„Nieskończone światy Jane‟ – Kristin Cashore [recenzja przedpremierowa]


Osiemnastoletnia Jane, na zaproszenie swojej byłej korepetytorki, przybywa do posiadłości rodziny Trashów na coroczną galę. Dom, wypełniony po brzegi cennymi artefaktami i dziełami sztuki, jest kwintesencją luksusu, a przepych wylewa się zeń drzwiami i oknami. W pewnej chwili okazuje się, że dwa dzieła sztuki – obraz Vermeera i rzeźbę Brancusiego – skradziono. Zaczyna się poszukiwanie, a cała akcja uzależniona jest od decyzji podjętych przez Jane. W zależności od tego, z kim bohaterka zadecyduje się porozmawiać, jej losy (a także losy pozostałych bohaterów) potoczą się inaczej.

Zaczynając lekturę tej książki spodziewałam się czegoś przeciętnego, może nieco dziecinnego, ale na pewno z ogromną ilością magii. Nie oczekiwałam jednak, że już po setnej stronie będę się zarzekać, jak dobra jest to powieść, a po za kończeniu śmiało klikała na Lubimy Czytać ocenę 10/10. Jednak zacznijmy od początku...

Ta książka odpowiada mi na wielu poziomach – po pierwsze w kwestii bohaterów, a właściwie głównej bohaterki. Jane na początku zdawała mi się nijaka, jednak szybko uświadomiłam sobie, że był to najbardziej błędny zarzut pod jej adresem, jaki mogłam postawić. Ta dziewczyna posiada ciekawą cechę charakteru, która idealnie wpisuje się w realia fabularne książki – stanowi odbicie otaczających ją ludzi. W trakcie rozmów chowa się za ścianą pytań, docieka, drąży i dzięki tym pogawędkom w pewnym momencie zaczyna odbijać sobą rzeczywistość, sprawiając, że poznajemy innych bohaterów. Jednocześnie ta ciekawa kreacja nie sprawia, że bohaterka całkowicie się zatraca. Wręcz przeciwnie – z każdą kolejną stroną poznajemy ją coraz lepiej właśnie dzięki temu, że dziewczyna reaguje na odbijanie rzeczywistości.

Poza tym nie mogłam przymknąć oka na fakt, że Jane ma tatuaż przedstawiający meduzę, praktykuje sposób oddychania przypominający ruchy meduzy oraz używa stwierdzenia „na meduzę!‟. Tak więc: na meduzę, uwielbiam Jane!

Po drugie – uważni czytelnicy bloga mogą wiedzieć, że kręci mnie mechanika kwantowa. Dlatego powieść, która opiera się na istnieniu światów równoległych? To musi być ciekawe i to nie tylko w naszym świecie, ale też we wszystkich innych. Dzięki zastosowaniu tego motywu doskonale poznajemy bohaterów z różnych perspektyw – ale szczerze wam powiem, że to świetne, ale mało istotne. Ważniejsze jest to, że tylko dzięki przeczytaniu wszystkich historii zdobywamy pełny obraz sytuacji, która rozgrywa się wokół bohaterów. Poznając tylko jedną historię otrzymujemy puzzel, ale nie znamy całego obrazka.

Co więcej każda kolejna historia jest coraz bardziej szalona, nierealna i jeszcze bardziej wkracza w realia fantastyki oraz science-fiction. Psychodelia, która coraz bardziej roztacza się z kolejnymi stronami sprawia, że czytelnik wręcz nie może oderwać się od lektury. Po przeczytaniu Nieskończonych światów Jane w mojej głowie pojawiło tyle myśli na temat tej powieści, że przelanie ich wszystkich do recenzji byłoby niemożliwe. Prawdopodobnie potrzebowałabym kilku wersji siebie, aby opisać szczegółowo wszystko, co mi się podobało.

Po trzecie – doceniam wysiłek, który autorka włożyła, aby wszystko ze sobą zazębić. Widać, że włożyła mnóstwo pracy w przygotowanie tej powieści, aby miała ona sens (choć czytelnikowi może wydawać się czasami, że tego sensu nie ma), a wszystkie wątki zgadzały się z prawdą. Poza tym: jak mogę nie ulec cudownym nawiązaniom do popkultury, a przede wszystkim Doctora Who? Czytając to, aż ma się ochotę krzyknąć Geronimo! i rzucić w wir wydarzeń.

Długo mogłabym się jeszcze rozwodzić nad tym, dlaczego uważam tę powieść na niesamowitą.  Wierzę jednak, że powyższe słowa wystarczą, aby przekonać Was, że warto sięgnąć do powieści Cashore!

źr. http://layaroseart.com/tag/fanart/

Za egzemplarz dziękuję

Komentarze

  1. Hmm, brzmi ciekawie. Może się zastanowię, lubię takie klimaty, a główna bohaterka zapowiada się bardzo, bardzo interesująco :) Na meduzę, chyba mi się spodoba!
    Pozdrawiam,
    Patty z bloga pattbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Ci się spodoba :D Koniecznie przeczytaj!

      Usuń
  2. Zachęciłaś mnie, mam nadzieję, że będzie mi dane po nią sięgnąć! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Też jestem usatysfakcjonowana lekturą :D Choć mi jedna z tych historii, ta o Charlotte, się nie spodobała :D
    Ale podziw za niepomieszanie tego wszystkiego xD
    No tak, meduza... Tobie powinni jeszcze pokazać jak dokładnie ten tatuaż wyglądał :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Historia Charlotte chyba była najbardziej specyficzna ze wszystkich, najbardziej zdawałoby się nielogiczna, ale i tak mi się podobała :D
      Hahaha, prawda? Powinnam dostać wzór i zrobić sobie podobny :P

      Usuń
    2. Dokładnie, Jellyfish z meduzowym tatuażem <3
      Właśnie mnie ten brak logiki tam dobił, nie lubię takich niedomówień :D

      Usuń
    3. Ej, to zaraz nie takie nierealne! Może kiedyś się ziści ten tatuaż :P
      Rozumiem, ale dobrze, że reszta historii ci odpowiadała :D

      Usuń
  4. Okładka mega mi sie podoba :D
    Jak tylko gdzieś ją spotkam zabiorę ją do domu :D


    Buziaki,
    coraciemnosci.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Czuję się zaciekawiona :D Nie słyszałam o niej wcześniej, ale zapisuję tytuł i mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję się z nią zapoznać :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czuję się przekonana, ale może kiedyś przeczytam ;) Wątek z meduzą jednak jest genialny!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza