„Doctor Who‟ [pierwsze wrażenia]


Czyli o tym, jak piosenka Britney Spears sprawiła, że wciągnęłam się w serial o nieśmiertelnym facecie, podróżującym w budce policyjnej i jego walce ze złymi kosmitami. 

Piosenkę "Toxic" zapewne zna każdy, nawet jeżeli nie chciałby jej znać (jak ja), to musiał ją kiedyś słyszeć. W końcu był to swoisty hit! I jakiś czas temu siedząc w biurze organizacji studenckiej i grając w grę opartą na realiach PRL-u usłyszałam, że ta piosenka jest hymnem (właściwie tradycyjną, ziemską balladą) z okazji końca świata w Doctorze Who. I to mnie kupiło. No bo serio - to brzmi tak absurdalnie, że po prostu musi być dobre. I faktycznie takie było. 


Tytułowy Doctor to kosmita, ostatni ze swojej rasy - Władców Czasu. Posiada statek kosmiczny - TARDIS - który wygląda jak niebieska budka policyjna, stosowana lata temu w Wielkiej Brytanii. Ten człowiek podróżuje w czasie i przestrzeni ze swoimi kompanami i niweczy nikczemne plany innych kosmitów. I cieszmy się z tego powodu, bo gdyby nie on, to prawdopodobnie już dawno zostalibyśmy zrównani z ziemią (o ile jakakolwiek Ziemia w ogóle by istniała).

Serial był emitowany wcześniej w latach 1963-1996, a następnie od roku 2005 i to właśnie oglądania tej późniejszej wersji się podjęłam. Czyli pominęłam ośmiu Doktorów (ponieważ aktorzy odgrywający tę rolę wielokrotnie się zmieniają) i zaczęłam od dziewiątego w wykonaniu Christophera Ecclestona, którego z miejsca pokochałam. Ogólnie muszę przyznać, że w tym serialu zakochałam się już po pierwszych odcinkach.

-A Utopia to...?-Wszyscy wiedzą, co to Utopia! Gdzie ty mieszkałeś? -Jestem samotnikiem. -Samotnik z przyjaciółmi?-Zjednoczeni Samotnicy. Spotykamy się raz na dziesięć lat i rozmawiamy na temat jaskiń. Całkiem niezła zabawa, jak dla samotników. 

Skąd moja wielka miłość? Zacznijmy od tego, że od dziecka uwielbiam klimaty fantasy i Sci-Fi czym zostałam zarażona przez mojego tatę. Dlatego jako osoba wychowana na (między innymi) Gwiezdnych wojnach i Facetach w czerni wielokrotnie stykałam się z tematyką kosmitów. Do tego kwestia podróży w czasie - okay, mam wrażenie, że już wiele razy o tym mówiłam, ale - kocham ten wątek. Perspektywa cofnięcia się w czasie i zobaczenia historii na żywo (z drobną integracją istot pozaziemskich) musi być niesamowitym uczuciem. Biorąc pod uwagę różnorodność stworzeń z którymi spotyka się Doctor nie można się nudzić. Oczywiście niektórych ras po jakimś czasie ma się już dość - ekhem, Dalekowie... - ale większość z nich jest oryginalna, ciekawa, a niektórzy swoimi zachowaniami naprawdę mrożą krew w żyłach. 

"Nie mrugaj... Mrugnij i jesteś martwy!"
Oczywiście przygodowy wątek to nie jedyna rzecz, która porwała mnie w historii Doctora. Co tak naprawdę się liczy to fakt, że nad niemal każdym odcinkiem należy się zastanowić, bo zazwyczaj znajduje się w nim drugie dno. Ten element szczególnie działa na korzyść serialu, ponieważ okazuje się, że ratowanie światów przed zagładą nie jest główną osią fabuły. W gruncie rzeczy można zastanawiać się nad: ogłupiającym wpływem telewizji, perspektywą czekania na coś, samotnością, pogonią za młodością i wieloma innymi.

Wiele razy w trakcie oglądania można zacząć się śmiać ze względu na komizm sytuacji. Nieraz wybuchłam śmiechem, gdy usłyszałam rozmowę Doctora z jego kompanem albo nawet lepiej: osobą, która nie ma zielonego pojęcia czym jest soniczny śrubokręt i co właściwie tutaj robi ta budka. Zdarzało mi się też zalewać łzami ze smutku na niektórych odcinkach - ósmy odcinek pierwszego sezonu - czy też szczerze się bać (tym bardziej, że nie lubię horrorów) - jak na dziewiątym odcinku pierwszego sezonu. 


Kolejnym elementem godnym uwagi są oczywiście same postacie. Doctor jest na swój sposób szaleńcem niezależnie od aktora, który go odgrywa. I choć dopiero zetknęłam się z dwoma - dziewiątym i dziesiątym - to już mogę powiedzieć, że każdy z nich ma pewne zalety, jak i wady. Nie jest on postacią idealną i to sprawia, że nie da się go nie lubić. Dodatkowo jest geniuszem - kto nie kocha geniuszy? - i ma niewybredne poczucie humoru. Kompani są już bardziej specyficzny i zdecydowanie bardziej różnorodni. Każdy w jakiś sposób potrafi być denerwujący, ale wykazuje się też wieloma pozytywnymi cechami i sprawia, że nie można na niego patrzeć w całkiem negatywny sposób - choć do fanek Marthy nie należę. 

Ach, no nie mogę jeszcze pominąć soundtracku! Rzadko kiedy zwracam na ten element uwagę - przynajmniej jeżeli chodzi o seriale, w filmach sprawa ma się zupełnie inaczej - ale w Doctorze Who po prostu nie mogłam go zignorować. Osobiście bardzo mi się spodobał i niektórych melodii mogłabym słuchać non-stop. 


Podsumowując, co mogę wielce rzec? W tym serialu szczerze się zakochałam i pluję sobie w brodę, że wcześniej się za niego nie wzięłam. Każdy odcinek - pomijając te z Dalekami - budzi we mnie szereg emocji i niejednokrotnie zmusza do tego, aby zastanowić się nad pewnymi kwestiami dotyczącymi świata. Jeżeli ktoś choć trochę lubi klimaty Sci-Fi, to gorąco polecam zapoznanie się z Doctorem Who, ponieważ jest to na pewno seria godna uwagi.

Komentarze

  1. Doctor <3 Kocham mocno! :D Oglądałam go odkąd pamiętam, leciał sobie czasem też w telewizji, czasem coś na necie, a potem usiadłam i pochłonęłam sezon za sezonem, uwielbiam niemal każdego Doctorka, niektórzy mnie denerwowali, ale ogólnie to jedna z produkcji z magią.
    LeonZabookowiec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ten serial ma w sobie magię :D No tak, mnie też nie każdy tam zachwyca, np. Martha Jones mnie strasznie wkurzała, ale większość postaci jednak uwielbiam.

      Usuń
  2. Obejrzałam kiedyś fragment, zupełnie przez przypadek i od tamtej pory mówię sobie, żeby do tego wrócić, ale nigdy mi nie wychodzi... widzę że powinnam się spiąć i zacząć oglądać, bo wiele mnie omija ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie powinnaś! Serial godny uwagi, jest naprawdę cudowny :D

      Usuń
  3. To co, przy następnej partii szachów zmieniamy House'a na Doctora Who? :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Planuję zacząć oglądać ten serial, bo już od długiego czasu mnie ciekawi. Mam nadzieję, że mi również się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również mam taką nadzieję :) Gorąco polecam!

      Usuń
  5. Oj, ja się zbieram już jakieś pół roku, by zacząć Doktora Who... Tak naprawdę jedynym czynnikiem zniechęcającym jest ilość sezonów XD Co jakiś czas oglądam tylko przypadkowe odcinki, które akurat lecą bodajże na BBC i za każdym razem zapisuję sobie w pamięci, że muszę w końcu zacząć go oglądać :D
    A co do "Toxic" Britney, słyszałam je x razy, ale pojęcia nie miałam, że pochodzi właśnie z Doktora.

    + zapraszam na mojego bloga: KLIK Co prawda dopiero zaczynam, więc są na nim dopiero 2 posty, ale już niedługo pojawią się na nim m.in. recenzje książek, więc zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest 9 sezonów, ale tylko po 13 odcinków, więc mniej niż w przeciętnym serialu :D Nie jest aż tak dużo i szybko się ogląda.
      Po prostu została tam wykorzystana, jako pieśń ziemian :P

      Usuń
  6. "Doctora Who" jeszcze nigdy nie oglądałam, choć przyznam, że od czasu do czasu przeszło mi to przez myśl. Skoro tak go zachwalasz, to chyba czas to nadrobić. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie powinnaś to nadrobić i obejrzeć czym prędzej :D

      Usuń
  7. Widzę, że sporo ostatnio fanów mojego doktorka :) Ja jestem fanką już od 6 lat :) Również pokochałam Ecclestona, ale przy Tennancie wysiadłam. Czy może być ktoś bardziej idealny? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To sporo :D Ja dopiero niedawno się przekonałam i nie żałuję. Myślę, że Doctor to definicja ideału.

      Usuń
  8. Oglądałam tylko jedną część i była mega :D tam były jakieś potwory i kościół, i jakaś laska xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyżby odcinek "Father's Day"? Blond laska?
      https://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/a/a8/Fathers_Day_(Doctor_Who).jpg - i takie potwory?

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza