„SKAM‟ [sezon 1 – recenzja]


SKAM to norweski serial, który od jakiegoś czasu robi furorę również w Polsce. Są spore szanse, że przeglądając YouTube'a albo Tumblra natknęliście się na informacje o tej produkcji. Moim pierwszym skojarzeniem było, że ktoś postanowił stworzyć serialową wersję książki New Adult. Czy faktycznie tak się stało? I dlaczego właściwie wszyscy oszaleli na punkcie SKAM?

Eva zaczyna nową szkołę, a to oznacza nowe znajomości, nowych nauczycieli, nowe problemy oraz nowych wrogów. Wydaje się jednak, że w jej życiu nie dzieje się nic nadzwyczajnego - ma chłopaka, przyjaciela i w sumie nic poza tym. Jej życie jest po prostu... nudne. Ale wszystko zmienia się za zasługą poznanych dziewczyn: cynicznej Sany, inteligentnej Noory, entuzjastycznej Vilde oraz zakręconej Chris. Od tego życie Evy zostanie wywrócone do góry nogami.



SKAM ma ogromną zaletę, jaką jest realizm. Obecnie większość produkcji (czy to seriali, filmów albo książek) o nastolatkach, przedstawia te osoby jako niezwykle naznaczone przez życie. Osoby, które przeszły przez ogromne tragedie - gwałty, są sierotami, mają nieleczone problemy psychologiczne. Nie chcę takim zdarzeniom umniejszać, ponieważ to niestety się dzieje w rzeczywistości. Jednak większość z tych historii książkowych popada już w pewne cliche, które dodatkowo zostają ujęte często w obdarty z wrażliwości sposób. Sięgnijmy po jakąś książkę z gatunku New Adult - ciężko znaleźć tam coś niezwykle oryginalnego. Cały schemat jest prosty, o czym już kiedyś pisałam. I chociaż da się z nimi obcować, to miło natknąć się na coś innego. A właściwie przez tę inność widzimy coś nam bliższego.

Każdy z sezonów skupia się na innym bohaterze i po obejrzeniu wszystkich odcinków muszę stwierdzić, że pierwszy sezon może wydawać się najmniej imponujący ze wszystkich. Jednak nie warto się tym zrażać. Nawet jeżeli historia Evy momentami może nużyć, to opłaca się zostanie z nią do końca. Ponieważ Eva przedstawia jeden z problemów nastolatków jakim są pierwsze związki. Ona i Jonas mają wzloty i upadki, gorsze i lepsze chwile. Ich związek nie jest bajkowy, ale też nie można powiedzieć, że to istna tragedia - ot, normalna ludzka relacja. Poza tym prezentuje walkę z nużącą codziennością.

Nie myślcie, że to jedyna historia, która się pojawia. Pierwszy sezon rysuje przed nami wizerunek grupy niezwykle odmiennych od siebie młodych dziewczyn. Nakreśla ich codzienną rzeczywistość oraz ich cele czy marzenia. I stawia fundamenty pod następne sezony. Poza tym wątki poboczne często łączą się z głównym, tworząc spójną i ciekawą całość.




Zdecydowanie - postacie są największą zaletą SKAM. I chociaż na początku nie byłam przekonana do wszystkich, to bardzo szybko polubiłam zdecydowaną większość. Skupmy się na głównych bohaterkach - żadna z nich nie jest idealna i jako jednostki mogą momentami denerwować. A jednak razem, gdy są jako grupa, to stanowią wspaniałe przyjaciółki, których nie da się nie lubić! Są ciekawe, różne i zabawne. Przez to wszystko widz od razu odczuwa wobec nich pewien rodzaj sympatii, ponieważ prezentują naprawdę świetną przyjaźń. Zawsze się wspierają i stają w swojej obronie nawet, jeżeli akurat są ze sobą skłócone.

Warto podkreślić, że ta produkcja prezentuje nam szereg mniejszych i większych problemów z którymi borykają się nastoletnie osoby. Pierwsze randki, związki, inność, bycie wyrzutkiem, wiara, szukanie siebie, imprezy, początki i końce znajomości... Można by długo wymieniać i nie ma co się dziwić, że wiele osób uważa ten serial za udany pod tym względem. Myślę, że szukanie siebie jest tutaj swoiście najważniejsze, ponieważ przejawia się najczęściej.

SKAM wciąga, porywa i nie pozwala ot tak się oderwać. Odcinki są niedługie, bo większość znajduje się w przedziale 20-40 minut. Są one humorystyczne, interesujące, ciekawe i nie pozwalają nam na nudę. Pozostaje mi jedynie powiedzieć wam: koniecznie obejrzyjcie i dajcie szanse Evie.


Sezon I
Sezon II
Sezon III

Komentarze

  1. Ani tematyka mnie nie zachęca, ani fakt, że jest to serial. A ja za serialami zbytnio nie przepadam i nie sądzę abym ten kiedykolwiek obejrzała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, że seriale nie są dla mnie :P
    Ale mam pytanie - na okładce jest Shame, a nie Skam.... A ty piszesz całą reckę SKAM... Pogubiłam się? :D Czy jestem ślepa i na okłądce jest jednak Skam? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś ślepa :D Już śpieszę z wyjaśnieniem!
      SKAM to serial norweski i jest to jego oryginalny tytuł, za to angielskim odpowiednikiem jest dosłowne tłumaczenie - Shame. Okładka jest zamerykanizowana, a ja posługiwałam się po prostu w recenzji oryginalnym tytułem.

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza