Jak romantycznie! [recenzja filmu]

Architektka uczulona na wszystko, co ckliwe, budzi się pewnego dnia w przerażająco idealnym świecie komedii romantycznych.

Ostatnimi czasy o wiele rzadziej niż bym tego chciała oglądam filmy. I chociaż przed galą wręczenia Oscarów miałam w planach obejrzeć wszystkie produkcje nominowane do głównej nagrody, powtarzając w ten sposób swój „wyczyn‟ z zeszłego roku, to niestety nie udało mi się. Co więcej jedynym filmem, który udało mi się niedawno obejrzeć jest... Jak romantycznie!, które nie zapowiadało się na wymagający film, ot idealny na wieczór, kiedy nie mam na nic siły. I jak to wyszło?

Sam pomysł zaintrygował mnie już od momentu, w którym zobaczyłam zwiastun. Natalie nienawidzi filmów romantycznych, od kiedy dowiedziała się, że miłość prezentowana na ekranie nie przytrafia się ludziom w prawdziwym świecie. Kobieta potrafi godzinami opowiadać o wadach tego typu filmów, wytykając ich błędy oraz charakterystyczne cliché. Jej cynizm sprawia, że nie potrafi dostrzec miłości wokół siebie, zamykając się na tego typu doświadczenia. Jednak pewnego dnia zostaje napadnięta na stacji metra oraz traci przytomność, aby obudzić się w komedii romantycznej.

Sięgając po takie filmy nigdy nie mam zbyt wysokich wymagań, bo wiadomo, że komedie romantycznie raczej nie powstają po to, aby przekazywać wartości, poruszać istotne kwestie społeczne czy wywoływać zadumę. Chodzi o to, aby dobrze się przy nich bawić, bez poczucia, że prezentowane wydarzenia na ekranie są żałosne, przesłodzone, nierealistyczne bądź zwyczajnie głupie.
W Jak romantycznie! najważniejszy element stanowi wyolbrzymienie i przerysowanie. Każdy z nas zna pewne cliché typowe dla komedii romantycznych: przyjaciel gej, miłość od pierwszego wejrzenia z superbogatym i superprzystojnym mężczyzną, rywalizacja w pracy czy idealne mieszkanie, które wygląda jak wyciągnięte z katalogu IKEI. Twórcy tej produkcji postawili na to, aby wyciągnąć te wszystkie znane wątki, wyolbrzymić je oraz zaprezentować w prześmiewczej wersji, pokazując ich brak realizmu oraz luki w logice, które denerwują widzów w trakcie seansu przeciętnej komedii romantycznej.

Natalie rozpaczliwie próbuje się wydostać z przesłodzonej bańki, jednak aby to zrobić, musi grać według zasad komedii romantycznej, która swoją drogą jest z ograniczeniem wiekowym, więc kobieta nie może nawet przeklinać. Jej cyniczne podejście w zestawieniu z romantycznymi stereotypami doprowadza do wielu komicznych sytuacji, które wywołują uśmiech na twarzy widza. Oglądając to, wiele razy myślałam sobie „no tak, racja, tak zawsze jest w tych filmach‟ i nie było to złośliwe czy wywołane znużeniem.

Ogromną zaletę Jak romantycznie! stanowi dbałość o szczegóły twórców w kreacji świata komedii romantycznych, który jest tak przesadzony i przesłodzony, że niemal kole w oczy. Na wszystkich reklamach znajdują się serca, po ulicach chodzą niemal tylko zakochane pary, wszystko obsypane jest kwiatami, większość sklepów jest poświęcona sukniom ślubnym, jubilerom itp. I nawet jeżeli takie drobnostki są gdzieś w rozmazanym tle, to i tak można dostrzec starania, aby możliwie jak najlepiej sparodiować komedię romantyczną.
Zażalenia też mam (jakżeby inaczej), choć może nie wszyscy się ze mną zgodzą. Wiedziałam, że jeden wątek potoczy się w pewien określony sposób, ale w głębi ducha liczyłam na zaskoczenie. Niestety tak się nie stało. Wydaje mi się, że wydźwięk jednego z końcowych monologów Natalie byłby lepszy, gdyby fabuła potoczyła się po mojej myśli. Oprócz tego właściwie nie mam większych uwag. Brak logiki jest wytykany palcami przez główną bohaterkę, a przy tym niezwykle adekwatny do sytuacji. W końcu to parodia.

Dla mnie pomysł sparodiowania komedii romantycznej jest stosunkowo świeży, ponieważ nie przypominam sobie, abym oglądała taki film w przeszłości. Spotkałam się jednak z komentarzami, że Jak romantycznie! odgrzewa pewne wątki znane z innych produkcji i nie jest niczym nowym. Dlatego też osoby, które widziały już podobny film, mogą poczuć się nieco rozczarowane. Niemniej chcę żebyście wiedzieli, że Jak romantycznie! zostało wykonane z głową i da się przy nim nieźle bawić.

Podsumowując, film polecam na luźniejsze wieczory. Nie jest ambitny, ale nie sposób zawsze sięgać po wybitne i trudne produkcje. Czasami trzeba się po prostu odprężyć, a Jak romantycznie! to umożliwia, bowiem bawi i zapewnia widzowi chwilę rozrywki oraz relaksu.

Komentarze

  1. Świetna recenzja. I naprawdę mnie ten film zainteresował, co jakoś, nie wiem czemu, rzadko mi się zdarza przy czytaniu recenzji :) Z satysfakcją przeczytałam i może nawet kiedyś obejrzę? Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa! Miło mi je czytać :)
      Mam nadzieję, że film Cię nie zawiedzie.

      Usuń
  2. lubię od czasu do czasu obejrzeć lekki, zabawny film. zapamiętam tytuł :D pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie to taki średniak, ale na luźny wieczór się sprawdzi. Pomysł fajny, szczególnie z niektórymi wątkami sobie poradził, jak przyjaciel homoseksualista. Jednak żałowałam, że nie podszedł to tematu bardziej oryginalnie, np. w tym co piszesz, że inaczej byś widziała zakończenie pewnych wątków (szczególnie po mowie w kościele). No, ale dla rozluźnienia można zobaczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również bardzo podobał mi się ten wątek - zabawnie poprowadzony. No właśnie, ja liczyłam na to, że bohaterka /spoiler/ zostanie sama. Wtedy wydarzyłoby się coś oryginalnego, co idealnie pasowałoby do tego, że najważniejsza jest miłość do samego siebie. No, ale niestety...

      Usuń
  4. Miałam ochotę na jakiś film w takim klimacie, ale nic mi nie przychodziło do głowy. Na pewno go obejrzę. :D

    swiatwedlugkasi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Ci się spodoba! :D

      Usuń
    2. Obejrzałam i podoba mi się. :D Pewnie nie raz do niego wrócę.

      Usuń
    3. Super! :D Cieszę się, że przypadł Ci do gustu.

      Usuń
  5. Może obejrzę, ale generalnie rzadko sięgam po takie filmy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbyś kiedyś szukała czegoś lekkiego, humorystycznego i niewymagającego, to zdecydowanie ten film się nada :)

      Usuń
  6. A ja cię zaskoczę! Lubię tę aktorkę (bosz, zboczenie "zawodowe", bo chciałam napisać autorkę :D) i nawet mam w planach :D Także zobaczę, jak mi się spodoba :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu w tym układzie i aktorka cię nie zawiedzie :D

      Usuń
  7. Mam w planach! Czasem trzeba się wyluzować i obejrzeć coś w tym stylu ;)
    Pozdrawiam, Alice

    OdpowiedzUsuń
  8. Oglądałam ostatnio, bo właśnie szukałam jakiegoś głupiego filmu na wieczór i bardzo mi się podobał :) Lubię tą babkę, w sumie znam ją tylko z Pitch Perfect, do którego mam ogromną słabość <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Pitch Perfect nie oglądałam i szczególnie mnie do niego nie ciągnie, ale może kiedyś :)

      Usuń
  9. Uwielbiam Rebel Wilson i po Twojej recenzji skusiłam się na film. Trochę się pośmiałam, umilił mi wieczór, też żałuję sztampy w zakończeniu, ale no ogółem dobra komedia, także dziękuję za polecenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co :) Rozumiem, że nie ja jedyna liczyłam na to, że po monologu ze ślubu, Natalie jednak /spoiler/ zostanie sama?

      Usuń
  10. Rebel Wilson świetnie gra :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę uwierzyć na słowo, bo widziałam tylko ten film z jej udziałem, a na podstawie jednej produkcji ciężko o taki osąd.

      Usuń
  11. Mi się w tym filmie najbardziej podobał chyba wątek tęsknoty za starym światem, który miał swoje wady, ale był dobry i oswojony, a nie sztuczny i obcy jak ten nowy "raj". To dobrze chwyta fakt, że nie jesteśmy stworzeni do życia w utopii. I podobał mi się motyw fajnej, przyjacielskiej relacji między główną bohaterką a jej kumpelą z pracy, bo przyjaźń dorosłych ludzi to coś, co dla mnie warto pokazywać na ekranie. Ale film mógłby więcej sparodiować, a mniej wchodzić ostatecznie na zwykłe tory komedii romantycznej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda! Okazało się, że upragniona utopia nie jest wcale tak zadowalająca, jak mogłoby się wydawać. Zgadzam się w 100%.
      I też muszę przytaknąć temu, że lepiej jakby sparodiowali albo postawili na ostateczne zaprzeczenie związkowi głównej bohaterki, pokazanie jej jako samej, ale szczęśliwej i pewnej siebie. Lepsze niż ostateczne przekształcenie tego w romans.

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza