„Śpiew potępionych‟ – Agnieszka Hałas [recenzja]


Krzyczący w Ciemności po zawarciu ugody ze srebrnymi magami wyrusza na Wyspy Śpiewu. Jego tajnej misji od początku towarzyszą kłopoty. Równowaga Zmroczy uległa zaburzeniu, a nad wszystkim wisi widmo szykującej się katastrofy. Co knują demony z Doliny Śniedzi?

Z Teatrem Węży przeszłam już niemałą przygodę, która zaczęła się bez przekonania, jednak ostatecznie przekształciła się w szczerą fascynację stworzonym światem. Pamiętam, że trzeci tom wywołał we mnie wiele emocji oraz nie pozwolił sądzić, że to koniec historii Krzyczącego. Dlatego też z niecierpliwością czekałam na każdą wieść o czwartej części. Czy spełnił on moje oczekiwania?

Jeżeli przyzwyczailiście się do realiów podziemi, miast oraz szlachty, porzućcie to wszystko na rzecz tropikalnych (acz przeklętych) wysp, morskich (a zarazem demonicznych) walk oraz tubylczych (i magicznych!) ludów. Tym razem Krzyczący otrzymuje nową misję, która wymaga od niego odwiedzenia regionu, na którym zalęgło się zło. Ma dowiedzieć się, kto odpowiada za nietypowe tam zdarzenia, jednak zadanie to wcale nie jest takie proste. Szczególnie w obliczu widma nadchodzącej wojny oraz spotkania starych znajomych...

Po raz kolejny byłam ciekawa, co takiego wymyśliła Agnieszka Hałas. I tak naprawdę można to określić mianem kolejnych przygód Brune'a, tylko w trochę innym klimacie niż dotychczas. Ponownie mamy do czynienia z różnorodnymi wydarzeniami, w których mają znaczenie pewne elementy dotyczące historii głównego bohatera, jednak nie powiedziałabym, że są one szczególnie mocno rozbudowane. A przyznam szczerze, że chciałabym zobaczyć, jak pewne wątki z historii Krzyczącego zostają rozwinięte, ponieważ póki co wiszą nad nim, jednak nie wnoszą do książek tyle, ile bym chciała.

Nie zmienia to faktu, że czytelnik otrzymuje ciekawą historię przepełnioną śledztwami, demonami, konfliktami między różnymi jednostkami oraz ekscytującymi walkami. Dobrze bawiłam się w trakcie lektury, śledząc losy Brune'a. Wiele razy zostałam pozytywnie zaskoczona przez nowe elementy, które postanowiła wprowadzić autorka. Zresztą zaskoczenie nie było jedyną emocją, którą odczuwałam w trakcie lektury! Śpiew potępionych na pewno nie jest książką do czytania z kamienną twarzą.

Bardzo duża pochwała należy się Agnieszce Hałas za stworzony przez nią świat. Jest fascynujący i w każdym kolejnym tomie odkrywa kolejne karty. Przeniesienie miejsca akcji na morze oraz rajskie wyspy było świetnym zagraniem! Dzięki temu nasza wiedza na temat świata przedstawionego zostaje rozbudowana o nowe ludy oraz magiczne istoty. I przyznam szczerze, że z chęcią „zwiedziłabym‟ kolejne zakamarki. Dodatkowo ponownie dowiadujemy się czegoś więcej na temat tajemniczych bogów, zaklęć oraz natury magii.

Nie mogę nie wspomnieć o bohaterach, którzy z każdym kolejnym tomem zmieniają się. Można to nazwać dojrzewaniem, pogodzeniem się z przeszłością, walką ze swoim losem... Jakiegokolwiek określenia by nie użyć, zabieg ten wypada naprawdę dobrze. Sprawia, że wprowadzone do książek postacie są bardziej ludzkie, a to zawsze sobie cenię w powieściach. Co więcej jestem przekonana, że Krzyczący w Ciemności jeszcze nie pokazał nam wszystkiego!

Bezsprzecznie Śpiew potępionych czyta się bardzo szybko. Autorka ma przyjemny oraz obrazowy styl, który z łatwością pozwala wyobrazić sobie rzeczywistość bohaterów. Domyślam się jednak, co może stanowić dla niektórych osób pewien problem – niektóre imiona są skomplikowane i nie wiem, jak poprawnie je wymówić. Na szczęście mimo braku tej zdolności, z łatwością można zapamiętać, które nazwy własne odpowiadają poszczególnym postaciom. W związku z tym nie obawiajcie się, na pewno połapiecie się, o kogo w danym momencie chodzi. Z kolei inny problem, który kilkukrotnie zauważyłam to brak swobody w dialogach. Chwilami niektóre stwierdzenia wydawały mi się nieco sztuczne i suche. Na szczęście jest to nieliczne zjawisko, więc można na nie przymknąć oko.

Podsumowując, jestem zadowolona z czwartego tomu Teatru Węży. Otrzymujemy ciekawą historię, barwnych bohaterów, którzy wraz z upływającym czasem przechodzą przemianę oraz intrygujący, niebanalny świat. Z niecierpliwością będę wyczekiwać kontynuacji, licząc, że w następnym tomie wątki Krzyczącego w Ciemności zostaną zebrane w spójną całość i zyskają na znaczeniu.

Za egzemplarz dziękuję:

Komentarze

  1. Nie jestem przekonana. Z polskim autorami nie mogę się polubić - albo to ja źle trafiam albo oni nie potrafią się wstrzelić w moje gusta :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kiedyś miałam ten problem, ale potem się przekonałam.

      Osobiście polecam sprawdzić autorki, należące do grupy Harda Horda - czytałam powieści wielu z nich i na żadną nie narzekam :D

      Usuń
  2. Hmmm znaczy że warto? Bo recenzje pierwszego tomu mnie jakoś nie przekonały... ;) A zarazem mam wielką potrzebę jakiegoś dobrego fantasy (właśnie brnę przez twórczość Sarah J. Mass i chyba nie będzie to moja ulubiona autorka), więc skaczę po recenzjach, szukając czegoś dla siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto spróbować, ale uprzedzam, że pierwszy tom może trochę zniechęcić. Ja miałam z nim pewne problemy, ale kontynuacje były już o wiele lepsze i je uważam, że dobrze znać. Zbierając tę wypowiedź w całość: tak, warto.

      Z innych książek fantasy, które ostatnimi czasy mnie zachwyciły, polecam cokolwiek Brandona Sandersona :D Jeżeli nie znasz twórczości tego autora, koniecznie nadrób, skoro szukasz dobrej fantastyki.

      Usuń
  3. To jakoś nie moje klimaty, więc mimo Twojej rekomendacji chyba odpuszczę sobie lekturę tej powieści :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Muszę przyznać, że po raz pierwszy słyszę o tej serii... ale mam nadzieję, że nie ostatni, bo strasznie mnie zaciekawiła. Może kiedyś uda mi się po nią sięgnąć ;)

    Pozdrawiam cieplutko i zostaję tutaj na dłużej^^
    Książki Bez Tajemnic

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że seria przypadnie Ci do gustu! :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza