The Umbrella Academy [recenzja 1 sezonu]

Dysfunkcyjna rodzina superbohaterów wspólnie próbuje rozwiązać tajemnicę śmierci ojca i zapobiec apokalipsie.

The Umbrella Academy to serial, który zbiera skrajne oceny w opiniach, które obecnie publikowane są non-stop. Uznałam, że produkcja zaintrygowała mnie na tyle, że ja również z chęcią dodam swoje trzy grosze do dyskusji na temat jednego z nowszych tworów Netflixa.

Ale o co chodzi? Jeżeli kogoś z was ominął szał na The Umbrella Academy, to śpieszę z wyjaśnieniem. W 1989 roku 43 kobiety na całym świecie urodziły dzieci. Jedyny problem polega na tym, że chwilę przed porodem żadna z nich nie była w ciąży. Pewien bogacz postanowił adoptować siódemkę z nich, aby szóstkę z tej grupy wytrenować na superbohaterów, ponieważ wykazali się pewnymi niesamowitymi zdolnościami. Uznać, że ich dzieciństwo nie było szczęśliwe jest istnym niedopowiedzeniem, ponieważ po latach każdy z nich prezentuje szereg dysfunkcji oraz postanowił odseparować się od rodziny. Po latach łączy ich dopiero pogrzeb ojca oraz powrót ich zaginionego brata, który oświadcza, że... za 8 dni nastąpi koniec świata, a oni muszą ją powstrzymać.
Dla mnie największym atutem (oraz elementem, który przyciągnął i oraz usidlił mnie przed ekranem) była groteska tej produkcji, która przejawia się na różnych poziomach. Po pierwsze można ją dostrzec w fabule, stojącej w opozycji do stereotypowego podejścia do superbohaterów oraz wątków ich otaczających. Choć warto pamiętać, że pokazanie ich jako dysfunkcyjne osoby nie jest wielką nowością (mamy choćby marvelowską Jessicę Jones). Po drugie groteska została zachowana w bohaterach samych w sobie, których zachowanie bywa nieprzewidywalne, szalone oraz dziwaczne. Po trzecie świetnie dobrano muzykę do scen, o czym jednak opowiem nieco później.

Fabuła The Umbrella Academy jest stosunkowo przeciętna. Ma swoje lepsze i gorsze momenty. Dlatego najpierw o tych pierwszych. Na uwagę zasługują nieprzewidywalność oraz zaskakujące poprowadzenie niektórych wątków. Kilka razy złapałam się na tym, że nie spodziewałam się pewnych wydarzeń. Napięcie budowane jest stopniowo, a odpowiedzi na pytania poznajemy dość późno, więc ciekawość z każdym kolejnym odcinkiem tylko narasta. Muszę przyznać, że oglądając The Umbrella Academy byłam całkiem zafascynowana. Seriale o superbohaterach nie są moją mocną stroną (w przeciwieństwie do filmów, nie umiem przez nie przebrnąć), a jednak ten mnie uwiódł, sprawiając, że pochłonęłam wszystkie odcinki w dwa dni.

Niestety nie sposób nie wspomnieć o tym, że fabuła ma pewne swoje problemy. Oglądając The Umbrella Academy dostrzegłam pewne luki fabularne, pewnie zbędne przerysowania oraz wyolbrzymienia, które nie miały związku z wcześniej wspomnianą pozytywną groteską. Chwilami krzywiłam się, niezadowolona tym, jak twórcy poprowadzili historię, ponieważ coś w niej zgrzytało. Co gorsza, kiedy doszło do apogeum historii, byłam absolutnie nieusatysfakcjonowana. Ostatni odcinek jest rozczarowujący, był on dla mnie absolutnie nijaki i stanowi najgorszy ze wszystkich epizodów.

Nie jestem w stanie powiedzieć, co przeważa w kwestii fabularnej: mocne czy słabe strony. Wydaje mi się, że stosunkowo się wyrównują, jednak nawet te gorsze momenty nie utrudniają oglądania. Widz i tak nieźle się bawi, jednak co bardziej wnikliwa osoba, może być chwilami trochę niezadowolona.
Najmocniejszą stronę produkcji stanowią barwne postacie. Chociaż sympatia do nich jest mocno niewyrównana i niektórzy bohaterowie wypadli lepiej od innych, to z zainteresowaniem śledziłam ich losy. Moimi ulubieńcami zostali bezsprzecznie Klaus oraz Pięć, którzy są najbardziej specyficzni z całej grupy, wnoszą najwięcej zabawnych sytuacji oraz charakteru do fabuły. W końcu facet, który widzi zmarłych ludzi i jedyne ukojenie od słuchania ich przynoszą mu alkohol oraz narkotyki? Chłopiec z umysłem blisko sześćdziesięcioletniego mężczyzny, który przeszedł przez 30 lat całkiem sam? To się nazywają intrygujące i mocno dysfunkcyjne postacie.

Cieszy mnie, że twórcy każdemu poświęcili fragmenty historii i mniej lub bardziej zapoznali nas z ich losami. Niektórzy otrzymali trochę więcej czasu ekranowego od reszty, jednak ogólnie zdobywamy informacje na temat każdego. Chociaż przyznam szczerze, że bardzo chciałabym wiedzieć, co stało z pozostałymi dziećmi, które urodziły się w 1989 roku. Uważam, że to dość mocne niedopatrzenie zarówno w kwestii fabularnej, jak i pod względem prezentowanych bohaterów. Ale kto wie, może z czasem ten element fabuły zostanie rozbudowany i poznamy więcej postaci?

Wracając, wspomniałam, że nie wszystkich da się polubić tak samo. A przynajmniej w moim przypadku tak było. Vanya, Luther oraz Allison stanowią grupę tych, których z pozoru można uznać za mniej „skrzywionych‟ od reszty rodzeństwa (z pozoru, ponieważ to bardziej skomplikowane). Jednocześnie wszystkie te postacie wydały mi się nijakie oraz zwyczajnie nudne. Nie chciałam oglądać scen, w których się znajdowali sami, ponieważ nie było w nich nic przyciągającego uwagę.
Jak napisałam na początku: muzyka dodaje uroku The Umbrella Academy. Do scen, które pełne są brutalności, krwi, śmierci oraz innych dramatów, dodano niezwykle skoczne i wesołe piosenki, które stoją w całkowitej sprzeczności do prezentowanych na ekranie wydarzeń. Może się to wydawać śmieszne, jednak nadaje serialowi niesamowitego klimatu, który bardzo przypadł mi do gustu. To jedna z rzeczy, która bardzo podobała mi się w tej produkcji i cieszę się, że twórcy postawili na takie rozwiązanie, pewne rozluźnienie typowej konwencji poważnych superbohaterów. 

Podsumowując, The Umbrella Academy wypada raz gorzej, raz lepiej. Ma swoje wady, jednak umiem przymknąć na nie oko, ponieważ oglądając te dziesięć odcinków, naprawdę dobrze się bawiłam. Byłam zainteresowana historią oraz bohaterami, a gdy tylko pojawi się drugi sezon, na pewno po niego sięgnę (tym bardziej, że ostatni epizod zakończono niezłym cliffhangerem). Osobom, którym niestraszni są dysfunkcyjni superbohaterowie, gorąco polecam!

Komentarze

  1. Ja niestety, ale nie mam czasu na seriale. Za dużo obowiązków mam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po latach praktyki opanowuje się sztukę oglądania seriali i jednoczesnego wykonywania projektów na studia, uczenia się do egzaminów! Ale fakt, najpierw trzeba znaleźć czas, aby się do tego przyzwyczaić.

      Usuń
  2. Słyszałam o tym serialu i przyjaciółka powiedziała, że była rozczarowana. NIestety nie zachęca mnie to do oglądania, gdy jest tyle innych seriali, które musze nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrafię zrozumieć, dlaczego była rozczarowana i nie jestem tym jakoś zaskoczona. Nie jest to produkcja dla każdego.

      Usuń
  3. Przekonało mnie jedno słowo - groteska!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest już wystarczająco dużo bohaterskich rodzin - i właśnie w grotesce ten serial znalazł swoją niszę. Jestem na razie po 3 odcinkach, ale już wsiąkłam w klimat i na pewno będę oglądać dalej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klimat sprawił, że ten serial zainteresował wiele ludzi i wcale się nie dziwię. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz!

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza