„Gemina‟ – Amie Kaufman, Jay Kristoff [recenzja]

gemina recenzja
| Illuminae |

Stacja skoku Heimdall – najnudniejsza stacja kosmiczna w galaktyce.

Hanna Donnelly – rozpieszczona córeczka kapitana stacji Heimdall, która swój pobyt na końcu galaktyki traktuję jako największą karę.

Niklas Malikov – niepokorny członek rodzinnej organizacji przestępczej Dom Noży z kryminalną przeszłością.

BeiTech Industries – korporacja, która prowadzi agresywną politykę zmierzającą do przejęcia kontroli na wszystkich koloniach w galaktyce zasobnych w złoża.

Lanimy – drapieżniki hodowane na kosmicznych farmach; z ich wydzielin wytwarzany jest silnie uzależniający halucynogenny narkotyk.

Mało? Do tego wszystkiego dodajmy hakerów, elitarną jednostkę Bei Techu wysłaną na stację Heimdall w celu likwidacji jej mieszkańców oraz awarię tunelu czasoprzestrzennego grożącą zagładą wszechświata.

I reaktywację AIDANA...

Kiedy już wystarczająco wiele razy wytknęłam sobie, że tak długo nie zabrałam się za lekturę Illuminae, zaczęłam czytać drugi tom. I kiedy otwierałam Geminę na pierwszej stronie, miałam pewne wątpliwości. Bo oto pojawiają się nowi bohaterowie, nowe miejsce i trochę... trochę bałam się powtarzalności tematyki czy wydarzeń. Ostatecznie niektóre elementy faktycznie nieco mnie zawiodły, ale zacznijmy od początku.

Na większość Geminy porzucamy Kady oraz Ezrę na rzecz Hanny, Nika i Elli, którzy znajdują się na stacji Heimdall. Brzmi znajomo? Tak, to właśnie tam zmierza Hypatia, aby uratować się i powiadomić służby o ataku na Kerenzy IV. Niestety nasi znajomi złoczyńcy z BeiTechu również są świadomi tego planu, więc postanawiają przejąć stację. Teraz jedynymi osobami, które mogą uratować tysiące ludzkich istnień, jest wcześniej wymieniona trójka. A zatem ponownie losy świata znajdują się na barkach nastolatków.

W związku z tym na początku naprawdę odczułam pewną powtarzalność. Kiedy Hanna i Nik zostali nam przedstawieni, miałam wrażenie, że dostałam nieco zmodyfikowane kopie Kady i Ezry. Co więcej, z początku wyglądało na to, że i przebieg wydarzeń będzie dość podobny do Illuminae. Jednak dałam im wszystkim szanse i przekonałam się, że mimo początkowych oporów i pewnych zauważalnych podobieństw (choćby na poziomie języka czy elementów archetypów), Gemina różni się od poprzedniczki i dostarcza czytelnikowi fenomenalnej rozrywki.

Kolejne strony przerzucałam z ciekawością, chcąc dowiedzieć się, co będzie dalej. Chciałam jak najszybciej poznać wszystkie wydarzenia, przeszłość bohaterów oraz (nie oszukujmy się) ich przyszłość. A sytuacja jest dość patowa: w końcu trójka nastolatków kontra dwudziestu czterech przeszkolonych w różnych sztukach uzbrojonych żołnierzy? Statystycznie szanse na przetrwanie są małe (a przynajmniej tak sytuację oceniłby AIDAN). 

I choć niektóre elementy idą podobnym torem, to Gemina potrafi nieźle zaskoczyć. Co prawda, kiedy zobaczyłam jeden z plot twistów westchnęłam ciężko i pomyślałam sobie „oby tylko tego nie zepsuli...‟. Bo wiem, jak łatwo ten motyw przeinaczyć i sprawić, że będzie dnem totalnym (mam uraz po pewnym serialu dostępnym na Netflixie). Jednakże autorzy podołali i ciekawie rozwiązali problematyczne kwestie bez większych zgrzytów. Co więcej, sposób w jaki prowadzono narrację w tych najbardziej dramatycznych elementach mnie totalnie kupił.

No właśnie – forma. To, co najbardziej przyciąga ludzi do tej trylogii, to właśnie charakterystyczny sposób narracji. I tym razem on nie zawodzi, dostarczając nam niesamowitych fragmentów. Przyznaję, że największą radochę dają mi te, w których zapis tekstu również wizualnie przywodzi na myśl wydarzenia. Jednak mimo moich zachwytów mam jedno „ale‟. Kiedy pojawiają się opisy nagrań z kamer (czyli te fragmenty, które najbardziej przypominają standardową książkę) w pewnym momencie wydawały się one... gorszej jakości niż w Illuminae. Sprawiały wrażenie pisanych przez narratora wszechwiedzącego w stosunku do poprzedniego tomu. Może nie każdy też to odczuje, ale mnie to troszkę ubodło.

Jednakże największym plusem tej powieści są bohaterowie (pamiętajmy, że w Illuminae uznałam ich za ogromny minus!). Kady i Ezra wydawali mi się do bólu archetypowi i nieco nużący. Również Hanna oraz Nik wpisują się w pewne stereotypy (również jeżeli chodzi o relację między nimi), jednakże potrafią zaskoczyć i są o wiele lepiej zbudowani. Możliwe, że autorzy lepiej ich przemyśleli, zyskali odpowiednie doświadczenie – nie wiem. Tak czy siak Hanna i Nik póki co są moimi ulubieńcami. Są silni, ale nieidealni, dokonują niemożliwego, ale przy tym nie roztaczają aury Mary Sue.

Podsumowując, Geminę oceniam ciut słabiej niż Illuminae (co tu się dziwić? to drugi tom!), natomiast dalej uważam ją za bardzo dobrą. To fascynująca przygoda, która zaskoczy niejednego czytelnika. Autorzy stworzyli cudowne postacie, które bardzo polubiłam i których losy mocno przeżywałam. Dlatego jeżeli choć trochę spodobało Wam się Illuminae, sięgnijcie i po Geminę!

W PIGUŁCE:
| science-fiction | stacja kosmiczna | kosmos | przyszłość | Young Adult | romans | kosmiczne podróże | oryginalna narracja |gemina cytat

Komentarze

  1. Poczekam na propozycję spoza tego gatunku czytelniczego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie chcę przeczytać tą serię, ale kurde, w ebooku raczej nikt tego nie wyda :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nope, nie sądzę, by w tej formie to się dobrze czytało :/

      Usuń
  3. Mam trzy tomy tej serii u siebie i chyba muszę wskoczyć wyżej na liście TBR :)

    Pozdrawiam Zakładka do Przyszłości

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie zdawałam sobie sprawy, że to seria science fiction!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem! Wszystkie tomy rozgrywają się w przyszłości na różnych statkach kosmicznych, planetach oraz stacjach kosmicznych :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza