„Normalni ludzie‟ – Sally Rooney [recenzja]

normalni ludzie sally rooney recenzja
Marianne i Connell żyją tuż obok siebie, choć pochodzą z dwóch różnych światów. Mieszkają w niewielkim mieście, jednym z tych, z których chce się jak najszybciej uciec. Chodzą do tej samej szkoły, ale na korytarzu mijają się bez słowa, unikają swoich spojrzeń, chociaż łączy ich więcej niż wspólne lekcje. Ukrywanie tej znajomości nie jest trudne, komplikacje zaczynają się wtedy, gdy między dwojgiem nastolatków budzi się uczucie.

Marianne i Connell pochodzą z dwóch różnych światów. Ona jest bogata i uprzywilejowana, choć w jej domu brakuje miłości, a rodzinę śmiało można określić mianem patologicznej. On z kolei jest owocem wpadki siedemnastolatki, która teraz, będąc dorosłą kobietą, pracuje dla rodziny Marianne. I już na tym etapie pojawia się pewien twist: to Connell jest popularny i lubiany, a Marianne wytyka się palcami, uznając za dziwaczkę. Dotychczas w książkach spotykałam się raczej z odwrotną tendencją (jeżeli bohater jest bogaty, to i zarazem jest adorowany, a biedniejszymi pomiata się na prawo i lewo). Uważam, że to miła odmiana w świecie książek, choć zapewne historia literatury zna podobne przypadki.

Normalni ludzie obejmują cztery lata z życia Marianne i Connella – końcówkę liceum, studia oraz krótki okres tuż po skończeniu szkoły wyższej. Za ten czas ich znajomość ulega zmianom – co rusz zbliżają się i oddalają od siebie. Ta niejednoznaczna relacja stanowi oś historii, w której autorka poświęca czas na pokazanie rozterek młodych ludzi, ich obaw przed związkami, przyszłością, problemów w miłości, przemocy, zaburzeń psychicznych, a nawet rozważań na temat polityki (bohaterowie wykazują bardzo duże zainteresowanie socjalizmem). To wszystko daje ciekawy przekrój części młodego społeczeństwa, osadzony w interesującej historii, choć nie powiedziałabym, że bardzo oryginalnej.

Niestety nie wszystko jest tutaj idealne – bo o ile drugie dno interesuje, tak sama warstwa fabularna... raz wychodzi lepiej, raz gorzej. Ale najgorsze jest to, że zabrakło punktu kulminacyjnego. Niby niedługo przed końcem ma miejsce wydarzenie, które niejako można tak potraktować, jednak moim zdaniem nie wybrzmiało na tyle mocno, by uznać je za coś innego, niż po prostu kolejny rozdział. Mimo że powinno, nie niosło to za sobą nacechowania emocjonalnego (ogólnie cała książka we mnie nie wywołuje zbytnio emocji) i przeszło bez echa. Niestety tuż po tym następuje zakończenie, z którego też nie jestem w pełni zadowolona. Abstrahując od tego, że zakończenie jest dość otwarte, więc jeżeli ktoś nie lubi tego typu zabiegów, będzie niezadowolony, ja odniosłam wrażenie, że trochę ucięto historię w połowie, nie rozwiązując wszystkich wątków fabularnych. To z kolei poskutkowało tym, że Normalni ludzie pozostawili mnie z cieniem niesmaku.

Mój ambiwalentny stosunek do fabuły, ratują inne aspekty. Bohaterowie są złożeni, przeszli przez różne trudności w życiu, których skutki odczuwają, wchodząc w dorosłe życie. Choć nie można powiedzieć, by to było usłane różami. W związku z tym zarówno Connell, jak i Marianne są wielowymiarowi, a dzięki temu interesujący. Zarazem odbiegają od różnych wyznaczonych norm, borykając się z problemami, które powinny być skonsultowane z terapeutą, a przy tym wiele razy odniosłam wrażenie, że są do bólu normalni. I nie ma w tym nic złego! Wręcz przeciwnie – czułam się, jakbym Connella oraz Marianne mogła spotkać na korytarzach uczelni. Może dlatego też żałuję, że Rooney postawiła na takie, a nie inne zakończenie. Czuję, że bohaterowie nie otrzymali odpowiedniego rozliczenia, a zdecydowanie na to zasługiwali.

Kolejną zaletą tej książki, którą nie zdziwię się, jeżeli niektórzy odbiorcy skrytykują, jest narracja. Akcja rozgrywa się na różnych płaszczyznach czasowych – wydarzenia „tu i teraz‟ przerywane są retrospekcjami. Te pierwsze pisane są w czasie teraźniejszym, z kolei wspomnienia opisane są w czasie przeszłym, charakterystycznym dla prowadzenia narracji w powieściach ogólnie. Dzięki temu sprytnemu zabiegowi gramatycznemu, czytelnik może się łatwo zorientować, w jakim czasie obecnie znajdują się bohaterowie. Choć przyznaję, że wgryzienie się w to z początku może być dość trudne.

Utrudnienie stanowi też inny element książki, który z czasem stał się dla mnie niezauważalny. Chodzi tutaj o zapisanie dialogów bez oznaczenia ich półpauzą/pauzą. Każda wypowiedź zaczyna się od nowego akapitu, jednak nie jest dodatkowo zaznaczona. Z początku może to irytować i nieco wpływać na czytelność tekstu, jednak po kilkunastu stronach czytelnik przywyknie do tego sposobu i już nie będzie na niego zwracać uwagi (a przynajmniej tak było w moim przypadku).

Sposób pisania Rooney przywodził mi chwilami na myśl scenariusz. Autorka bardzo dużo czasu poświęca czynnościom wykonywanym przez bohaterów, zamiast ich emocjom (choć i tych nie brakuje). Filmowym zabiegiem jest również podział na „teraz‟ oraz retrospekcje bohaterów, które przenikają się, zaznaczone zaledwie dyskretną zmianą w gramatyce. Nie myślcie jednak, że ta książka jest nie do przejścia! Na przekór tym utrudnieniom, Normalnych ludzi czyta się łatwo i szybko – opisy są przystępne, a dialogi wychodzą naturalnie.

Zastanawiam się jednak, czy ta książka naprawdę stanowi najważniejszą powieść ostatnich lat. Rooney stosuje nowatorskie zabiegi w prowadzeniu narracji, tworzy ciekawych bohaterów oraz przemyca rozważania młodych ludzi i ich problemy – to zasługuje na pochwałę. Jednak fabularnie w Normalnych ludziach znajdziemy niedociągnięcia. Co więcej były momenty, gdy nie mogłam pozbyć się wrażenia, że powieść ta to tak naprawdę wysublimowane New Adult. Gdyby wprowadzić ten gatunek na wyższy poziom, otrzymalibyśmy właśnie Normalnych ludzi.

Tuż po przeczytaniu tej książki, nie wiedziałam, co o niej myśleć. Napisawszy tę recenzję, dalej się waham. Ujmując jednak wszystkie moje myśli jak najkrócej: Normalni ludzie to książka napisana w intrygujący sposób; przedstawiająca normalnych-nienormalnych bohaterów, którzy swoimi historiami zaznaczają problemy dotyczące niejednego młodego człowieka. Nie jest to książka bez skazy, jednak koniec końców, jestem zadowolona z tej lektury.
normalni ludzie cytat miłość
Za egzemplarz dziękuję:

Komentarze

  1. Od jakiegoś czasu mam ochotę na tę książkę, bo Instagram ją sporo promuje. Dobrze wiedzieć, że nie jest to dla wszystkich jakieś wybitne dzieło, może oczekiwania się trochę zmniejszą.
    Ja akurat bardzo lubię otwarte zakończenia, więc to mnie wręcz zachęca. YA dawno nie czytałam, więc chętnie sięgnę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem, co powiesz o tej książce! Liczę, że uda Ci się ją przeczytać :D

      Usuń
  2. Dobrze, że w ogólnym rozrachunku jesteś zadowolona z lektury.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś dla rozluźnienia po ciężkim dniu.;) Będę miała na uwadze. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że może być dobra na rozluźnienie :D

      Usuń
  4. Ciekawa jestem, jak w tej książce odnalazłaby się moja córka, taka wprawka do bardziej ambitnych przygód czytelniczych, czy zawiedzenie brakiem kulminacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno ocenić, zależy, ile Twoja córka ma lat.

      Usuń
  5. Ta ksiązka jest wszędzie ostatnio. Miałam ją w planach tak czy siak, ale Twoja recenzja tylko podkręciła mój apetyt - teraz sama się chcę przekonać czy ta 'najwazniejsza powieść ostatnich lat' faktycznie jest w większości dobrym marketingiem powieści raczej przeciętnej...

    OdpowiedzUsuń
  6. To się tak sprzedaje.... Mnie i tak nie ciągnie, ale kurczę non stop trzeba to dokładać :D Aczkolwiek ten zabieg z zamianą tego, kto jest adorowany to ciekawe posunięcie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy przypadnie Ci do gustu (przynajmniej na tyle, na ile wiem, co czytasz), ale może warto spróbować. I wierzę, że się sprzedaje - niezłą promocję ma ta książka!

      Usuń
  7. Słyszałam już o tym tytule.
    Dla mnie minusem jest to, że akcja jest rozwleczona na 4 lata - już w kościach czuję, że miałabym niedosyt, że coś jest pominięte, urwane i nagle mija nam kolejny rok. Lubię książki, które mają akcję zbitą w kilku dniach / tygodniach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę tak jest :/ Aczkolwiek myślę, że autorka poradziła sobie całkiem nieźle.

      Usuń
  8. Myslę że spodoba mi się, chętnie przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  9. Książkę już planowałam przeczytać, jestem ciekawa swojego odbioru. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Słyszalam już o tym tytule, jednak nie poczułam większej chęci aby przyjrzeć mu się dokładniej ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Z chęcią przeczytam tę książkę, ale nie wiem, jak sobie poradzę z dialogami. Z pewnością wyjdzie to w praniu, jak wrócimy do cywilizacji, to się za nią rozglądnę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Da się do tej formy dialogów przyzwyczaić - spokojnie :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza