„Fantastyczne zwierzęta: Zbrodnie Grindelwalda‟ [recenzja bezspoilerowa]

Gellert Grindelwald ucieka z więzienia oraz postanawia stworzyć armię sojuszników, którzy pomogą mu wypełnić jego misję. W tym samym czasie Albus Dumbledore wysyła Newta Scamandera do Paryża, aby odnalazł Credence'a...


Ten film wywołał u mnie mętlik w głowie. Tak naprawdę jeszcze przez dłuższy czas nie wiedziałam, co powinnam o nim myśleć, ponieważ pojawiło się tam tyle rzeczy, które zaskakują widza, że... nie sposób poukładać sobie to wszystko w głowie. Co więcej: musimy czekać kolejne dwa lata na następną część, aby poznać jakiekolwiek wyjaśnienia!

Film od samego początku trzyma w napięciu. Już pierwsze sceny sprawiają, że widz zapada się w fotel i zawzięcie śledzi losy bohaterów na ekranie. A uwierzcie mi: w Zbrodniach Grindelwalda naprawdę dużo się dzieje! Niektórzy mogą przez to zarzucić, że wątki nie są w pełni pokryte, stają się zbyt chaotyczne i nawet gorsze niż w Przeklętym dziecku. Osobiście uważam, że nie było aż tak źle, jednak na pewno w wybranych wątkach historii można odczuć pewien niedosyt, z kolei w innych przesyt liczbą wątków.

A wątki te, na dość, że są liczne, to jeszcze bardzo pogmatwane. W niektórych momentach przydałoby się zrobić pauzę i na spokojnie przeanalizować, co właśnie się wydarzyło, ponieważ niektóre powiązania oraz zwroty akcji złośliwie można porównać do brazylijskich telenowel. Wychodzą na jaw pewne sprawy, które szokują i jeszcze długo po zakończeniu seansu, nie opuszczają myśli widza.

Wydaje mi się, że Rowling postanowiła wrzucić w scenariusz mnóstwo zagadnień, które będą kontynuowane w następnych filmach. Wiecie: pierwsza część była wprowadzeniem do świata, przedstawieniem głównych bohaterów. Druga pokazuje nam, z czym będziemy mieli do czynienia w następnych trzech produkcjach. I ten chaos może niektórych zrazić.

Jednak mimo to dobrze się bawiłam, śledząc poczynania naszych głównych bohaterów, których polubiłam już w pierwszej części. Z ciekawością przyglądałam się rozwiązaniom, na które postawi Rowling. Przez cały czas z uwagą przyglądałam się wydarzeniom na ekranie i ani na chwilę się nie znudziłam. Ba! W ważnych momentach miałam ochotę krzyczeć, piszczeć i skakać w fotelu! Zdecydowanie tego filmu nie można określić mianem takiego, który nie wywołuje emocji!
W Zbrodniach Grinelwalda pojawia się bardzo dużo postaci. Nie tylko tych, które poznaliśmy już wcześniej, ale również całkiem nowych. I tutaj, podobnie jak w kwestii wątków, można mieć odczucie przesytu. Poznajemy mnóstwo nowych osób, aby niektóre z nich dość szybko stracić. To sprawiło, że chwilami odnosiłam wrażenie, jakby wprowadzenie pewnych postaci od początku miało jeden cel: zabić w odpowiednim momencie.

Lepiej bądź gorzej poznajemy historie nowych bohaterów. I tak jak już wspomniałam: w pewnych przypadkach wydaje mi się, że to zaledwie wprowadzenie do większego rozwinięcia ich w przyszłości. A przynajmniej taką mam nadzieję, bo bez tego sytuacja może być trochę marna. Liczę, że Rowling oraz inne osoby odpowiedzialne za te filmy nie zapomną o rozwijaniu ważnych postaci, bo inaczej odbije się to na nich rykoszetem.

A jak się mają postacie znane nam z poprzedniego filmu? Cóż, najciekawiej wypada Quennie, która dostaje własną część w tej historii, a w następnych produkcja jej wątek na pewno będzie bardzo interesujący dla wszystkich widzów. Z kolei pozostałe postacie zostały zachowane w pewnym konstancie. Widać, jak wydarzenia z poprzedniej produkcji na nich wpłynęły, ale nie ma jakiejś wielkiej, rewolucyjnej przemiany. Nie żebym na to narzekała! Szczerze powiedziawszy, nie chcę, aby Newt się zmieniał, ponieważ jego kreacja jest jedną z najlepszych z jakimi kiedykolwiek się spotkałam.

Niektórzy z bohaterów Fantastycznych zwierząt i jak je znaleźć zostali trochę zepchnięci na drugi plan. Jednak mimo to cieszyłam się jak głupia na ich widok. Z radością przywitałam nową/starą postać Dumbledore'a oraz Grindelwalda. Moim zdaniem wszyscy aktorzy spisali się bardzo dobrze w odegraniu swoich ról i bez wątpienia wywołują emocje. To, że niektórzy z nich zostali potraktowani przez scenariusz nieco po macoszemu jest inną historią...
W produkcji takiej jak ta, ważna jest strona wizualna. Samych fantastycznych zwierząt nie zobaczymy tu zbyt wielu, ale spokojnie, film nie jest ich pozbawiony. Pojawią się nie tylko nowe gatunki, ale również te, które poznaliśmy i pokochaliśmy już w pierwszej odsłonie przygód Newta. Są one ślicznie wykonane, oryginalne oraz miło się je ogląda.

Rzadko kiedy moją uwagę przykuwa kadrowanie. Musi się ono w jakiś sposób wyróżniać i tak właśnie było tutaj. Niestety „wyróżnia się‟ niekoniecznie oznacza coś pozytywnego. Chwilami odnosiłam wrażenie, że kadrowanie było dziwaczne i zwyczajnie nie wyszło. Było kilka scen, w których mieliśmy nadmiernie zbliżenia na twarze bohaterów, które moim zdaniem nie miały jakiegoś szczególnego znaczenia dla danego momentu w filmie. Na szczęście jest ich niewiele

Przyglądając się tej recenzji, odnoszę wrażenie, że można uznać Zbrodnie Grindelwalda za niewypał. I faktycznie, niektóre elementy są mocno niezadowalające. Jednakże przez większość czasu doskonale się bawiłam, zachwycałam się powrotem do Hogwartu, fantastycznymi zwierzętami, Newtem i Tiną, przechodziłam przez szereg emocji, widząc zachowania niektórych bohaterów, a oprócz tego wiele razy zostałam nieźle zaskoczona wydarzeniami z tej produkcji. Dlatego też (wbrew pozorom) film polecam fanom serii przygód o Harrym Potterze.

A już jutro zapraszam Was na spoilerowe przemyślenia na temat Fantastycznych zwierząt: Zbrodni Grindelwalda.

Komentarze

  1. Ja chciałabym tylko, żeby Rowling przestała kręcić w całym uniwersum, bo niektóre zabiegi naprawdę rozwalają wszystko. Widać, że to jest robione tylko i wyłącznie dla pieniędzy, choć nie nazwałabym tego filmu gorszym od Przeklętego Dziecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym tego chciała :/ Niestety póki co zapowiada się, że będzie tylko więcej kombinowania...

      Usuń
  2. Ja też się bardzo dobrze bawiłam i też jestem zachwycona postacią Newta i kreacją tej postaci przez Eddiego Redmayna! Jest takim trochę autystycznym wyalienowanym dziwakiem, sama taka jestem, więc jest mi bliski <3 A najbardziej podobał mi się ten wielki kitku w tej części <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ten kot był cudowny <3 Scena z dzwoneczkiem wymiata!

      Usuń
  3. Bardzo mnie to cieszy ^^ Mam nadzieję, że będziesz zadowolona z seansu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszałam, że ta część była gorsza od pierwszej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zależy od opinii, dla mnie faktycznie jest :/ Z kolei spotkałam się ze zdaniem, że jednak wypada lepiej.

      Usuń
  5. Jeszcze nawet pierwszej części nie oglądałam i KONIECZNIE muszę się w końcu wziąć, bo jak to... Jako fanka HP i świata wykreowanego przez Rowling mam powody do wstydu :D.

    Tak na poważnie to super recenzja. Na razie nie będę czytała spojlerowej (z wiadomych powodów) recenzji, ale myślę, że warto wziąć się za seans. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O mamo, nie widziałaś pierwszej części? :O To tak, koniecznie musisz nadrobić!

      Usuń
  6. Nie czytałam ani nie widziałam serii o Harrym Potterze, więc również te filmy nie specjalnie mnie interesują. Zauważyłam jednak, że produkcja zbiera przeróżne opinie przez te średnie ażc do tych skrajnie negatywnych i pozytywnych. c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po obejrzeniu tego filmu, wcale nie dziwię się, że tak jest :P

      Usuń
  7. Mam na liście, muszę obejrzeć i wyrobić własną opinię :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza