Hawkeye [recenzja 1 sezonu]

hawkeye recenzja sezon 1
Kate Bishop wchodzi w posiadanie kostiumu Ronina, który przykuwa uwagę nie tylko Clinta Bartona, ale również jego licznych wrogów.

Przyznam, że nieszczególnie czekałam na premierę Hawkeye. Byłam ciekawa, jak wypadnie ten serial, ale najbardziej intrygowało mnie, czy pojawi się w nim Yelena. Nie oszukujmy się – Clint Barton nie jest najbardziej popularnym bohaterem, któremu poświęcono dużo czasu ekranowego. Dotychczas był traktowany przez MCU raczej drugoplanowo (a może nawet trzecioplanowo?). Niewiele wiemy o jego życiu, o jego charakterze, a sceny z nim były pojedyncze i krótkie. W końcu jednak doczekał się własnego serialu, który mógł zagwarantować zadośćuczynienie. Czy to się udało?

Kate Bishop jest fanką Hawkeye'a, od kiedy mężczyzna uratował ją w trakcie ataku Lokiego na Nowy Jork w 2012 roku. Jako dorosła kobieta wchodzi w posiadanie kostium Ronina, co prowadzi do ściągnięcia na głowę dresiarskiej mafii. Z kolei Hawkeye postanawia go odzyskać. Akcja jednak się zagęszcza, a kolejni wrogowie Ronina, Hawkeye'a oraz Clinta pojawiają się na ekranie.
hawkeye clint i kate
W tym serialu dzieje się dużo i podsumować fabułę w paru zdaniach jest naprawdę trudno. Kate i Clint mają mnóstwo przeciwników, a z każdym odcinkiem jest ich tylko więcej. Pamiętam, że przy piątym odcinku zastanawiałam się „jak oni chcą to zakończyć w następnym epizodzie?! Przecież to niemożliwe!‟. Hawkeye zawiera się w sześciu odcinkach, a mimo to porusza wiele wątków i do tego sprytnie je zamyka. Z jednej strony mamy dresiarską mafię (na marginesie przed obejrzeniem serialu sądziłam, że ta nazwa jest wymyślona przez fanów w ramach żartu), która sięga mackami w różne zakamarki, z drugiej jest Kate, która próbuje rozwiązać sprawę morderstwa, a jeszcze po drodze pojawiają się inni, niespodziewani przeciwnicy.

Wszystko to sprawia, że Hawkeye przepełniony jest akcją. Serial ogląda się w napięciu i widz nawet nie wie, kiedy upływają kolejne minuty. Zanim się obejrzy, wyświetlają się napisy końcowe i pozostaje mu zastanowić się nad tym, co właśnie obejrzał (albo włączyć następny odcinek, jeżeli ma taką opcję). Braku nudy sprzyjają tajemnice, nad którymi można intensywnie pogłówkować. I nawet jeżeli dzięki czytanym przeze mnie teoriom rozwiązania nie były zaskakujące: i tak dobrze się bawiłam.

W ogóle oglądając Hawkeye, towarzyszyło mi wiele emocji. Pojawiło się współczucie względem Clinta, który mocno przeżywa doświadczenia z ostatnich lat. Wielokrotnie śmiałam się z zabawnych dialogów oraz uśmiechałam, widząc urocze sceny. Nie zabrakło również pisków ekscytacji, gdy dochodziło do niektórych spotkań między bohaterami oraz ważnych rozmów między nimi.
hawkeye clint
Clint w końcu dostał produkcję, na którą zasługiwał. Trochę obawiałam się, że Hawkeye będzie równie niesatysfakcjonujący co Czarna wdowa. Wiecie, że wyjdzie trochę za późno i za słabo. Ale wcale tak się nie stało. Serial pogłębia postać, pozwala nieco lepiej poznać jego rodzinę, relację z nimi, a także... jego traumę. W końcu od czasów Endgame MCU to maraton różnych sposobów przeżywania traumy. Nie inaczej jest w przypadku Hawkeye, gdzie z traumą boryka się więcej niż jedna postać. Pozostawię to jednak bez większego komentarza, żeby uniknąć spoilerów.

Wiedzcie jednak, że bardzo polubiłam Clinta. Nie żebym wcześniej go nie lubiła. Po prostu... było go tak mało, że trudno było mi mieć wyrobioną silną opinię na jego temat. Teraz jednak znam go lepiej i liczę na więcej produkcji z jego osobą w MCU.

Pokochałam również Kate, która ma świetne poczucie humoru, a do tego jest upartym promyczkiem radości, który chce wszystkim pomóc. Z jednej strony jest silna, niezależna, o silnym kompasie moralnym. Z drugiej zaś można powiedzieć, że to urocza, sympatyczna postać, która sprawia, że widz mimowolnie się uśmiecha. W zestawieniu z Clintem, który wciąż boryka się z wydarzeniami z Infinity War i Endgame, stanowi ciekawe combo. A ich relacja? To niesamowite jaką mają chemię na ekranie! Tych dwoje świetnie się dogaduje i potrzebuję więcej przygód Hawkeye'a i Kate.
hawkeye adamczyk
No i jest jeszcze Adamczyk. Ach, ten Adamczyk! Najpierw wszyscy wokół teoretyzowali, czy w ogóle pojawi się w Hawkeye'u. Potem, czy będzie miał jakiekolwiek znaczenie dla fabuły. I co? Cóż, nie spodziewałam się, że aż tak będę wyczekiwać jego obecności na ekranie! Sam Adamczyk przyznaje, że grał większe role w swoim życiu, a jednak to ta wszystkich fanów MCU zachwyciła. I wcale się nie dziwię! Adamczyk stanowi comic relief (choć nie on jeden daje powody do śmiechu widzowi), a jego wstawki po polsku wywołują uśmiech na twarzy. Nie będę ich jednak mocniej omawiać (choć chciałabym!) i pozwolę Wam się zaskoczyć.

W serialu znajdziemy też wiele ciekawych postaci drugoplanowych. Jest Kazi, który biorąc pod uwagę swoją rolę w komiksach, jeszcze powinien pojawić się na ekranie. Mamy bardzo intrygującą Mayę, która liczę, że nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa (potrzebujemy więcej takiej reprezentacji! Ostatnio MCU robi to dobrze!). Osoby z otoczenia Kate są niebanalne i mogą nieźle zaskoczyć. No i są jeszcze dwie osoby, których obecność była mniej lub bardziej spodziewana w tym serialu i na których dalszy rozwój również liczę. Ogółem, gdy patrzę na mnogość wątków oraz licznych nowych bohaterów, wierzę, że pierwszy sezon Hawkeye stanowi zaledwie wprowadzenie do naprawdę obszernej opowieści.

Hawkeye dostarczył mi mnóstwo radochy i chociaż się tego nie spodziewałam, bardzo szybko znalazł się wysoko w moim osobistym rankingu seriali w ramach MCU. Trudno mi powiedzieć, czy przebija WandaVision, ale bez wątpienia jest co najmniej na tym samym poziomie, współdzieląc pierwsze miejsce. Hawkeye jest komediowy, przepełniony akcją, wprowadza nowe wątki i nowych bohaterów. Bardzo ich polubiłam i mam ogromną nadzieję na więcej.

Komentarze

  1. Migają mi cały czas sceny z tej produkcji na social mediach i tak sobie myślę czy to nie jest aby znak by się za ten serial zabrać ;)

    Pozdrawiam Zakładka do Przyszłości

    OdpowiedzUsuń
  2. Poczułam się szczerze zainteresowana obejrzeniem tego serialu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaskakujące, że seriale z MCU na które najmniej czekałem wyszły najlepiej. U mnie Hawkeye zajmuje drugie miejsce po Lokim. Było lekko, ale momentami też poważnie. Dobrze prowadzeni bohaterowie i Kate, która po takim wstępie bez problemu udźwignie na swoich barkach drugi sezon. A może jakiś większy duecik z Yeleną? Trochę rzeczy mnie rozczarowało, ale ogólnie ciesze się, że ten serial powstał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczę na więcej scen z Kate i Yeleną! Ich wspólne sceny były genialne!

      Usuń
  4. A jakie tam są sceny walk! Od czasy Daredevila nie było tak dobrych - ten pościg samochodowy i praca kamery to prawdziwy majstersztyk!
    Jeden z najlepszych pod każdym względem seriali w tym roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, tak! Zgadzam się, że sceny walk są tam wyjątkowe!

      Usuń
  5. Świetny serial - bardzo mi się podoba!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza