„Roziskrzone noce‟ – Beatrix Gurian [recenzja]

Matka Phily wychodzi za mąż za hrabiego Frederika, bogatego i wpływowego właściciela wspaniałego pałacu w Danii, nad samym brzegiem morza. Dziewczyna początkowo zachwyca się wspaniałymi strojami i olśniewającą biżuterią, która każdego dnia i nocy dodaje je blasku. Po pewnym jednak czasie okazuje się, że to cudowne miejsce kryje wśród niezliczonych sal balowych i wypełnionych starymi portretami komnat mroczne tajemnice. Odbijające się w lustrach świece przywodzą na myśl dawne czasy, działają na wyobraźnię.

Podczas balu Phila poznaje przystojnego Nielsa, syna hrabiego Fredericka. Wirują w tańcu, czując z minuty na minutę coraz silniejszy magnetyzm. Czy młodzieńcze uczucie będzie w stanie pokonać mroczne tajemnice z przeszłości?

Z początku miałam spory problem z tą książką. Pierwsze dziesięć stron czytałam trzy razy zanim udało mi się przegryźć przez styl autorki i ruszyć z fabułą. Cały czas zniechęcałam się ledwo na starcie, co wywołało we mnie niemałe obawy związane z tym, jaką powieścią będą Roziskrzone noce. Jednak (na szczęście!) za trzecim podejściem udało mi się przejść przez krytyczny moment i ostatecznie pochłonąć powieść Gurian w dwa posiedzenia.

Autorce po krytycznym początku udaje się wciągnąć czytelnika w dość pokręconą rzeczywistość. Przez większość czasu właściwie nie wiadomo, z jakim gatunkiem mamy do czynienia. Czytelnik zastanawia się, czy to fantastyka, a rozwiązania wydarzeń przedstawionych w powieści będą magiczne, czy znajdzie się jakieś racjonalne wyjaśnienie, możliwe w naszej rzeczywistości.

Ogromną zaletą Roziskrzonych nocy jest nieprzewidywalność. Bliżej końca można podejrzewać, jakie jest rozwiązanie głównego problemu w historii, jednak przez większość lektury: nie miałam pojęcia, o co chodzi. Bardzo podobała mi się psychodeliczna, pokręcona fabuła, na którą postawiła Gurian. Potrafi w ten sposób zaskoczyć czytelnika i sprawić, że trudno oderwać się od lektury.

Największą wadą tej powieści jest wątek romantyczny, który bierze się znikąd i praktycznie przechodzi od poziomu „nieznajomi‟ do „wielka miłość‟ w kilka sekund. Miałam skojarzenia ze starymi bajkami Disneya, gdzie księżniczki zakochiwały się w nieznajomych ze wzajemnością, ale – uwaga – nawet to zostało potępione przez Disneya już w Krainie lodu przez główną bohaterkę, Elsę. Nie potrafię znaleźć racjonalnego wyjaśnienia na ten związek. Na przestrzeni całej książki nie widzę choćby jednego powodu, dla którego bohaterowie nawiązali tak głęboką relację.

Generalnie aspekt romantyczny działał mocno na niekorzyść książki. Pomijając fakt, że relacja romantyczna między bohaterami jest irracjonalna, to jeszcze ogłupia główną bohaterkę. Ilekroć jej myśli schodziły na temat jej byłego chłopaka, bądź obecnego ukochanego, traciła na inteligencji, rozgarnięciu, a przez to podejmowała głupsze decyzje.

Może i wychodzę na zgorzkniałą, ale moim zdaniem książka ta wypadłaby o niebo lepiej, gdyby pozbyć się z niej wątku romantycznego, a przynajmniej z tego tomu. Skoro i tak powstanie kontynuacja, domniemam, że można było tę relację sprowadzić póki co tylko do przyjaźni, ale cóż... może autorka jeszcze to naprawi w kontynuacji.

Styl Gurian jest całkiem przyjemny. Jak już wspomniałam na początku miałam problem, aby się w niego wgryźć, ale po kilkunastu stronach przyzwyczaiłam się i powieść czytało się bardzo szybko i przyjemnie. Opisy przez nią przedstawiane są plastyczne, choć niestety nie zabrakło tam fleków. Nie jestem pewna, czy wynika to z błędu tłumacza i polskiej redakcji, ale w zdaniach zdarzały się powtórzenia, których można było się z łatwością pozbyć.

Podsumowując, książka jest bez wątpienia godna uwagi, mimo różnych potknięć, które pojawiają się na przestrzeni całej historii. Z chęcią sięgnę po drugi tom, który podobno jest już w przygotowaniu. Mam nadzieję, że będzie równie ekscytujący, a przy okazji o wiele bardziej poukładany w kwestii bohaterów w porównaniu do Roziskrzonych nocy.
Za egzemplarz dziękuję:

Komentarze

  1. Początek recenzji nawet zachęcający, ale jak doszłaś do wątku romantycznego, to... dziękuję, postoję :) To ten typ, na który mam największą alergię :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, w tym przypadku lepiej sobie odpuścić!

      Usuń
  2. Czuję, że to nie dla mnie. Mam już dość glupkowatych-zakochanych postaci :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Okładka jest przepiękna! Ale ten wątek miłosny... No po prostu nieznoszę takiego wyciągniętegoo z d... uczucia! No ale książka kusi i to bardzo!

    Pozdrawiam,
    Ksiazkowa-przystan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomijając ten aspekt, książka jest naprawdę ciekawa i fajna, także warto spróbować. Może z tą wiedzą będzie ci się czytało lżej, bo wiesz, czego się spodziewać :)

      Usuń
  4. Szkoda, że początek był kijowy :/ Jakoś nie mam ostatnio ochoty męczyć się z takimi początkami. Dobra książka powinna porywać od samego początku.

    https://weruczyta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale spokojnie, z początku jest kiepskie tylko jakieś 10 stron, potem już leci dobrze :D

      Usuń
  5. O tej pozycji dużo już czytałam, ale dalej nie chce tego czytać.
    W ogóle Jaguar mi nigdy nie podchodził jako wydawnictwo, a wiele razy próbowałam.

    Podrugiejstronieokładki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że kiedyś trafi się powieść z tego wydawnictwa, która Ci się spodoba :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza