„Córka złodzieja‟ – Jeff Wheeler [recenzja]


Owen Kiskaddon przybył na dwór budzącego postrach króla Severna jako więzień i wkradł się w łaski porywczego monarchy udając, że jest prawdziwie obdarzonym przez Źródło. Dziewięć lat później niegdyś lękliwy Owen wyrósł na pewnego siebie młodzieńca, szkolonego w wojennym rzemiośle i polityce przez diuka Horwatha i zakochanego po uszy w przyjaciółce z dzieciństwa, wnuczce diuka. Błoga przyszłość, na którą czekają Owen i Elysabeth Mortimer wydaje się niemożliwa z powodu machinacji króla.

Pretendent do tronu Severna przysiągł, że odbierze mu koronę Królewskiego Źródła. Severn zamierza jednak uporać się z tą groźbą wykorzystując Elysabeth jako przynętę, by usidlić uzurpatora i zmuszając Owena – który w tej niebezpiecznej grze staje się pionkiem – do wyboru pomiędzy wypełnieniem obowiązku a oddaniem. Gdy truciciele i szpiedzy złowrogo krążą wokół, a na horyzoncie czai się wojna, Owen musi zdecydować się na bolesne poświęcenia, by odeprzeć napierające cienie wojny i klęski. Czy rozdarte serce Owena podąży ścieżką króla, czy też zaryzykuje wszystko dla miłości?

Trucicielka królowej bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, więc po skończeniu lektury pierwszego tomu, nie mogłam się doczekać kontynuacji. Tym bardziej, że akcja miała rozgrywać się aż dziewięć lat po wydarzeniach z Trucicielki królowej, co niosło za sobą przejście z dziecięcego głównego bohatera do już (prawie) dorosłego. Stąd też odetchnęłam z ulgą i już na stałe przestałam obawiać się, że książka okaże się zbyt infantylna.

Z początku jednak zderzyłam się z rzeczywistością, sądząc, że może jednak to założenie było błędne, ponieważ po pierwszych rozdziałach zaczęłam myśleć, że książka będzie nieco zbyt cukierkowa, że każdy zły ostatecznie okaże się być dobry, wszystkich spotka happy-end, a każda przeciwność losu zostanie z łatwością pokonana. Na szczęście takie wrażenie sprawiał zaledwie początek Córki złodzieja, ponieważ niedługo później sielanka się kończy, a życie rzuca bohaterom kłody pod nogi, sprawiając, że na sam koniec czytelnik ma ochotę krzyczeć na bohaterów, autora oraz ogólnie: na czym świat stoi.

W drugim tomie akcja nabiera tempa. Miejsce, w którym rozgrywają się wydarzenia nie jest już ograniczone do Królewskiego Źródła, a zamiast tego poznajemy inne państwa, innych władców oraz inne kultury. Co za tym idzie ogromne znaczenie mają tutaj wątki polityczne. Nie oznacza to jednak, że książka jest nudna! Może potrzeba skupić się nieco bardziej na lekturze, aby nie pogubić się w imionach oraz historii poszczególnych władców, jednak machlojki polityczne i wizje przyszłych sojuszy, jak i wojen sprawiają, że Córka złodzieja trzyma czytelnika w napięciu.

Oprócz politycznych gierek mamy też do czynienia z magią oraz tajemniczymi przepowiedniami. Tak, jak spodziewałam się po lekturze pierwszego tomu, ten wątek został o wiele lepiej rozwinięty w kontynuacji. Dowiadujemy się więcej o obdarzonych przez Źródło, a także o pradawnych legendach, które krążą wśród mieszkańców tego świata. Największe znaczenie dla całej historii ma wątek przepowiedni o Straszliwym Truposzu, który pewnego dnia powróci i zdobędzie należną mu koronę... Tajemnica tego motywu jest fascynująca i czytelnik długo będzie się głowić nad tym, o co tutaj tak naprawdę chodzi.

Jak już wspomniałam – w tym tomie świat przedstawiony zostaje poszerzony o nowe państwa oraz kultury. Widać, że autor skupia uwagę nawet na takich małych elementach, jak różnice w ubiorze, tradycjach oraz zachowaniach. Wprowadza nawet stereotypy, które ubarwiają historię oraz nadają jej realizmu. Osobiście uwielbiam takie małe smaczki, które można znaleźć w książkach, ponieważ świadczą o tym, że autor w pełni przemyślał swój twór przed jego napisaniem.

Bohaterowie w tym tomie są starsi o dziesięć lat, a ten czas znacząco ich wszystkich zmienił. Nie zmieniła się jednak moja sympatia do głównych bohaterów – Owena oraz Evie. Obydwoje są dobrze zbudowanymi i ciekawymi postaciami, nawet jeżeli na samym początku obawiałam się, że Owen jest zbyt naiwny. Po dwóch tomach cyklu Królewskiego Źródła przekonałam się, że Jeff Wheeler stawia na silne postacie kobiece, co na pewno ucieszy niejednego czytelnika. Bohaterki nie są mdlejącymi pannami, a inteligentnymi i znaczącymi dla fabuły postaciami.

Styl autora pozostaje lekki i chociaż jego powieść jest bogata w liczne opisy, to nie są one nużące. Cieszę się, że zabieg zapisków danego bohatera z książki (tym razem jest to historyk), poprzedzających prawie każdy rozdział został zachowany. Dzięki temu wiedza czytelnika o świecie jest o wiele bardziej uporządkowana i nie ma obaw o pogubienie się w poszczególnych wątkach.

Kiedy sięgałam po Trucicielkę królowej, nie spodziewałam się, że ta historia aż tak mnie pochłonie.  Myślałam, że będzie to lekka powieść młodzieżowa ze średnim światem i równie przeciętnymi bohaterami. Nie mogłam się bardziej pomylić! A biorąc pod uwagę, jak ciekawe są wątki, których można spodziewać się w kontynuacji, wprost nie mogę się doczekać Królewskiego zdrajcy.

Za egzemplarz dziękuję:

PS. Założyłam fanpage'a, więc zapraszam do lajkowania Kulturalna Meduza

Komentarze

  1. Czeka, ale pierw Triskiel :D
    Cieszę się, że ciebie tak wciągnęło, bo ja powiem ci szczerze, nieco się obawiam tego przeskoku o 9 lat :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Ciekawi mnie, co powiesz o "Triskelu"!
      Nie jest źle :) Autor dobrze sobie z tym poradził. Swoją drogą trzeci tom też ma się dziać x lat później, więc trzeba się do tego przyzwyczaić!

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza