„Zodiaki. Genokracja‟ – Magdalena Kucenty [recenzja]

zodiaki genokracja recenzja
Biopunkowa wizja świata po globalnej zagładzie. Społeczeństwo jest rozwarstwione, panuje system kastowy, a każdy człowiek ma swoją metrykę. W zakładach inżynierii genetycznej „Zodiak” tworzeni są postludzie o niezwykłych umiejętnościach. Na drabinie społecznej nie ma jednak dla nich miejsca. To wyłącznie obiekty doświadczalne, oznaczone i skatalogowane według swych właściwości.

Młody Capricorn nie kwestionuje reguł rządzących jego światem. Żywiołowa Pisces ani myśli stosować się do jakichś tam zasad. Aby pomóc Capriemu, nie cofnie się przed niczym. Sparaliżowany Virgo jest więźniem we własnym ciele. Nie widzi, nie słyszy, nie może ruszyć nawet palcem. Mimo to zawsze czuwa nad Gemini. Nierozłączone Gemini dwoją się i troją, by zapewnić reszcie Zodiaków lepszą przyszłość. Dla ich dobra są gotowe poświęcić wszystko. Ludzie czy nie, stanowią przecież rodzinę.

Ich człowieczeństwa nie da się zredukować do metryki.

Chaos. Kiedy czytałam tę książkę, właśnie to poczucie towarzyszyło mi przez większość czasu. Myśli, że w sumie nie wiem, co się dzieje i dlaczego, kto jest kim i do czego to zmierza. Więc omówmy po kolei wszystkie mniej lub bardziej chaotyczne aspekty, dobrze? Po pierwsze, mamy do czynienia z fabułą, która jest bardzo emocjonująca, bardzo wciągająca i naprawdę bardzo, bardzo chcę drugi tom. Tyle że... no, ja naprawdę chwilami byłam zagubiona. Czułam, że nie wiem, do czego to wszystko prowadzi i jak się ma połączyć. Miałam ten nieprzyjemny stan, gdy skończyłam książkę z większą liczbą pytań niż miałam na początku. I z jednej strony: super, bo chcę kontynuacji i na pewno przeczytam. Z drugiej: zawsze pojawia się we mnie cień frustracji, gdy pierwszy tom służy do wprowadzenia do świata, pokazania postaci, problemów i zagwarantowania czytelnikowi wyłącznie niewielkich wyjaśnień.

Następnie mamy bohaterów, których jest... dużo. Ja mam beznadziejną pamięć do imion, dlatego musiałam się bardzo mocno skupić, aby połapać się, kto jest kim. I powiem Wam, że wyszło mi to całkiem dobrze. Bałam się w pewnym momencie, że nie nadążę, ale okazało się to całkiem proste. Choć nie przeczę, że parę razy nie umiałam przypisać imion do poszczególnych postaci... Natomiast nie mogę zaprzeczyć, że bohaterów polubiłam i doceniam, ale o tym porozmawiamy za chwilę.

Chyba największym minusem jest to, że ja po czterystu sześćdziesięciu stronach dalej nie wiem, co kryje się pod pewnymi słowami. Na przestrzeni całej historii pada mnóstwo stwierdzeń, które zostają mniej lub bardziej wyjaśnione i to wprowadza pewien chaos. Na rzecz własnego dobrego samopoczucia, po prostu nauczyłam się ignorować pewne wyrażenia, mając nadzieję, że nie po prostu nie będą one miały większego znaczenia dla fabuły. I wydaje mi się, że nie miały, więc dobrze dla mnie, ale to zarazem wskazuje, że może autorka powinna była ciut dosadniej wyjaśniać wprowadzane pojęcia albo z niektórych zrezygnować Tylko tyle i aż tyle.

Chaosem mogłabym określić również moje uczucia. Były momenty, które śmiało mogę uznać za cringe'owe. Szczególnie na samym początku robiłam zdjęcia wybranych fragmentów i wysyłałam znajomym z pytaniem: czy Wy też to widzicie? Natomiast bardzo szybko te negatywne emocje zostały zastąpione zaciekawieniem, ekscytacją, które spowodowane były (znowu) naprawdę dobrze wykreowanymi bohaterami. Finalnie nie mogłam się oderwać, przeżywałam liczne momenty i naprawdę zostałam zaciekawiona historią Zodiaków.

Bo jak mam być całkowicie szczera, to wydaje mi się, że pozytywne emocje względem tej książki przeważają. Świat stworzony przez Kucenty jest naprawdę złożony i fascynujący. Widać, że włożyła w niego wiele wysiłku, a ja doceniam dobrą kreację świata przedstawionego. Oczywiście wskakuje tutaj już zauważona wada, że wiele pojęć z nim związanych jest trudnych do zapamiętania. Natomiast jeżeli raz człowiek wkręci się w ten świat, to naprawdę można się nieźle w nim bawić.

Pomagają w tym charakterystyczni, barwni oraz skrzywieni bohaterowie występujący w... dużych liczbach. To złożone i skrzywdzone postacie, które posiadają wyjątkowe zdolności, stworzone przez tajemniczego ojca. Z jednej strony są na jego usługach, z drugiej ciągnie ich do pewnej samodzielności i postępowania zgodnie z własnym widzimisię. Co ciekawe, mimo że postaci jest naprawdę ogrom, to Kucenty nie powtarza się oraz poświęca sporo miejsca każdemu z nich. Autorka skacze między licznymi perspektywami, jednak akurat to nie wywoływało we mnie poczucia chaosu. W gruncie rzeczy uważam, że był to świetny zabieg, który pozwolił na o wiele lepsze poznanie historii!

Bardzo dobry jest również styl Kucenty. Dobrze operuje językiem i dzięki temu książkę czyta się naprawdę szybko. A po drugie... ach, czasami stosuje takie ładne określenia czy zdania, że zatrzymywałam się na nich na dłużej. Pewne frazy czytałam po parę razy, myśląc sobie o tym, jak plastycznie oddają to, co autorka chce przekazać. Widząc je, pomyślałam sobie, że to jest największy powód do radości z tej książki. (I pierwszy raz w życiu poczułam chęć, by zaznaczać w książce dobre fragmenty).

Zanim jeszcze przejdę do podsumowania, chciałabym podkreślić, że Zodiaki. Genokracja to nie jest książka z nurtu dla młodzieży. Znajdują się tam brutalne oraz erotyczne sceny, jak również różne... specyficzne relacje oraz problemy bohaterów. W związku z tym uważam, że do tej książki trzeba podejść z pewnym dystansem, otwartym umysłem i analizując to, co przytrafiło się w przeszłości bohaterom, kim naprawdę są i jak żyją. To zdecydowanie pozwala dużo wyciągnąć z tej powieści, ale dla niektórych czytelników może być (mimo wszystko) triggerujące.

Podsumowując, Zodiaki. Genokracja to jedna z najbardziej specyficznych książek jakie przyszło mi czytać. Chociaż chwilami czułam się naprawdę zagubiona, cykl Kucenty ma ogromny potencjał. Stworzyła wyjątkowy świat, postawiła na barwnych bohaterów, osadziła ich w angażującej historii, a do tego posługuje się barwnym językiem. Dlatego też fanom science-fiction, ciekawym bio-punkowej wizji przyszłości naszej planety, polecam spróbować swoich sił z Zodiakami.

W PIGUŁCE
| science-fiction | biopunk | cybernetyka | cyborgi | eksperymenty | genetyczne modyfikacje | fantastyka | polska autorka | dystopia |
zodiaki genokracja cytat
Za egzemplarz dziękuję:

Komentarze

  1. Ciekawa recenzja, ale to nie moje klimaty czytelnicze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że jednak summa summarum te pozytywne emocje przeważają. To najważniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przysięgam, że okładka tej książki będzie mi się śnić po nocach, bo ciągle ją widzę na bookstagramie :D Ale kurczę, nadal nie bardzo mnie kusi, żeby ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale nie powiesz, że okładka nie przyciąga spojrzenia!

      Usuń
  4. Bohaterowie są tu rzeczywiście niesamowicie wykreowani, ale mi chaotyczny sposób prowadzenia fabuły zupełnie nie podszedł, styl autorki momentami powodował zaś skręt kiszek. No i w dodatku nie wiadomo, czy będzie kolejny tom - a opowieść skończyła się w miejscu, w którym zaczęły się dla mnie dziać najciekawsze rzeczy. Ja czuję po lekturze wyraźny niedosyt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt, też mam trochę niedosytu, dlatego liczę na kontynuację.

      Usuń
  5. coś czuję że spokojnie mogę odpuścic sobie tą lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  6. Patrzyłam na tą książkę, ale nie wiem jeszcze, czy chcę ją czytać :). Ale musze przyznać, że trochę mnie zaciekawiłaś

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja czuję się mega zachęcona! Tym bardziej, że już któryś raz wpadam na książkę i za każdym razem coraz mocniej czuję, że muszę ją przeczytać. Nawet ta ilość bohaterów i dziwnych nazw mnie nie odstrasza (sama mam też problem z zapamiętywaniem).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem ten ból :( Mam nadzieję, że jednak uda Ci się przekonać i przeczytać tę książkę!

      Usuń
  8. Tak, początek jest mocno cringe'owy, aż się zaczęłam zastanawiać, co ja właściwie czytam i czy aby na pewno chcę kontynuować xD Niemniej, nie żałuję, że kontynuowałam, bo książka jest naprawdę świetna. Chwilami faktycznie było nieco chaotycznie, ale ostatecznie jak dla mnie wszystko się złożyło w sensowną całość i niecierpliwie czekam na kontynuację.

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaintrygowałaś mnie bardzo tą pozycją, na tyle, że chyba od razu sprawdzę, czy jest dostępna na Legimi. Klimat przywodzi mi na myśl: co by było gdyby Lynch zabrał się za postapo.

    OdpowiedzUsuń
  10. Totalnie nie mój gatunek literacki.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza