Moxie [recenzja filmu]

moxie recenzja
Zainspirowana przeszłością swojej mamy oraz postawą nowej uczennicy, nastoletnia Vivian publikuje gazetkę, w której przedstawia problem seksizmu w swojej szkole.

Moxie to film, nad którym nie powinnam się zbyt dużo zastanawiać, bo wiem, że im dłużej będę to robić, tym gorsze będą moje odczucia. A jednak postanowiłam to zrobić, pisząc poniższą recenzję. Nie zdziwicie się zatem jeżeli stopniowo będziemy przechodzić od pozytywnych określeń względem tego filmu do jego coraz większej krytyki. Ale zacznijmy od początku...

Historia głównej bohaterki, której imię wyparłam z pamięci tuż po zakończeniu seansu (Vivian, sprawdziłam w internetach) jest całkiem przyjemna i niesie za sobą dość oczywiste przesłanie. Oto szkoła, w której furorę robi lista, w ramach której dziewczęta sprowadzane są do najlepszego tyłka czy piersi. Vivian oraz jej przyjaciółka Claudia pragną jedynie przetrwać w szkolnej dżungli oraz dostać się na szanowny uniwersytet. Jednakże wraz z pojawieniem się nowej uczennicy w szkole, Lucy, Vivian uznaje, że pora zawalczyć o swoje prawa. Tworzy ruch Moxie, który ma na celu pokazać, jak niesprawiedliwe i dyskryminujące są zasady w szkole oraz doprowadzić do powstania młodych kobiet.

I przesłanie jest całkiem ładne. Potrzebujemy w popkulturze silnych bohaterek kobiecych, które odnoszą sukcesy i realizują się na różnych polach. Najlepiej właśnie w produkcjach skierowanych do młodszego odbiorcy, który będzie w stanie wnieść coś z tego przekazu do dorosłego życia. Gdyby patrzeć na to bardzo ogólnikowo, Moxie spełnia ten cel, pokazując, że dziewczęta powinny walczyć o sprawiedliwość oraz wymagać traktowania z szacunkiem. Co więcej, nie powinny być ignorowane czy spychane na drugi plan tylko ze względu na to, że są kobietami.

Ten pomysł był dobry, ale niestety nie zawsze wychodzi dobrze. W Moxie znajdą się dobre momenty, które podnoszą na duchu oraz poruszają strunę wrażliwości w widzu. Jednakże nazwałabym to unoszeniem się na powierzchni. Bo jeżeli zanurkować w szczegóły, twórcy nieco przesadzili i nie wypromowali zdrowego feminizmu.
moxie vivian
Niby nie jest to tak oczywiste. Mamy Setha, który jest uroczy, poczciwy i bardzo szybko dołącza do ruchu, wspierając walkę dziewcząt. Jednak jest to niemal odosobniony przypadek, ponieważ większość mężczyzn pokazywana jest raczej negatywnie. I okay, rozumiem, że taki dysonans był potrzebny i mogę to przyjąć do wiadomości (w końcu to krótki film dla młodzieży, a nie dogłębna analiza środowiska licealnego, więc możemy sobie pozwolić na uproszczenia), ale dreszcze mnie przeszły, gdy jedna z bohaterek oświadczyła, że podstawiła maskotce drużyny nogę. Nic takiego? Cóż, w efekcie gość skręcił/złamał/whatever nadgarstek, a bohaterka wśród wiwatów innych powiedziała, że to w imię feminizmu.

No i jest mi źle, bo z Moxie wychodzi nagle, że przemoc należy zwalczać przemocą. Film zaczyna się od pokojowego znaku protestu, a kończy się na tym, że jednak można mężczyznom podstawić nogę, aby uzyskać swoje prawa. Należy jednak pamiętać, że w feminizmie nie chodzi o to, aby szerzyć jeszcze większą nienawiść! I wielka szkoda, że w Moxie pojawił się podobny motyw.

Pomijając ten nieco wkurzający fakt, fabuła jest lekka i przyjemna. Można wręcz powiedzieć, że chwilami cukierkowa, choć oczywiście przykre, trudne i mroczne momenty również się zdarzają. Motywy tam poruszane są dość typowe, ale chwilami znajdziemy trochę cringe'u (scena pierwszej randki nieustannie sprawia, że się krzywię). Film ogląda się szybko i w jedno posiedzenie, więc technicznie nie ma na co narzekać. To lekka młodzieżówka, która pokazuje teoretycznie silne i waleczne bohaterki, do bycia którymi mogłyby aspirować oglądające film nastolatki. A przynajmniej byłoby tak, gdyby nie wcześniej wymienione słabe zagrania ze strony producentów i kilka innych problemów.
moxie vivian i lucy
Skoro już o bohaterkach wspomniałam, to muszę przyznać, że tak naprawdę nikogo szczególnie nie polubiłam. Vivian ma w sumie dobre intencje, ale chwilami władza sprawia, że zachowuje się w sposób okrutny oraz płytki. Nie próbuje zrozumieć innych ludzi, tylko przyjmuje, że skoro się nie dostosowują do tego, jak według niej ma wyglądać świat, to znaczy, że postępują niewłaściwie. Co jest wyjątkowo przykre, bo Claudia jest jej wieloletnią przyjaciółką, a wygląda na to, że Vivian nawet nie próbuje zrozumieć jej sytuacji. Zresztą to nie jedyna moja uwaga do Vivian: bywa również okrutna wobec osób, które nie chciały jej krzywdy. Ba, wspierały ją na każdym kroku, ale czasami wykazywały się ciut odmiennym zdaniem. To wszystko zebrane w całość sprawia, że Vivian jest potwornie frustrującą bohaterką.

Nieco lepiej jest z drugoplanowymi bohaterami. Bardzo polubiłam Setha, który jest uroczy, inteligentny i naprawdę żałuję, że chwilami sprowadzany jest do roli popychadła. Polubiłam również Claudię, która mogła zostać o wiele bardziej rozwinięta. Uważam, że miała najbardziej złożoną sytuację ze wszystkich bohaterów i mogła pokazać ciekawą grupę osób: tych, które chcą się zaangażować, ale obawiają się, bo mają naprawdę dużo do stracenia. Naprawdę żałuję, że twórcy nie zdecydowali się pokazać jej ciut częściej. Zdecydowanie wolałabym kilka scen więcej o życiowej sytuacji Claudii niż randkę w... no zresztą, oglądając, będziecie wiedzieli, o co mi chodzi.

Słyszałam od paru osób w swoim otoczeniu, że większość bohaterów została stworzona bardzo jednowymiarowo. I faktycznie czasami niektóre postacie można tak odebrać. Twórcy nie przyłożyli się jakoś szczególnie do ich kreacji. Ponownie uznaję to za straconą okazję, bo na pewno można było zrobić z tej produkcji coś o wiele ciekawszego.
moxie vivian i claudia
Z jednej strony Moxie to produkcja dla młodzieży, która postawiła sobie jasny cel. Pokazać (w nieco wyolbrzymiony sposób) pewne problemy związane z seksizmem w środowisku szkolnym. Poruszane tam kwestie wielokrotnie pojawiają się w popkulturze oraz mediach, np. wybór twórców lektur obowiązkowych czy niesprawiedliwy dresscode. Przedstawiono świat, w którym dorośli próbują uniknąć problemów, boją się oskarżeń, bo one mogą źle wpłynąć na wizerunek szkoły, a najważniejsze są sukcesy przynoszące placówce prestiż i pieniądze. Rysuje się zatem przykry obraz, którego odzwierciedlenie w pewnym stopniu można znaleźć w różnych sytuacjach w rzeczywistości (nie mówię jednak, że zawsze jeden do jednego).

Jako remedium na ten problem, twórcy zdecydowali się pokazać młode kobiety, które walczą o swoje prawa i chcą doprowadzić do realnej zmiany. Można założyć, że oprócz dostarczenia młodzieżowego filmu, chcieli wpłynąć na podejście swoich odbiorców. I jeżeli odebrać ten film bez zagłębiania się w szczegóły, otrzymujemy przyjemną produkcję z przekazem. Problem rodzi się, gdy zaczynamy rozkładać ją na czynniki pierwsze i nagle okazuje się, że przemoc może być sposobem na walkę z przemocą, a bohaterka, do bycia którą mamy aspirować, tak naprawdę trudno nazwać autorytetem.

Podsumowując, Moxie może być lekką produkcją, która przyciągnie uwagę i chwilami poruszy. Gdy jednak widz zacznie zagłębiać się w szczegóły, może uznać film za dość kiepski i o dziurawym przekazie. Dlatego po długim namyśle nie jestem w stanie go polecić, ani odradzić. Każdy musi podjąć decyzję, czy w obliczu wymienionych przeze mnie wad, chce się z nim zapoznać. Bo jestem przekonana, że są tacy, którzy będą się na nim wyśmienicie bawić.

Komentarze

  1. To raczej nie dla mnie. Może gdybym była młodsza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zgadzam się, że dla dorosłego odbiorcy to może być ciut frustrujące

      Usuń
  2. Włączyłam go trochę jako film w tle, ale tak się wciągnęłam, że odłożyłam książkę i oglądałam z uśmiechem. Ale masz rację - to wrażenie znika, gdy przyjrzysz mu się bliżej i podejrzewam, że gdybym zdecydowała się go obejrzeć drugi raz, to zwróciłabym uwagę na więcej szczegółów, bo chociażby postępowanie Vivian było momentami nielogiczne i fakt, że się pogubiła nie usprawiedliwia jej chamskiego zachowania wobec przyjaciół i rodziny. Z drugie strony to wszystko wpisuje się w taki typowy film dla nastolatków, więc zapewne większość ludzi to zignoruje.

    Świetny tekst :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też sądzę, że większość osób odbierze to po prostu jako lekki film dla nastolatek.

      Usuń
  3. Nie słyszałam o tym filmie. Jakoś nie planuję go oglądać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Raczej nie planuję oglądać tego filmu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdzieś mignął mi trailer tego filmu i nawet zawiesiłam na nim oko, ale nie podziałał na mnie na tyle silnie, żebym zaplanowała oglądanie. I chyba sobie odpuszczę, bo coś czuję, że te elementy o których wspominasz, pewnie i mi ochłodziłyby spojrzenie na tę produkcję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te elementy mogą znacząco zepsuć odbiór produkcji :(

      Usuń
  6. Mam chęć go obejrzeć i sama go sprawdzić na ile jest zły, a na ile dobry.

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba jestem już za stara na takie produkcje. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Gdy słyszę o tej pozycji, gdzieś z tyłu głowy wciąż myślę o "I co ona ma zrobić", czyli innej młodzieżówce, które również traktuje o seksizmie i akcji, którą rozpoczyna jedna z uczennic. Tamtą książkę wspominam naprawdę bardzo dobrze i chyba dlatego jakoś nie mogę się przekonać by sięgnąć po "Moxie", czy to w wersji książkowej, czy filmowej bojąc się, że wciąż będę te dwie książki porównywać. ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie słyszałam o tej książce! Może się nią zainteresuję :)

      Usuń
  9. Widziałam zwiastun, ale zaraz potem wyleciał mi z pamięci. W tej chwili nie będę chyba sięgać po ten tytuł - lecz wiadomo, jak to z filmami jest. Czasem gdzieś tam się na nie natrafi i wtedy obejrzy :)

    Pozdrawiam Zakładka do Przyszłości

    OdpowiedzUsuń
  10. Obejrzałam go, miał lepsze i słabsze momenty, pomysł naprawdę dobry, z realizacją już nieco słabiej, ale temat jak najbardziej ważny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Temat oczywiście ważny, ale czuję, że można było zrobić go ciut lepiej

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza