„Rytm wojny tomy I i II‟ – Brandon Sanderson [recenzja]

rytm wojny recenzja
Po utworzeniu koalicji ludzkich monarchów stawiających opór wrogiej inwazji, Dalinar Kholin i jego Świetliści Rycerze przez rok prowadzili przeciągającą się, brutalną wojnę. Żadna ze stron nie zyskała przewagi, a nad każdym strategicznym posunięciem wisi cień zdrady przebiegłego Taravangiana.

Teraz, gdy nowe wynalazki uczonych Navani Kholin zaczynają zmieniać oblicze wojny, wróg przygotowuje odważną i niebezpieczną operację. Następujący później wyścig zbrojeń może rzucić wyzwanie samemu sednu ideałów Świetlistych, a być może wyjawić również tajemnice starożytnej wieży, która niegdyś była sercem ich potęgi.

Trochę wstrzymywałam się z lekturą Rytmu wojny. Poprzedni tom czytałam dwa albo nawet trzy lata temu. A moja pamięć jest (niestety) zawodna. W związku z tym bałam się lektury najnowszego tomu Archiwum Burzowego Światła, bo nie miałam pewności, że we wszystkim się połapię. I chociaż nie było łatwo wszystko sobie przypomnieć – podołałam.

Brzmi to może jakby książka była dla mnie udręką. Nie ukrywam, że pierwsze sto (a może nawet dwieście stron) pierwszego tomu stanowiło wyzwanie. Z trudem łączyłam wątki, bardzo stopniowo przypominałam sobie, kim są bohaterowie oraz co nimi kieruje. Co więcej, akcja była wtedy dość leniwa, powolna, niewiele się działo takich rzeczy, które chwytały za serce i sprawiały, że od razu w lekturze się przepadało.

Jednak z każdą kolejną stroną akcja nabierała tempa. Kolejne perspektywy, kolejne walki oraz kolejne odkrycia. A tych ostatnich w Rytmie wojny znajdziemy co nie miara. Brandon Sanderson bardzo dużo czasu poświęcił w tej książce mechanice świata. Myślicie sobie może: „Co? Dopiero w czwartym tomie o tym mówi?”. Ale tak, to prawda. Duża część historii została pokazana z perspektywy Navani, która stopniowo odkrywa przed czytelnikiem tajemnice Burzowego Światła, sprenów oraz fabriali. Spodziewajcie się zatem, że niektóre fragmenty będą wymagały ogromnej uwagi oraz skupienia. (Jak również tego, że nie dostarczą emocjonujących dreszczy jak to robią sceny walki).

W gruncie rzeczy mam wrażenie, że w tym tomie jest bardzo dużo rozmów, przemyśleń i wewnętrznych rozterek bohaterów. Kaladin jest wrakiem człowieka, który boryka się z zespołem stresu pourazowego oraz depresji. Z traumą i wypartymi wspomnieniami walczy również Shallan. Navani przechodzi kryzys, nie wiedząc, jaka jest jej rola w świecie. Venli próbuje pojąć, po której stronie powinna stanąć. Dalinar próbuje rozważyć wszystkie możliwe opcje tego, jak potoczy się konflikt. To właśnie tymi przemyśleniami przepełniony jest Rytm wojny, przez co może wydawać się nieco… spokojniejszy od poprzednich tomów.

Oczywiście akcja również ma miejsce. Niektóre części mają jej więcej (ostatnia jest nią przepełniona, czemu sprzyja zmienianie perspektyw praktycznie co dwie strony), inne mniej (na przykład pierwsza, w której naprawdę niewiele się dzieje). Są sceny emocjonujące, pełne walk, epickich pojedynków oraz dramatyzmu. Są takie, które poruszają oraz ekscytują. Nie obawiajcie się zatem, że Rytm wojny jest nudny. Moim zdaniem jest tu wiele dobrych scen oraz wydarzeń, które prowadzą nas do rozwiązania fabuły.

Największą radochę dawały mi jednak nawiązania do innych książek z cosmere. Co rusz wyszukiwałam elementów, które mogły odnosić się do innych powieści – bohaterów, wydarzeń, mechaniki magii. I uwierzcie mi – było tego mnóstwo. Mają one ogromną wagę, dlatego bardzo zachęcam do przeczytania innych książek Sandersona przed lekturą Rytmu wojny. Najistotniejsze wydają się Rozjemca oraz Z mgły zrodzony. Aczkolwiek nawiązania znajdziemy także do Elantris oraz Białego piasku.

Wszystkie te drobne nawiązania sprawiają, że cała historia zdaje się wiązać w spójną całość. Czytelnik poznaje coraz więcej tajemnic ulubionych bohaterów (np. Trefnisia), jak również może się zastanawiać, co motywuje postaciami, które poznaliśmy w innych książkach Sandersona. A przynajmniej ja nie mogę się doczekać aż jedna z nich w końcu pojawi się na kartach tej historii.

A skoro już o bohaterach mowa… Wspomniałam wcześniej, że Rytm wojny pełen jest wewnętrznych rozterek lubianych przez nas postaci. Najciekawiej wypadają jednak Kaladin oraz Shallan. Nasz ulubiony Wiatrowy przechodzi przez bardzo mroczny okres w swoim życiu, który Sanderson fenomenalnie oddał na kartach powieści. Nie inaczej jest w przypadku Shallan, która jest tak zawiłą bohaterką, niejednoznaczną i nieprzewidywalną, że z niecierpliwością czekałam na rozdziały, które zostały jej poświęcone. Sanderson rozwija bohaterów już poznanych, dodaje im kolejnych cech, sprawia, że stają się bardziej ludzcy. To ogromny talent tego autora.

Podsumowując, Rytm wojny to dobra kontynuacja Archiwum Burzowego Światła. W tej książce dzieje się naprawdę dużo, choć na pozór może wydawać się ona dość leniwa. Bohaterowie, choć zdaje się, że sięgnęli dna, rozwijają się, a akcja zbliża do końca. Z niecierpliwością będę wyczekiwać 2023, w którym autor planuje wydać ostatni tom!

W PIGUŁCE:
| fantastyka | high fantasy | cosmere | magiczne światy | magiczne zdolności | epickie bitwy | amerykański autor | inne książki autora |
rytm wojny cytat

Komentarze

  1. Uwielbiam całą serię! Też nie mogę się doczekać piątego tomu, który - z tego, co oczywiście słyszałam - ma być finałowym tomem pierwszej części tej serii. Całość ma mieć aż 10 tomów (nie mogę sobie tego wyobrazić, lecz autor za każdym razem potrafi zaskoczyć!) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, następny tom ma zakończyć pewną cześć cyklu. Też się go nie mogę doczekać!

      Usuń
  2. Muszę coś wreszcie przeczytać od tego autora!!!

    Pozdrawiam Zakładka do Przyszłości

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie! Polecam zacząć od Elantris albo Z mgły zrodzonego.

      Usuń
  3. Przepadam za tą serią (z wyjątkiem pierwszego tomu)! Obie części "Rytmu wojny" już czekają na mojej półce!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mój wiecznie zmęczony mózg nie lubi książek, które wymagają absurdalnej ilości skupienia, ale Cosmere to coś, co chodzi mi po piętach i szturcha palcem i krzyczy PRZECZYTAJ MNIE WRESZCIE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I bardzo dobrze, że tak krzyczy! Nadrób koniecznie :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza