„Więcej niż słowa‟ – Brigid Kemmerer [recenzja]


Rev każdego dnia pracuje nad tym, aby utrzymać swoje wewnętrzne demony w ryzach. Chce poukładać swoje życie i zapomnieć o czasie sprzed adopcji. Pewnego dnia, kiedy na osiemnaste urodziny dostaje list od ojca, traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa powracająz pełną siłą.

Tymczasem Emma chowa się przed realnym światemw cyberprzestrzeni. Kodowanie jest prostsze, bardziej przewidywalne, a przez to bezpieczniejsze niż kontakt z toksycznymi rodzicami. Kiedy Rev i Emma spotykają się, połączy ich nie tylko miłość, lecz także sekrety. Choć ich problemy wydają się całkiem różne, postanawiają wspólnie stawić im czoła.

Więcej niż słowa to kontynuacja Listów do utraconej, choć kompletnie się tego nie spodziewałam i byłam w sporym szoku, kiedy to odkryłam. Książki nie nawiązują do siebie szatą graficzną, więc założyłam, że to osobna historia, niepowiązana z poprzednią powieścią Kemmerer. Poza tym winię też swoją pamięć, ponieważ sięgając po Więcej niż słowa, nie pamiętałam przyjaciela Declana. Na szczęście po pierwszym stronach dostałam olśnienia i wspomnienia szybko powróciły.

A zatem w tym tomie skupiamy się na Revie, przyjacielu Declana, którego poznaliśmy w pierwszym tomie oraz Emmie. Dla fanów pierwszego tomu mam słodko-gorzką wiadomość: Declan oraz Juliet co prawda pojawiają się, ale stanowią zaledwie postacie drugoplanowe (Juliet nawet trzecio-, czwartoplanową). I chociaż przez to można odnieść wrażenie, że znajomość Listów do utraconej nie jest konieczna, to zalecam sięgnięcie po pierwszy tom.

A co dzieje się tutaj? Rev kocha swoich adopcyjnych rodziców i ma dobre życie, jednak nie jest w stanie zapomnieć o horrorach swojego dzieciństwa. Szczególnie, kiedy jego biologiczny ojciec próbuje się z nim skontaktować, przywracając mroczne wspomnienia. Emma zresztą też nie ma lekko: jej rodzice żyją razem, ale niemal osobno. Nie są też zachwyceni jej ogromną pasją do gier komputerowych, stąd też nie wiedzą, że jedną stworzyła. Choć i ten wirtualny świat nie przynosi jej ulgi: to tam jest prześladowana przez innego gracza.

Więcej niż słowa skupiają się na różnych, istotnych w życiu kwestiach: akceptacji swojej przeszłości, dostrzeganiu człowieka w drugim człowieku, odwadze oraz podążaniu za marzeniami. Pojawiają się też ostrzeżenia przed zagrożeniami czyhającymi w internecie (choć akurat ten wątek średnio podszedł mi do gustu, ale niestety nie mogę wyrazić tego bez spoilerów) oraz przesłania feministyczne.

Niby w książce pojawia się romans, ale nie oczekujcie, że stanowi on oś tej historii. Jasne, relacja między Revem a Emmą ma znaczenie, jednak tak naprawdę istotniejsze są ich prywatne walki ze światem. Kwestia miłości stanowi tutaj zaledwie ułamek całej historii, który można było spokojnie zdegradować do przyjaźni i nie odczułoby się żadnej straty. Chwilami odnosiłam nawet wrażenie, że ich relacja jest zaledwie obok tych wszystkich problemów i tak naprawdę nie ma większego wpływu na podejmowane przez bohaterów decyzje.

Postacie stworzone przez Kemmerer są barwne i ciekawe, a przy okazji nieoderwane od tego, jak w rzeczywistości zachowują się nastolatkowie. Choć Emma czasami może wydawać się nieco zbyt infantylna, to jak dla mnie przejawia typowe cechy charakterystyczne dla okresu dojrzewania w sytuacji, w której wszystko wokół zdaje się walić. Taki realizm jest zdecydowanie na plus i może pozwolić młodszemu czytelnikowi odnaleźć siebie.

Mam jednak drobny problem ze stylem autorki. Nie pamiętam, jak ta sytuacja wyglądała w przypadku Listów do utraconej, ale w kontynuacji coś mi zgrzytało w dialogach. Chwilami wydawały się trochę suche i nienaturalne. Na szczęście oprócz tego nie zauważyłam żadnych innych, większych potknięć, które utrudniałyby lekturę powieści.

Podsumowując, Kemmerer po raz kolejny się popisała! Więcej niż słowa porusza obszerną tematykę, dotykając licznych, istotnych społecznie tematów. Bohaterowie są ciekawi i dający się lubić, z kolei ich otwieranie się na siebie uznaję za urocze. Na pewno jeszcze nie raz sięgnę po książki tej autorki, jeżeli będę miała taką możliwość!
Za egzemplarz dziękuję:
Nie bądź ukwiał, polajkuj Kulturalną Meduzę na Facebooku!

Komentarze

  1. "Listy do utraconej" bardzo mi się spodobały, więc chciałabym kiedyś sięgnąć i po te ksiązkę! :D

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
  2. Interesująca historia. Lubię takie. Zdecydowanie coś dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym układzie koniecznie powinnaś przeczytać :D

      Usuń
  3. Pochłonęłam jednym tchem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się w pełni, co do tego, że autorka się popisała i tą historię pokochałam chyba nawet ciut mocniej niż "Listy do utraconej". Poza samą postacią Reva i tym w jaki sposób autorka przedstawiła jego historię, niezwykle urzekła mnie kreacja relacji Decklana i Reva, którą było widać w poprzednich częściach, ale tutaj, jak dla mnie wybrzmiała w pełni. Brigid Kemmerer chyba znalazła magiczny sposób na oczarowywanie mnie, bo patrząc zupełnie obiektywnie, nie uważam, żeby jej powieści jakoś szczególnie różniły się od innych z tego gatunku, a jednak zapadły mi w pamięć i gdy o nich myślę, zawsze jakoś tak, cieplej mi na sercu. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, relacja Declana i Reva jest świetna :) Niesamowite przedstawienie wyjątkowej przyjaźni!

      Usuń
  5. Jestem zakochana w 'Listach do utraconej', ta książka wywołała na mnie baaaardzo duże wrażenie, odczuwałam mnóstwo emocji! Ale do tej powieści jakoś mnie... nie ciągnie. W sumie nie byłam fanką Reva i czytanie o nim osobnej historii nie wydaje mi się konieczne xD Nie wiem, może kiedyś jeszcze sięgnę, bo jednak lubię Brigid Kemmerer, ale raczej nie w najbliższym czasie ^_^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem :D Cóż, mam nadzieję, że kiedyś się przekonasz, bo myślę, że warto. Aczkolwiek nic na siłę!

      Usuń
  6. Nie wiem czy się skuszę, może kiedyś. Na chwilę obecną próbuję nadrobić zaległości. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli kiedyś będziesz miała wolny czas, to polecam twórczość tej autorki :)

      Usuń
  7. słabo z tymi dialogami, jednak poruszana tematyka jest bardzo ważna, a ja mam tę powieść w planach. Ale po kolei, najpierw Listy do utraconej. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Listy do utraconej" moim zdaniem wypadają o wiele lepiej, więc mam nadzieję, że przypadną Ci do gustu! Miłej lektury!

      Usuń
  8. Fajnie czasem sięgnąć po książkę, w której nie ma demonów, morderców i wszystko jest takie... normalne :D Ale to chyba nie dla mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, to prawda :D Miło poczytać o czymś, co może się wydarzyć w rzeczywistości, choć też wolę te powieści z motywami "magicznymi".

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza