Ty [recenzja 1 sezonu]

Menadżer księgarni zakochuje się w początkującej poetce. Z czasem zaczyna mieć obsesję na punkcie kobiety i likwiduje każdą przeszkodę mogącą zaszkodzić ich relacji.

Do Ty podchodziłam bez większego entuzjazmu. W zwiastunie zobaczyłam dwóch znajomych aktorów (Penn Badgley z Plotkary i Shay Mitchell ze Słodkich kłamstewek), przeczytałam, że produkcja pochodzi od twórców Riverdale, a temat stalkera wydawał się całkiem interesujący. Poza tym: obejrzenie odcinka pilotażowego jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło, prawda?

Joe zakochany w swojej klientce, Beck, postanawia dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Do tego stopnia, że decyduje się ją śledzić nie tylko w social mediach, ale również fizycznie, poznając jej plan dnia, obserwując ją przez okno oraz uczęszczając do typowych dla niej miejsc. Z czasem jednak wchodzi to na nowy poziom, ponieważ Joe chce znacząco zmienić życie Beck pod własne dyktando, decydując o tym, z kim powinna się zadawać. Niektórzy jednak przypuszczając, że z chłopakiem nie wszystko jest w porządku, a to doprowadza do licznych ekscytujących wydarzeń.

Pierwszy epizod wypada naprawdę dobrze i jest jednym z lepszych pilotów, jakie widziałam. Urzekła mnie specyficzna narracja prowadzona z perspektywy głównego bohatera, Joego. Każde sformułowanie to jego myśl, która pokazuje, jak mężczyzna postrzega dość specyficzną sytuację, w jakiej się znalazł. Dzięki temu dostajemy ciekawy portret psychologiczny Joego. Z kolei kreacja postaci przez Badgleya już od początku sprawia, że widać w niej realizm oraz człowieka na granicy szaleństwa.
Dalsze odcinki co prawda nie dorównują pilotowi, jednak również są na dobrym poziomie. Akcja wciąga widza, sprawiając, że wiele razy zastanawia się on, co nastąpi za chwilę. Z ciekawością śledzi się losy bohaterów, widząc, jak sytuacja staje się coraz bardziej napięta. Ze względu na nieprzewidywalność Joego oraz masę sekretów, które skrywa, Ty wiele razy zaskoczy.

Niektóre rozwiązania są nietypowe, a to jest ogromnym plusem, ponieważ zaczynając przygodę z Ty, spodziewałam się, że wiem, jak potoczy się ta historia. Okazuje się jednak, że nie udało mi się odgadnąć wielu elementów. I dobrze! Dzięki temu produkcja zdobyła kilka dodatkowych punktów i na pewno zapadnie mi w pamięć. 

Historia nie pozostaje bez wad. Są pewne wątki, które porzucono po dość znikomym wyjaśnieniu, jakby licząc, że nikt się nie zorientuje, że coś jest nie tak. Cóż, ja się zorientowałam i bardzo nie podoba mi się takie niedociągnięcie. Na szczęście jest to zjawisko na niewielką skalę, dlatego nie odbiera to zadowolenia z oglądania (bo nie mogę powiedzieć, że da się ot tak przymknąć oko).

Kolejnym elementem, z którego nie jestem zadowolona, to otwarte zakończenie, wskazujące, że niebawem czeka nas drugi sezon. Osobiście uważam, że o wiele ciekawszym i innowacyjnym zakończeniem byłaby drobna modyfikacja, która stanowiłaby klamrę fabularną. Co prawda nieco trudniej wtedy o drugi sezon, ale czy naprawdę potrzebujemy, aby każda historia była rozwleczona na dziesiątki odcinków?
Przy takiej produkcji nie sposób nie powiedzieć czegoś o bohaterach! Jak możecie wiedzieć: lubię czarne charaktery. Nawet jeżeli ich postacie są okropne i szczerze ich nienawidzę, to potrafię docenić cudowną kreację, która sprawia, że dany antagonista jest taki, jaki być powinien (np. Dolores Umbridge, Ramsay Bolton). Dlatego też, ilekroć zaczynam oglądać produkcję, gdzie pojawia się ktoś całkowicie niepoukładany, okrutny i czasami wyzuty z emocji, to z ciekawością przyglądam się, jak aktor sobie poradził.

A Penn Badgley poradził sobie świetnie! Jeżeli ktoś z was oglądał Plotkarę i uważał, że Dan jest nieco skrzywiony, to powinien zobaczyć, jak ten aktor spisał się w Ty. Doskonale wykreował swojego bohatera, który jest stalkerem, potrafiącym dokonać wszystkiego, w imię swojej „miłości‟. Jest przebiegły, potrafi przemyśleć, jaki ruch wykonać następny oraz śmiało można go uznać za niezłego manipulatora. Jednocześnie ze względu na oryginalną narrację, możemy nawet lepiej zajrzeć do jego głowy! To z kolei sprawia, że dowiadujemy się, w jaki sposób usprawiedliwia swoje czyny, w pierwszych odcinkach powołując się nawet na „rycerskość‟.

Joe jest najlepiej wykreowaną postacią, ponieważ druga z najważniejszych postaci jest... nudniejsza. Beck zdaje się brakować charakteru. Jest podatna na manipulację i przez cały sezon widzimy, jak pomiatają nią różnego rodzaju ludzie, a ona im ulega bez walki. Brakuje jej ciekawych cech, które wzbudzałyby sympatię u widza. Beck, mimo że próbuje się jej dopisać błyskotliwość i talent, jest nijaka i miałka.
Poboczni bohaterowie są mniej istotni. Nie zostają przedstawieni zbyt szczegółowo, ale nie jest to wcale takie dziwne: narracja prowadzona jest z perspektywy Joego, a ten jest zafiksowany na punkcie Beck. Stąd też nieszczególnie przejmuje się innymi bohaterami, o ile nie stoją na drodze do jego szczęścia z ukochaną. W takim przypadku dostają trochę czasu ekranowego i na najwięcej zasłużyła Peach, przyjaciółka Beck.

Peach jest ciekawie wykreowana, jednak nie powala na kolana. Jasne, dowiadujemy się trochę na jej temat, poznajemy jej motywacje oraz historię, jednak zabrakło mi czegoś wow. Mimo to wypada o wiele lepiej od Beck. Peach jest złożoną postacią, nieco zniszczoną przez wydarzenia z przeszłości i bezkompromisową. Dzięki temu utrudnia życie Joemu, nadając tempa historii.

Podsumowując, jestem zadowolona z Ty, serial na pewno jest godny polecenia, chociaż nie bardzo cieszę się na perspektywę kontynuacji. Może się jednak okazać, że ponownie się zdziwię i drugi sezon okaże się równie dobry (a może lepszy!).

Nie bądź ukwiał, polajkuj Kulturalną Meduzę na Facebooku!

Komentarze

  1. Prawdę mówiąc, nie znam tego serialu. Ale sądząc z opisu, fabuła zasadza się na bardzo ciekawym pomyśle ;).

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza