„Rytmatysta‟ – Brandon Sanderson [recenzja]

Joel ponad wszystko pragnie zostać Rytmatystą. To oni mają moc nadawania życia dwuwymiarowym rysunkom zwanym kredowcami. Swoje zdolności wykorzystują w walce z dzikimi kredowcami, bezlitosnymi istotami, które pozostawiają za sobą zmasakrowane trupy.

Jako syn zwyczajnego wytwórcy kredy, Joel może jedynie przyglądać się, jak młodzi Rytmatyści uczą się magicznej sztuki. Jednak pewnego dnia otrzymuje szansę – uczniowie zaczynają znikać, a on zostaje pomocnikiem profesora, który ma zbadać zabójstwa młodych adeptów. 

Od kiedy przeczytałam Z mgły zrodzonego Brandona Sandersona, sięgam po książki tego autora w ciemno. Dlatego też kiedy pojawiła się informacja o polskiej wersji Rytmatysty, wiedziałam, że będę musiała to przeczytać przy pierwszej nadarzającej się okazji. I chociaż po zakupie książka trochę musiała poczekać, to plan w końcu udało mi się zrealizować. A jak to wyszło? 

Historia zaprezentowana w Rytmatyście nieco różni się od tych, do których przywykłam, co może wynikać z faktu, iż ta powieść dedykowana jest młodzieży. Właściwie na pierwszy rzut oka można powiedzieć o pewnej typowości – chłopak o wielkich marzeniach w szkole dla Rytmatystów, wojowników, których bronią są magiczne rysunki stworzone za pomocą kredy. Joela życie nigdy nie rozpieszczało, a teraz jeszcze zostaje zaangażowany w zbadanie sprawy tajemniczych zniknięć uczniów… 

Sytuacja wyjściowa fabuły jest, jak już wcześniej wspomniałam, nieco stereotypowa. Jednak Sanderson sprawia, że historia ta zaskakuje. Nie spodziewałam się, że rozwiązanie zagadki potoczy się w ten sposób, z kolei poznawanie przeszłości przez Joela było fascynujące. Mogliśmy zaobserwować, jak wydarzenia, w których bierze udział powoli pozwalają mu na rozwój oraz odnalezienie się w świecie, w którym nie sposób, aby spełnił swoje największe marzenie. A to wszystko okraszone jest mniejszymi, ciekawymi momentami, które potrafiły rozbawić. 

Świat stworzony przez Sandersona w Rytmatyście jest intrygujący – ma w sobie pewne naleciałości znane z naszych realiów, np. istnienie Europy, Azji czy Ameryki (choć nie w tej samej formie). Z kolei największym dodatkiem jest wprowadzenie Rytmatyki – magii opartej na matematyce, która dzięki rysowaniu kredą umożliwia pokonanie dziwnych stworów, kredowców. I jak zwykle autorowi wyszło to fenomenalnie! Nie wiem, jak jeden człowiek może mieć tyle pomysłów na niezwykle złożone i intrygujące realia, a jednak jemu zawsze się udaje! Jestem zafascynowana tym światem i liczę na rozwinięcie go w następnych tomach. 

Sanderson ma talent do tworzenia postaci kobiecych, które po prostu da się lubić. Nigdy nie są miałkie, a przy tym nie prezentuje ich jako niezniszczalne Mary Sue – autor potrafi zachować w tworzeniu ich złoty środek. Niestety wydaje mi się, że w przypadku jednego z głównych bohaterek, Melody, coś zawiodło. Może wynika to z moim osobistych sympatii i antypatii do pewnych cech charakteru, ale w większości przypadków ta postać najzwyczajniej w świecie wkurza. Na szczęście pozostali bohaterowie wypadają o wiele lepiej – są barwni, intrygujący, przechodzą przemianę oraz potrafią zaskoczyć. Wierzę, że w następnych tomach Sanderson sprawi, że będą jeszcze ciekawsi! I mam nadzieję, że Melody stanie się nieco mniej denerwująca… 

W Rytmatyście dużo dobrego robi strona graficzna – nie tylko okładka autorstwa Dominika Brońka, ale również zawarte w książce ilustracje wykonane przez Bena McSweeneya. Co ciekawe, nie obrazują one wydarzeń zapisanych na stronach powieści, a prezentują czytelnikowi informacje dotyczące nauki/systemu magicznego opracowanego przez Sandersona – Rytmatyki. A zatem po każdym rozdziale dostaniemy ilustracje, objaśniające sposób funkcjonowania tej magii z krótkimi komentarzami, które sprawiają, że książka staje się o wiele bardziej przejrzysta i zrozumiała. 

Nie sposób nie wspomnieć tutaj o stylu pisania Sandersona, który dotychczas zachwycał mnie w każdej książce. I chociaż tutaj wszystko jest napisane ładnie, płynnie oraz bardzo plastycznie, tak nie powiedziałabym, że dał z siebie 100%. Może wynika to z grupy docelowej czytelników – Rytmatysta w przeciwieństwie do np. Drogi królów skierowany jest do młodzieży, a zatem Sanderson mógł postawić na prostszy język, co wcale nie stanowi wady. Chcę jednak żeby wytrwali czytelnicy Sandersona mieli świadomość, że poziom – choć dalej wysoki – plasuje się nieco niżej na tle innych jego powieści z gatunku high fantasy. 

Podsumowując, Rytmatysta jest o wiele prostszą książką na tle innych tego autora, co wcale nie oznacza, że gorszą. Jak zwykle Sanderson zaprezentował intrygującą historię z zaskakującymi rozwiązaniami, fascynujący świat oraz nietuzinkowych bohaterów. I chociaż wśród wszystkich jego książek Rytmatysta nie znajdzie się blisko podium, tak na pewno chętnie sięgnę po drugi tom, gdy tylko pojawi się na rynku! 

Komentarze

  1. ''Rytmatysta'' bardzo pozytywnie mnie zaskoczył - również nie mogę się doczekać drugiego tomu! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten Sanderson, już tyle razy czułam się kompletnie sprzedana tymi wszystkimi zachwytami, ale wciąż nie sięgnęłam po żadną z jego książek. Może nie zacznę od tej konkretnej, ale przynajmniej sobie zapiszę, żeby nie zapomnieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to jest fenomenalny autor, więc nie uważam, aby zachwyty nad nim były przesadzone. Naprawdę uważam, że warto zapoznać się z jego twórczością, choć też uważam, że lepiej rzucić się na głęboką wodę i spróbować z czymś poważniejszym, niż "Rytmatysta".

      Usuń
  3. Słyszałam o tej książce i mam zamiar się za nie długo za nią zabrać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się ciekawie, ale to raczej nie mój klimat.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza