„Miasteczko Wayward Pines‟ [pierwsze wrażenia]


Witamy w Wayward Pines, gdzie raj to dom. 

Jest to amerykański serial obecnie wychodzący, który miał premierę 14 maja 2015 roku. Do dzisiaj wyszło pięć odcinków i, o ile dobrze się orientuję, to wyjdzie jeszcze drugie tyle przed końcem pierwszego sezonu. Fabuła oparta jest na trylogii Wayward Pines Blake'a Croucha (w Polsce wydane przez wydawnictwo Otwarte). I widząc, że całą fabułę autor ujął w tych trzech książkach, mam nadzieję, że serial również zakończy się na pierwszym sezonie, a nie podzieli losu choćby Pod kopułą, gdzie z czasem wszystko zostaje rozwinięte w innym kierunku, niż było w książce.

Twórcami tego serialu są: Chad Hodge i M. Night Shyamalan (reżyser Szóstego zmysłu). Serial emitowany jest na kanale FOX w czwartki o dwudziestej drugiej - dokładnie w tym samym czasie, w którym emitowany jest w Stanach Zjednoczonych. W rolę głównego bohatera wcielił się Matt Dillon (znany z Miasta gniewu). 

Ethan Burke (Matt Dillon), pracujący jako tajny agent w Secret Service, razem z innym pracownikiem udaje się z siedziby w Seattle do małego miasteczka Wayward Pines w Idoho, aby odnaleźć dwójkę zaginionych agentów federalnych. Niestety, gdy są już prawie u celu, dochodzi do czołowego zderzenia z ciężarówką, w wyniku, którego ginie partner Burke'a, a on sam zostaje przetransportowany do szpitala w Wayward Pines.

Miasteczko z pozoru wydaje się być idealne. Ludzie się uśmiechnięci, pogodni, każdy ma pracę, dba o sąsiadów (do czasu)... Jednak z miasta nie można wyjechać, telefony nie działają, nie ma telewizji ani internetu, a wszyscy, jak ognia unikają tematu co się działo z nimi wcześniej. Całe ich życie jest podporządkowane kilku prostym zasadom:

Nie próbuj uciekać.Nie rozmawiaj o przeszłości. Nie rozmawiaj o poprzednim życiu.Zawsze odbieraj telefon, gdy zadzwoni.Pracuj ciężko, bądź szczęśliwy, i ciesz się swoim życiem w Wayward Pines! 

Szczerze powiedziawszy, kiedy oglądałam pierwsze odcinki, cała akcja kojarzyła mi się z komunizmem: system donosicielstwa, pozorna radość z życia, każdy ma pracę, każdy ma dom, obawiają się kogoś, kto rządzi i zawsze rzucają się do telefonów, gdy tylko zadzwoni ktoś z góry (scena wypisz wymaluj z Mistrza i Małgorzaty Bułhakowa). Oczywiście ludzie do końca nie wiedzą, kim właściwie są założyciele miasteczka, jak to wszystko powstało i dlaczego tam są. Aczkolwiek są świadomi, że trzeba przestrzegać tych wszystkich zasad, jeżeli nie chce się zginąć, gdyż publiczne egzekucje są tu zwyczajną karą - parafrazując łacińską sentencję: cuius regio, eius lex.

Niektórzy próbują się przeciwstawiać, ale strach jest silniejszy od nich, stąd większość akceptuje swój los, nie do końca wiedząc, na co właściwie się godzą. Jedną z osób, które buntują się przeciwko temu porządkowi rzeczy jest Ethan Burke, który próbuje skontaktować się z rodziną czy szefem, a jednak telefony milczą. Chce rozgryźć zagadkę tego miasta, wielokrotnie narażając się na niebezpieczeństwo. Tutaj pojawia się pewien mankament. Każdy przeciętny obywatel za wyczyny naszego kochanego głównego bohatera już dawno zostałby stracony, a jednak ten ma się całkiem dobrze. Wiem, że nie można go usunąć, jednak wydaje mi się to trochę irytujące, że mimo swoich przewinień wszystko mu uchodzi na sucho, kiedy innym lżejsze zbrodnie nie są darowane. 

W czasach powszechnego fałszu mówienie prawdy jest herezją. 

Jest to thriller psychologiczny z nutą tajemnicy, a przynajmniej tak twierdzi jedna z baz filmowych. I muszę się z tym zgodzić. Społeczeństwo miasteczka jest przedstawione na pewno w intrygujący sposób. Pokazana jest masowość, możliwości manipulatorskie oraz to, jak ludzie potrafią działać pod presją strachu. Naprawdę momentami miałam odczucie, jakbym oglądała propagandę socjalistyczną przeniesioną we współczesne czasy. I to jest swego rodzaju plusem, bo dodaje czegoś - można by rzecz - oryginalniejszego.

Tajemnic faktycznie jest tu od groma. Największą jest samo miasteczko oraz dziwne paradoksy czasowe, które możemy już dostrzec, oglądając zapowiedź, emitowaną na FOXie. Mnie osobiście to naprawdę zaciekawiło i wyczekiwałam jakiś odpowiedzi na pytania, które rodziły się w mojej głowie. Wyjaśnienie niektórych spraw otrzymałam w piątym odcinku, ale jednocześnie wzbudziły one parę zagwozdek i niepewności.

Jeżeli chodzi o część związaną z thrillerem, to moim zdaniem najbardziej przerażającą częścią tego serialu jest czołówka, którą możecie zobaczyć poniżej. Jest ona dość psychodeliczna, perspektywa przedstawienia tego miasteczka oraz jej mieszkańców jako makietę oraz melodia w tle... Już od pierwszego odcinka wzbudzała ona we mnie dreszcze i teraz, gdy obejrzałam piąty odcinek, dalej jestem nią lekko zaniepokojona. 


Póki co serial bardzo mi się podoba i liczę na to, że do końca utrzyma dobry poziom. Jest naprawdę intrygujący i warty zobaczenia. 

Komentarze

  1. Seriale to nie moja bajka. A i sama trylogia nie zachęca mnie do siebie ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam pierwszą część trylogii i okazała się czymś nieco innym, niż się spodziewałam ;) Być może jeszcze do niej wrócę, ale na razie zainteresował mnie serial. I teraz pytanie za sto punktów: czy są w nim brutalne sceny (pokazane dosłownie) i generalnie czy jest się czego bać? Bo niestety jestem strasznym cieniasem.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza