią sięgnę z ciekawości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Tobie spodoba się bardziej niż mnie.

      Usuń
  4. A może to z dialogami to błąd tłumacza, a później korektor czy redaktor tego nie zauważył xD
    Nie zamierzam oczywiście czytać, jakoś od początku mnie nie pociągała. I nie lubię, gdy nie mogę odczuwać emocji względem bohaterów, więc jest stracona na wieki xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest błąd tłumacza, taki sam zapis (nieoznaczenie dialogu) występuje również w oryginale. Widziałam, że na Goodreads też ktoś na zwracał uwagę.
      Ach i wiele też nie tracisz :P

      Usuń
  5. nie porwała mnie ta książka

    OdpowiedzUsuń
  6. Pomysł wydaje się początkowo intrygujący, ale wszystkie minusy, które wymieniłaś skutecznie zniechęcają mnie do sięgnięcia po tę pozycję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwi mnie to :/ Te minusy niestety mocno zniechęcają, ale trudno o nich nie mówić.

      Usuń
  7. Interesująca recenzja dobrze ze od razu podajesz minusy

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza