A ty znowu czytasz?


Klaudia z bloga Z książką do łóżka słyszała wiele historii osób, które spotkały się z zarzutem, że "za dużo czytają" (coś takiego nie istnieje, ale najwidoczniej niektórzy nie mają o tym pojęcia). W związku z tym wpadła na pomysł akcji #czytanietoniejedynamojapasja, której upust daję dzisiaj na Parzydełkach. Ma to na celu pokazanie, że osoby, które spędzają dużo czasu na czytaniu nie są uwięzione jedynie w świecie lektur, a mają też inne pasje.

How do you write like you're running out of time?

Moja największa pasja towarzyszy mi od dziecka. Pisać uwielbiam kiedy jeszcze nie potrafiłam pisać. Brzmi to może komicznie, ale zaczęłam wymyślać własne historie i spisywać je już jako małe dziecko. Co prawda popełniałam wtedy kardynalne błędy, o których wolę nawet nie myśleć, więc większość tej historii spisała moja babcia, ale historia powstała. Ot co!

Zresztą pisanie zdefiniowało mnie na wiele sposób - oprócz tworzenia własnych opowiadań, historyjek, pokochałam też blogowanie, czego przejawem jest to, że od jakichś dziewięciu lat niemal non stop prowadzę jakiegoś bloga. Większość z nich upadała bardzo szybko, ale hej, trzeba próbować, prawda? Jeszcze dłużej od blogowania towarzyszy mi pisanie pamiętników oraz dzienników nawet, jeżeli moje podstawówkowe wpisy działały na zasadzie "Dzisiaj byłam na nartach, było bardzo fajnie i zimno. Zjechałam ze stoku x razy i ani razu się nie przewróciłam".

Pisanie zaprowadziło mnie na kierunek humanistyczny w liceum, co wszyscy gimnazjalni nauczyciele uważali za marnowanie potencjału. Tam jakimś sposobem włożyłam wszystkie ręce, nogi, mózg i co najważniejsze: serce w gazetkę szkolną. To z kolei wyznaczyło mi prostą drogę na dziennikarstwo, gdzie ciężko przejść przez całe studia i nic nie napisać. Szczególnie, gdy wstępuje się do gazetki akademickiej. Szczególnie, gdy po dwóch latach działania w niej przejmuje się na roczną kadencję tytuł redaktor naczelnej (choć to w pełni odczuję dopiero w październiku).

Nie umiem nie pisać. Czasami czuję, że można by mi wiele odebrać i jakoś bym sobie poradziła, ale zabranie mi możliwości pisania, tworzenia, wyrażania myśli słowem pisanym by mnie zabiło. Wiele razy czuję, jak nosi mnie, aby zacząć uderzać palcami w klawiaturę i coś tworzyć. Nawet jeżeli kończy się to obolałymi stawami w dłoniach.


Mahabharata, Sfinks, Mars i memowy facet od kosmitów

Mam bzika. Nieodwracalnego, nienaprawialnego, dziedzicznego bzika. Mój dziadek go miał, moja mama go ma, ja go mam, mam nadzieję, że moje dzieci też go będą miały. Niektórzy patrzą na mnie jak na wariatkę, ale tak to już w życiu bywa. Ja z tego bzika jestem dumna i jeżeli znajdę słuchacza, to najprawdopodobniej zagadam go na śmierć. Moje przyjaciółki wiedzą o tym najlepiej.

Interesuje mnie coś, co określa się mianem zakazanej archeologii. Słowem wyjaśnienia jest to nurt wśród archeologów, którzy kwestionują niektóre elementy mainstreamowej historii. I jeżeli więcej o tym poczytać i posłuchać, to można się przekonać, że "hej, coś faktycznie jest na rzeczy". Jestem co prawda daleka od oskarżeń na miarę "Ha! Kosmici przylecieli na ziemię i zbudowali piramidy", ale lubię poznawać różne perspektywy.

Co za tym idzie - czytam o kwestionowaniu datowania Sfinksa, zawieszam oko na mapie Piri Reisa i zastanawiam się: jak?, z fascynacją przyglądam się działaniom na terenie Marsa i głowię się jakim cudem Mohendżo-daro jest napromieniowane. Wszystko to sprowadza się do tego, że czytam, oglądam i słucham jeszcze więcej na te tematy, a potem analizuję. I jedyne co mnie w tym boli, to fakt, że pewnie nigdy nie poznam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.

A wszystko przez to, że poczytałam za dzieciaka o Atlantydzie.

Popculture trash

To widać nawet na tym blogu. Przebijają się tutaj głównie serialowe smaczki - w końcu spędziłam na oglądaniu serialu (wg strony, która zlicza czas odcinków w minuty, godziny, a następnie w dni) blisko 71 dni. To tak jakbym 24h na dobę przez ponad dwa miesiące siedziała i non stop coś oglądała. Aż zaczynam bać się samej siebie... Ale to u mnie rodzinne. Wszyscy tutaj mamy takie spaczenie.

Poza tym oglądam anime i czytam mangi, czego przejawem się prowadzony przeze mnie oraz Ognistą strzałę blog Animaniaczki. To tam dajemy upust naszej fascynacji do tworów Japończyków od prawie dwóch lat. Co prawda studia sprawiają, że nie mogę oglądać tego tak dużo, jak zwykłam, ale dalej staram się znaleźć wolne chwile na oddanie się poznaniu japońskiej animacji.

Uwielbiam też filmy. A ostatnimi czasu nawet musicale. Nawet, ponieważ jeszcze niedawno byłam do nich dość sceptycznie nastawiona, ale od dłuższego czasu powoli się przekonuję do niektórych utworów.

A siedząc w takich fandomach nie sposób nie nawiązywać znajomości i nie dyskutować z ludźmi na temat poczynań postaci w produkcjach!

Poza tym nie muszę chyba wspominać, że zajęcia z popkutltury na studiach były dla mnie jednymi z ciekawszych?


Schrodinger's cat walks into bar... and doesn't

Wspomniałam wcześniej, że niektórzy nauczyciele uważali, że marnuję potencjał idąc na kierunek humanistyczny. Możliwe, że gdybym wybierała swoją ścieżkę kariery jeszcze raz, to postąpiłabym inaczej i teraz zamiast dziennikarstwa studiowałabym robotykę albo fizykę. Głównie ze względu na to, że ten przedmiot zawsze szalenie mnie interesował.

Wielu nauczycieli popełnia zbrodnię jaką jest zatruwanie życia uczniom swoją niekompetencją. Sama zostałam zrażona do niektórych przedmiotów, ale mimo wszystko (bo z nauczycielkami fizyki nie było mi też zbyt łatwo) nie straciłam zainteresowania tą dziedziną nauki. A im starsza jestem, tym bardziej mnie interesuje. Szczególnie zagadnienia mechaniki kwantowej nad którymi ocham i acham i jeżeli znajdę rozmówcę, to najprawdopodobniej zatruję mu życie.

Także wiecie: Tesla moim guru, Edison to drań, żarty o kocie Schrodingera są urocze, a cały mechanizm fizyki, który się za tym kryje jest niesamowity, zresztą sami zobaczcie: Double slit experiment.


Kończąc ten post chciałam tylko dodać to: 


Szukajcie swoich pasji

A jeżeli już macie takie, bez których nie potraficie żyć, to podzielcie się nimi w komentarzu!

Komentarze

  1. >czytać za dużo
    Wow. Serio WOW. Jakim typem podczłowieka trzeba być aby tak myśleć?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem osobą, która dosyć szybko dostaje obsesji na punkcie czegoś, by później równie szybko się tym znudzić. Trochę to smutne, ale dzięki temu w sumie poznaje dużo ciekawych rzeczy z różnych dziedzin, tak jakby.
    Najdłużej chyba miałam bzika na punkcie grafiki komputerowej. Przez dłuższy okres gimnazjum (a najwięcej w trzeciej klasie) i przez połowę pierwszej klasy liceum tworzyłam sobie nagłówki na blogi czy projektowałam szablony. Wtedy było to naprawdę dużą częścią mojego życia (ale to głupio brzmi), poświęcałam temu nawet więcej czasu niż książkom, bo wtedy jakoś dużo nie czytałam. Teraz tylko żałuję, że nie zostawiłam sobie tych grafik i usunęłam wszystko :(. Potem przyszła moja faza na rysowanie różnych mandali czy zentangle, bo ogarnęłam, że do tego nie potrzeba jakichś wielkich zdolności artystycznych. Przez chwilę bawiłam się też w tworzenie zakładek akwarelami z tekstami napisanymi pseudokaligraficzną czcionką. Teraz za to tworzę sobie bullet journal i chociaż nie mam za wiele do planowania, to jednak lubię to, że mogę tam pobawić się wszystkimi powyższymi technikami, których się kiedyś nauczyłam. Wygląda na to, że mam dziwny pociąg do różnych zajęć artystycznych bez wyraźnego talentu do tego :D.
    Lubię też historię. Z chęcią nie tylko oglądam różne filmy historyczne, ale również na wikipedii czytam życiorysy postaci.
    No i też oglądam seriale i czytam książki ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bullet journal <3 To są takie cudeńka! Też bym założyła gdyby nie to, że kompletnie nie umiem ładnie pisać, ani sprawiać, aby to wyglądało jakoś... estetycznie :(

      Usuń
  3. Hah, ja to mam dosyć dużo zainteresowań, zresztą jak wpadasz na mojego bloga to może się orientujesz;P. Przede wszystkim oglądam filmy Marvela, jestem totalnym geekiem. Generalnie jestem małomówną osobą, ale jeśli już ktoś zacznie wspominać coś o MCU to ciężko mnie zamknąć;P. Ostatnio nawet nadrabiam zaległości serialowe i wzięłam się za Daredevila czy Jessicę Jones. Co jeszcze... uwielbiam pleść bransoletki z muliny, od czasu do czasu coś porysować czy poczytać. Jako, że prowadzę też bloga lubię pisać i pomaga mi to w walce z dysleksją. No i oczywiście fascynuję się językami obcymi, w szczególności angielskim. Długo by wymieniać!;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpadam, to się orientuję :D
      Bycie geekiem to pasja na pełny etat <3

      Usuń
  4. Czy ja widzę cytat z Hamiltona?
    Fizykę lubisz? Dla mnie to jeszcze gorsze niż matematyka...Chociaż o kosmosie to ja mogę rozmawiać bo jest fascynujący.
    Ja mam dość odmienne zainteresowania od innych ludzi. Chyba mało kto interesuje się czymś takim jak wulkanologia czy paleontologia XD No i oczywiście czytanie. No bo jak nie lubić książek skoro jest się molem książkowym :D
    Fajny blog. Będę wpadać częściej.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak <3 Hamilton ostatnio to moje życie <3
      Właśnie o tym mówię - wielu nauczycieli niszczy zainteresowanie takimi przedmiotami, a mają one naprawdę interesujące aspekty, gdyby tylko porozmawiać o nich.
      Są to na pewno wyróżniające się zainteresowania :D Nie czuj się jednak odosobniona! Moja mama interesuje się paleontologią.

      Usuń
  5. Co wpis - to dziwniejsze, a zarazem fajniejsze pasje! Bardzo się cieszę, że dołączyłaś do mojej akcji, dziękuję :)

    Chyba najbardziej zszokowałaś mnie tą mechaniką kwantową :)
    Ja nienawidzę fizyki! :) Ale zawsze marzyłam, by studiować dziennikarstwo, więc zazdroszczę! :) No i życzę powodzenia z tytułem redaktora naczelnego! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co, sama się cieszę, że taka akcja się pojawiła.
      I dziękuję bardzo :)

      Usuń
  6. Też kiedyś miałam sporo pasji, ale to się zmieniło. A szkoda. Zostało tylko pisanie i raz na ruski rok podróże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też niektórych pasji już nie rozwijam tak bardzo jak kiedyś. Swego czasu bardzo dużo rysowałam, żałuję, że już nie poświęcam na to tyle wolnych chwil, co kiedyś. Dlatego też rozumiem, co czujesz.

      Usuń
  7. Podziwiam za miłość do fizyki. Dla mnie był to chyba najbardziej znienawidzony przedmiot - prawdopodobnie właśnie przez to, iż nigdy nie trafiłam na nauczyciela z pasją... Ja oprócz czytania zajmuję się rękodziełem, co mnie bardzo odpręża. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nauczyciele potrafią wszystko zniszczyć. Ich brak powołania potrafi zniechęcić do ulubionych przedmiotów - niestety.
      Och, rękodzieło! To jest cudowne, często widzę ciekawe rzeczy, które ludzie tworzą związane z różnymi fandomami. Cudeńka :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza