The Crown [recenzja 3 sezonu]


Minęły lata od wstąpienia na tron Królowej Elżbiety. Nie oznacza to jednak, że czeka na nią i jej bliskich mniej problemów.

Od kiedy wciągnęło mnie The Crown, wyczekiwałam z niecierpliwością trzeciego sezonu. Może i nigdy nie należałam do grona osób, które śledziły informacje o brytyjskiej rodzinie królewskiej, jednak mimo to bardzo szybko wkręciłam się w produkcję obrazującą ich historię.

Trzeci sezon pokrywa część lat sześćdziesiątych oraz siedemdziesiątych, ekranizując kilka istotnych i znanych nam wydarzeń, jak np. lądowanie człowieka na Księżycu. Zostaje on również ubarwiony o elementy, które nie miały miejsca w rzeczywistości, jednak pozwalają one na to, by widz lepiej się bawił w trakcie oglądania netflixowskiej produkcji (np. duża część odcinka Bubbikins).
Oprócz śledzenia losów królowej Elżbiety oraz jej siostry, Małgorzaty, postawiono również na pokazanie niektórych wydarzeń dotyczących księcia Karola oraz księżniczki Anny. I przyznam szczerze, że momenty, w których się pojawiają są moimi ulubionymi. Zresztą odcinek Tywysog Cymru, który w skupia się tylko na księciu Karolu, jest dla mnie najlepszym w całym sezonie – najbardziej fascynującym, w którym nie zauważyłam upływu czasu.

Właściwie większość zaprezentowanych wydarzeń szczerze mnie zaintrygowała. A czasami oprócz zainteresowania, które zmuszało mnie do googlowania, pojawiło się i poruszenie. Aberfan zapewne dotknie czułej struny w każdym widzu, szczególnie jeżeli podobnie jak ja, nie miało się szczególnej wiedzy na temat tej katastrofy.

Zresztą w tym sezonie nie dostaniemy tylko trudnych momentów, które znamy (bądź nie) z lekcji historii, ale również masę rodzinnych dramatów – brak zrozumienia, brak dostrzeżenia, pogodzenie się ze starością, zdrady oraz romanse. W tej kwestii możemy się jedynie domyślać, na ile niektóre elementy są adekwatne do rzeczywistości. To jednak sprawia, że widz nie może oderwać się od ekranu oraz sympatyzuje z niektórymi bohaterami bardziej niż z innymi.

Jednak i na te odcinki, które szczerze mnie zainteresowały, przypada parę takich, które uważam za nieco nudniejsze. Nie oznacza to, że są one złe. Po prostu zabrakło mi w nich „tego czegoś‟, co sprawia, że w napięciu oglądam każdą kolejną scenę. W przypadku Moondust muszę przyznać, że chwytałam się na sprawdzaniu, ile zostało jeszcze do końca odcinka... Na szczęście te mniej ciekawe elementy dalej są wykonane na bardzo wysokim poziomie, a lekka niechęć nie trwa długo.
Najbardziej ryzykownym elementem, który stanowił zarazem ogromną szansę dla produkcji, była zmiana praktycznie całej obsady aktorskiej. Twórcy słusznie doszli do wniosku, że Claire Foy i Matt Smith nie mogą odgrywać tych samych postaci, które postarzały się o ćwierć wieku. Dlatego też postawiono na kilka bardzo znanych nazwisk w kinematografii, które przyciągnęły oko niejednego widza. W końcu królową gra teraz Olivia Colman, z kolei jej młodszą siostrę Helena Bohnam Carter.

Osobiście uważam, że wymiana aktorów była doskonałym pomysłem. Co prawda współczesna charakteryzacja oraz efekty specjalne bez problemu pozwalają na postarzenie aktorów, jednak miło wiedzieć, że zdecydowano się zaoszczędzić na sztuczności. Poza tym postawiono na naprawdę wybitnych aktorów, którzy spisali się w swoich rolach fenomenalnie, naśladując pewne elementy zapoczątkowane przez aktorów grających w pierwszym i drugim sezonie.

Co prawda niektórzy fani zarzucają, że doszło do zbyt dużej rozbieżności w zachowaniach aktorów i faktycznie, zgadzam się, że niektóre możemy zauważyć, jednak nie traktuję ich jako bardzo poważny problem. Wiadomo, że każdy aktor nada swojej postaci nieco innej mimiki czy charakteru – całkowite naśladownictwo w gruncie rzeczy mogłoby być gwoździem do trumny. Jednak mimo to jestem usatysfakcjonowana tym, jak aktorzy odgrywali swoje role, choć osobiście wolałam Foy od Colman (co może wynikać bardziej z indywidualnych preferencji, niż faktycznych umiejętności tych dwóch aktorek).

Zostając jeszcze na chwilę przy aktorach, ponieważ trudno porzucić ten element bez odpowiedniego pokrycia, jak dla mnie zwyciężyła Erin Doherty w roli księżniczki Anny. Przyznam, że niewiele wiem na temat tego, jak realnie oddała ona tę postać, jednak jej charakter oraz gra aktorska mnie uwiodły. Żałuję, że w tym sezonie nie poświęcono jej więcej czasu, jednak liczę, że w czwartej odsłonie The Crown zawita na ekranach jeszcze kilkukrotnie.
Oczywiście nie sposób nie wspomnieć o tym, jak zadbano o to, by poszczególne elementy były odpowiednie pod względem czasów, w których rozgrywa się akcja. A zatem widzimy to w samochodach, budownictwie, muzyce czy ubraniach. I może to ostatnie nie przejawia się zbyt często, biorąc pod uwagę dość charakterystyczną dla królewskiej rodziny modę, jednak zobaczymy kilka razy bohaterów w ubraniach typowych dla lat siedemdziesiątych.

Ogólnie rzecz ujmując, zbierając w całość wykonanie The Crown, można jedynie się zachwycać. Jestem naprawdę zadowolona z tego, jak wykonano zdjęcia oraz jak zadbano o drobne elementy wizualne. Odwalono pod tym względem kawał dobrej roboty!

Podsumowując, trzeci sezon The Crown to świetna kontynuacja, która ponownie pozwala nam na zajrzenie do losów rodziny królewskiej. Oczywiście nie można traktować tej produkcji jako wiarygodnego źródła wiedzy historycznej, jednak na pewno przybliży nam sylwetkę Królowej Elżbiety oraz jej rodziny. Ja dość dobrze bawiłam się w trakcie oglądania i gorąco polecam ten serial również tym, którzy jeszcze nie mieli z nim styczności.

Komentarze

  1. Już zdążyłaś obejrzeć trzeci sezon? Dopiero miał premierę! :D Miałam podejście do The Crown, ale odpadłam na samym początku. Zapewne jeszcze wrócę, ale póki co to nie był odpowiedni czas ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że zdecydujesz się wrócić, bo warto :D
      A co do tempa oglądania - widziałam recenzje na dwa dni po premierze trzeciego sezonu!

      Usuń
  2. Na razie nie miałam czasu obejrzeć trzeciego sezonu, ale uwielbiam dwa poprzednie, więc to tylko kwestia czasu. Nie przeszkadza mi zmiana aktorów, bo jest świetna.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że znajdziesz czas na trzeci sezon :D

      Usuń
  3. Niestety nie oglądam nie jestem wielką fanką takich seriali a o królowej i ich wszystkich sprawach mam na codzien bo mieszkam w anglii hehe i w gazetach jest ich pełno codziennie.

    NASZ BLOG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem :D
      No przyznaję, że nie jest to produkcja dla każdego.

      Usuń
  4. Nie oglądałam jeszcze. Na razie nie zaciekawił mnie

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza