„Królestwo popiołów‟ część 2 – Sarah J. Maas [recenzja przedpremierowa]


Ostatnia nadzieja wszystkich, którzy marzą o wolności, tli się na Północy, gdzie Terrasen dzielnie stawia czoła hordom Morath. Tam, gdzie w pierwszej linii szaleje Aedion na czele Zguby. Tam, dokąd zmierzają Aelin, Chaol i Rowan, wiodąc nieoczekiwanych sprzymierzeńców. Tam, dokąd odwraca głowę Manon Czarnodzioba, szykując plan zjednoczenia wiedźm.

Na mroźnej Północy splotą się nici przeznaczenia. Ale czy pod murami dumnego Orynthu niezwykła intryga Aelin Ashryver Galathynius znajdzie rozwiązanie? Czy mimo zimnych wichrów, morza krwi i powszechnego przerażenia zakwitnie miłość i nastanie pokój?

Miałam to szczęście, że po lekturze pierwszej części finałowego tomu Szklanego tronu od razu mogłam sięgnąć po kontynuację. Nie spodziewałam się jednak, że pisząc recenzję pierwszej części popełnię tak ogromny błąd, za który muszę was przeprosić. W tamtej recenzji napisałam, że Maas gwarantuje nam emocjonalny rollercoaster. Tak naprawdę, to dopiero ta część Królestwa popiołów zasługuje na takie sformułowanie. Ale po kolei...

Wszystkie karty zostały już rozegrane. Sojusznicy zostali zebrani, a sytuacja na północy jest coraz to gorsza. Ostateczna walka zbliża się wielkimi krokami i właściwie nie wiadomo, czego się spodziewać. Aelin z częścią swoich przyjaciół jest daleko od Orynthu, a tam z godziny na godzinę nadzieja na przeżycie jest coraz mniejsza. Dlatego też nasza główna bohaterka musi się spieszyć, aby uratować świat i zdobyć należny sobie tron.

Historia, która została pokazana w drugiej części Królestwa popiołów jest przepełniona akcją od pierwszych stron. Tak naprawdę dopiero tutaj zaczynają się najważniejsze wątki fabularne. Dlatego spodziewajcie się mnóstwa ekscytujących walk, gwałtownych zwrotów akcji oraz rozpaczliwych momentów, na których można uronić kilka łez (albo całkowicie się rozkleić, jak to miało miejsce w moim przypadku).

Ta część Królestwa popiołów stanowi również podsumowanie wszystkich dotychczas rozpoczętych wątków. A zatem zobaczymy, jak potoczyły się relacje między bohaterami, kto przeżyje i jak zostaną rozwiązane pewne problemy, które wcześniej zaistniały. I co mogę powiedzieć? Śledzenie tego wszystkiego jest niezwykle ekscytujące!

Po lekturze Dworów obawiałam się zakończenia Szklanego tronu, ponieważ byłam trochę rozczarowana zwieńczeniem Dworu skrzydeł i zguby. Maas jednak w tym przypadku poradziła sobie o wiele lepiej i jestem niesamowicie usatysfakcjonowana tym, jak została rozwiązana fabuła. Widać też poprawę w przypadku bitew, które również wydawały się o wiele bardziej naturalne w swoich skutkach i lepiej przedstawione niż miało to miejsce w Dworach.

Niby trudno tutaj mówić o jakiejś wielkiej przemianie bohaterów w stosunku do poprzedniej części, jednak widać, że Maas włożyła wysiłek w przekazanie sytuacji Aelin. Nie miała ona lekko i niestety odbiło się to na jej psychice. W związku z tym po raz kolejny pokazane nam jest, że bohaterka musi walczyć o siebie, swoich bliskich i wykazać się niezmierzoną odwagą. Co jednak zasługuje na ogromną pochwałę, to fakt, że autorka nadała znaczenia również drugoplanowym postaciom i wyszło to niesamowicie.

Na temat stylu nie ma sensu się za bardzo rozwodzić, ponieważ jest on taki sam, jak w przypadku pierwszej części. Maas jak zawsze utrzymuje poziom, piszcząc w bardzo przystępny i lekki sposób. Tworzy narrację w taki sposób, że książkę praktycznie pożera się w jeden dzień!

Podsumowując, gorąco polecam lekturę Królestwa popiołów wszystkim fanom tej serii. Zwieńczenie przygód Aelin trzyma czytelnika w napięciu, wywołuje w nim liczne emocje oraz wiele razy zaskakuje. Najkrócej mówiąc: jest to świetne podsumowanie serii!
Za egzemplarz dziękuję: 

Komentarze

  1. Dobra, to czas się za tą sagę zabrać! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zatrzymnałam się na 3 czesci, ale tylko dlatego, że muszę nadgonić ksiażki recenzenckie. Już niedługo wracam do Maas. A czemu musisz Warcross przeczytac do magisterki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że szybko będziesz mogła wrócić do Maas! :D
      Piszę o wizerunku hakerów w popkulturze i przełożeniu go na postrzeganie tej społeczności w rzeczywistości. Szukałam książki, gdzie będzie silnie zarysowana postać hakerska, a "Warcross" się na taką zapowiada. Stąd też moje zainteresowanie :D

      Usuń
  3. Świetna recenzja, kulturalna meduzo :D Na pewno muszę się kiedyś wziąć całą serię Maas, bo tyle o niej słyszę, że głowa mała hahahah
    Zapraszam również do mnie, może znajdziesz coś, co cię zainteresuje :P
    Pozdrawiam serdecznie!
    librodk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      O Maas jest teraz w Polsce głośno i wcale mnie to nie dziwi. Jej książki nie są bez wad, ale wypadają naprawdę ciekawie. Autorka ma pewne pomysły i potrafi wywołać niesamowite emocje u odbiorcy!

      Usuń
  4. Tak, tyle akcji! Myślałam, że już nie dam rady, ale dotrwałam. Kocham kreacje również bohaterów drugoplanowych, ogólnie każdy bohater ma taki swój charakter, jest inny i to wszystko jest takie wyjątkowe. Bardzo się cieszę z tego tomu, no ale będzie mi brakować tego świata! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda! Również się cieszę z tych kreacji, nawet Chaol już mi w tym tomie nie przeszkadzał! :D

      Usuń
  5. Też się bałam jak cholera zakończenia, bo jednak to mega złożona seria. Ale na szczęście było cudne <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza