„Cień i kość‟ – Leigh Bardugo [recenzja]

Osierocona i nikomu niepotrzebna Alina Starkov jest żołnierką, która wie, że może nie przeżyć swojej pierwszej wyprawy do Fałdy Cienia – połaci nienaturalnego mroku, na której wprost roi się od potworów. Kiedy jednak jej pułk zostaje zaatakowany, Alina wyzwala w sobie uśpioną dotąd magiczną moc, o której istnieniu nie miała pojęcia.

Następnie wkracza do ociekającego przepychem świata monarchów i dworskich intryg, rozpoczyna szkolenie wśród griszów, wojskowej elity swojego kraju, i daje się zauroczyć ich niesławnemu dowódcy, zwanemu Zmroczem. Zmrocz uważa, że Alina potrafi przywołać moc zdolną zniszczyć Fałdę Cienia i zjednoczyć rozdarty wojną kraj – w tym celu musi jednak zrozumieć i opanować swój nieokiełznany dar.

Królestwo znajduje się w coraz większym niebezpieczeństwie, a Alina poznaje tajemnice swojej przeszłości i dokonuje niebezpiecznego odkrycia, które może zagrozić nie tylko wszystkiemu, co kocha, lecz także przyszłości całego kraju.

Moja przygoda z Bardugo jest dość dziwna. Tak naprawdę czytałam już Cień i kość ponad dwa lata temu. Problem polega jednak na tym, że zapamiętałam tylko scenę otwierającą, a potem... nic. Raczej nie zdarzają mi się takie pustki w głowie po książce, a po lekturze świetnej Szóstki wron, uznałam, że muszę wrócić do Trylogii Griszy.

Bez wątpienia największym atutem tej powieści jest świat stworzony przez Bardugo. Niesamowity klimat uwiódł mnie już w Szóstce wron, jednak Cień i kość pozwala na lepsze spojrzenie na magiczny aspekt tego świata. W jednym z królestw najpotężniejszymi istotami są grisze, czarownice, przez wielu traktowanych jako przerażające istoty. Najpotężniejszy z nich wszystkich jest Zmrocz (swoją drogą polskie tłumaczenie tytułu Darkling jest okropne), którego przodek odpowiada za stworzenie Fałdy Cienia stanowiącej zagrożenie dla każdego, kto w nią wejdzie.

Sam świat z kolei inspirowany jest luźno Rosją, a zatem znajdziemy tam wtrącenia pochodzące z języka rosyjskiego czy opisy budynku, które mogą przywodzić na myśl moskiewski Sobór Wasyla Błogosławionego. Generalnie Bardugo nieźle się przygotowała do stworzenia tego świata i biorąc pod uwagę, że wiem, jak połączyła to z innymi książkami – jestem pod ogromnym wrażeniem.

Niestety dalej zaczynają się pewne problemy... Fabularnie mamy do czynienia z dość schematyczną historią typu from zero to hero, w której biedna sierota odkrywa swoje niesamowite moce i okazuje się być jedyną osobą zdolną zbawić cały świat. Wszyscy to już widzieliśmy, więc najbardziej liczy się, co autor może zrobić z tym pomysłem. I chociaż wiele razy Bardugo idzie utartymi już ścieżkami, była w stanie zaskoczyć mnie niektórymi zwrotami akcji. Co więcej tak poprowadziła losy bohaterów, że jestem bardzo ciekawa kontynuacji.

A skoro już wspomniałam o bohaterach, warto się nad nimi na chwilę pochylić. Cień i kość pełne jest różnorodnych, choć powiedziałabym, że archetypicznych, postaci. Mimo to spełniają oni swoją rolę w historii, nadając jej tempa. Nie mogę jednak powiedzieć, bym szczególnie zapałała sympatią do kogokolwiek. Alina wydawała mi się chwilami głupia, irytująca i doskonale wpisująca się w trend bohaterek, które charakterystyczne były dla okresu popularności wampirów. Jednak widzę w niej pewien potencjał i naprawdę mam nadzieję, że w następnych tomach nabierze charakteru, ponieważ póki co jest frustrująco naiwna...

Inne postacie obecne w książce są poprowadzone w dość schematyczny sposób. Zabrakło mi w nich głębi, którą widziałam w bohaterach Szóstki wron. W tamtej serii autorka potrafiła rozbudować postacie, pokazać jak wpłynęła na nich ich przeszłość. Z kolei tutaj całkowicie tego zabrakło... Mimo to nie mogę powiedzieć, że wspomniany Zmrocz oraz Genya mnie nie zainteresowali. Wierzę, że mogą jeszcze wiele dobrego zyskać, o ile tylko Bardugo im na to pozwoli.

Nie mogę jednak nic złego zarzucić stylowi autorki. Jest przejrzysty, przyjemny i sprzyja szybkiej lekturze. Dialogi są naturalne, a wtrącenia słówek z rosyjskiego dodają pewnego charakteru całej historii. Opisy z kolei są plastyczne i krótkie, więc osoby, które obawiają się rozwlekłych epopei na temat flory i fauny, nie muszą się już więcej martwić.

Podsumowując, w sumie cieszę się, że wróciłam do Trylogii Grisza, jednak zarazem obawiam się, że przez ogromną sympatię do Szóstki wron, podchodzę do Cienia i kości z większym krytycyzmem. Książka nie jest zła – ma potencjał na interesującą historię, pełną barwnych postaci, którego w pierwszym tomie nie wykorzystano. Mimo to jestem na tyle zainteresowana światem oraz tym, jak potoczą się dalsze losy bohaterów, że na pewno sięgnę po kontynuację.

Komentarze

  1. Zainteresowała mnie ta książka, ale jakoś nie mam dużego zapału, by po nią sięgnąć w najbliższym czasie.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że gdy się zdecydujesz na lekturę, spodoba Ci się :D

      Usuń
  2. Szkoda że książka nie w pełni cię usatysfakcjonowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No szkoda, ale hej, zawsze są jeszcze dwa tomy, które mogą to nadrobić :D

      Usuń
  3. Polubiłam trylogię Bardugo, choć rzeczywiście posiada ona schematy i mankamenty. Bawiłam się z nią jednak świetnie, dlatego miło wspominam lekturę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, mam nadzieję, że i ja będę się dobrze bawić przy następnych tomach :D

      Usuń
  4. Chciałabym, żeby ktoś mi dał magiczną moc, która w rok pozwoli mi nadrobić wszystkie książki, które chcę przeczytać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli znajdziesz kogoś takiego, poproś o podobną moc i dla mnie <3

      Usuń
  5. Czytałam "Cień i kość". To bardzo dobra książka, więc chętnie będę kontynuowała cykl "Grisza".

    Pozdrawiam,
    Ania ze Skarbca Książek

    OdpowiedzUsuń
  6. Kusi ten ciekawy świat (a uwielbiam takie), ale tą recenzją chyba raczej zachęciłaś mnie do przeczytania "Szóstki wron" niż tej serii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, "Szóstka wron" jest wyjątkową dylogią, ją zdecydowanie polecam <3

      Usuń
  7. Uwielbiam tę serię. Nie wiem, może to kwestia sentymentu, bo czytałam ją wiele lat temu, jednak lubię ją bardziej, niż Szóstkę Wron.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę! A to dość niespotykane, raczej dotychczas słyszałam odwrotne głosy :D

      Usuń
  8. Wczoraj mój facet to skończył i mi polecał XD Widzę, że ostatnio bardzo dużo osob to czyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojawiło się na rynku nowe wydanie, zapewne to jest przyczyną :D A poza tym zapowiedziano ekranizację!

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza