Dare Me [recenzja 1 sezonu]

dare me sezon 1 recenzja
Tajemnica, dramat i niebezpieczeństwo wstrząsają szkolną drużyną cheerleaderek, której przewodzi pewna siebie Beth, gdy do miasta przyjeżdża nowa trenerka.

Dare Me to serial z pogranicza Riverdale oraz You. Z jednej strony mamy elementy teen dramy, akcja dotyczy bądź co bądź nastolatek, jednak charakterystyczne napięcie, klimat oraz postacie, które okazują się mieć w sobie o wiele więcej mroku niż pierwotnie się wydaje, przywodzą na myśl You. W związku z tym gdybym miała stworzyć jakąś skalę, Dare Me osadziłabym pomiędzy tymi dwoma serialami, jednak bliżej mu do naszego naszego ulubionego psychopaty z sąsiedztwa.
Beth oraz Addy są niezwykle popularne, mogą wszystko i nie boją się wykorzystywać posiadanej władzy, by pokazać wyższość nad innymi licealistami. Należą do szkolnej drużyny cheerleaderek i wszystko wiedzie się dobrym, znanym rytmem dopóki, dopóty do miasta nie przyjeżdża Colette French – trenerka, która wywraca życie dziewczyn do góry nogami. Okazuje się powiem, że Addy odczuwa niezdrową fascynację nową nauczycielką, z kolei Beth nie podoba się to, że traci przyjaciółkę. Ale czy chodzi tylko o to? Czy możliwe, że zazdrość, tajemnice oraz niezdrowe relacje doprowadzą do czegoś gorszego?

Tak się złożyło, że od początku wciągnęłam się w tę historię. Niby nie jest ona niczym nadzwyczajnym – mamy tutaj tajemnice bohaterek, które nie mają idealnej sytuacji w domu, charakterystyczny motyw Queen B, która pomiata wszystkimi na prawo i lewo, zakazane romanse oraz wizję zbrodni w tle, o której dowiadujemy się już w pierwszym odcinku. Niektóre wydarzenia mogą wydawać się kiczowate, jednak przez większość czasu widz jest zaabsorbowany fabułą. A to wszystko za sprawą klimatu.

Autorzy postarali się, aby stworzyć historię, w której towarzyszy nam ciągłe napięcie. Nawet w scenach, które wydawałoby się, że są lekkie i przyjemne, można odczuć pewną siłę, która przyciąga do ekranu i nie pozwala się od niego oderwać. Widz przez większość czasu zastanawia się, co teraz zrobią bohaterki, czy posuną się do jakiegoś drastycznego kroku i czy idealnie przygotowany występ cheerleaderek nie zakończy się tragedią.
dare me sezon 1 colette beth mecz
Dare Me trzyma widza w napięciu, sprawia, że oglądając ten serial, można się zastanawiać, jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Problem polega na tym, że brakuje punktu zwrotnego, w którym dostalibyśmy choćby skrawki odpowiedzi na cokolwiek. Przez kilka odcinków myślałam sobie „teraz to już na pewno się wydarzy!‟ i tak się nie działo... Wiadomo, tworząc serial kryminalny trzeba dbać o to, aby dawkować informacje, które otrzymuje widz. Niestety w tym przypadku twórcy przesadzili w drugą stronę. Na sam koniec zamiast poznać jakiekolwiek odpowiedzi, zostajemy z jeszcze większą liczbą pytań oraz furtką do drugiego sezonu.

Tutaj się rodzi pewien problem. Bo niby mnie kupili, niby jestem bardzo ciekawa tego, jak potoczy się akcja w drugim sezonie. Chcę poznać tajemnice głównych bohaterek i mam nadzieję, że sprawa nurtująca mnie od pierwszego odcinka w końcu zostanie poruszona. Zarazem nie mogę być w pełni usatysfakcjonowana wprowadzonym rozwiązaniem, ponieważ brak jakichkolwiek odpowiedzi nie stanowi dobrze o sposobie prowadzenia fabuły. I wierzę, że nie tylko dla mnie stanowi to frustrujący element, ale i dla innych widzów też może.

Mówiąc o fabule, nie mogę zapomnieć o występach cheerleaderek, które są wprost niesamowite. Przyznaję, że nie znam się na tańcu, a już tym bardziej na cheerze, jednakże laik może być pod ogromnym wrażeniem. Choreografia stanowi tutaj istotny punkt i moim zdaniem udało ją się zrealizować na wysokim poziomie. A na pewno na wyższym niż miało to miejsce w innych produkcjach Netflixa, gdzie pojawił się ten motyw (tak, zmierzam do Riverdale).
dare me sezon 1 addy
Przejdźmy jednak do bohaterów, dobrze? Przyznam, że mam problem z uznaniem, co na ich temat sądzić. Bez wątpienia są ciekawie zbudowane, jednak nie mogę powiedzieć, bym kogokolwiek polubiła. Każda z trzech bohaterek, których przede wszystkim dotyczy fabuła, ma w sobie coś, co zniechęca widza. Nie jest to jednak takie złe. Dlaczego? Mamy do czynienia z kobietami, które (kolokwialnie mówiąc) mają fioła na punkcie władzy oraz wchodzą w obsesyjne, niezdrowe relacje z innymi ludźmi. To nie są postacie, z którymi mamy sympatyzować, lecz osoby, które mają w sobie coś fascynującego.

Warto się zastanowić, czy ich charakter jest oderwany od rzeczywistości. Wydaje mi się, że takie niezdrowe przyjaźnie, jak np. między Beth i Addy są możliwe. Ta toksyczna znajomość, w której znajdziecie mnóstwo przyciągania oraz odpychania między bohaterkami – jestem przekonana, że to istnieje i nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś oglądając ten serial, pomyślał sobie, że kojarzy osoby o podobnym usposobieniu, mające podobną relację w prawdziwym świecie.

Jednak o ile dynamika między głównymi bohaterkami jest interesująca, tak poboczni bohaterowie oraz ich relacje... nużą. I to do tego stopnia, że do dzisiaj nie rozumiem sensu poświęcania czasu ekranowego niektórym osobom. Może i przyłożono się, by stworzyć dobre główne bohaterki, jednak pozostali są nijacy, niezbyt dobrze skonstruowani i nie zapadają na dłużej w pamięć.

Podsumowując, nie oczekujcie od Dare Me wybitnej produkcji. Porzuciwszy te myśli, możecie nieźle się wciągnąć w losy głównych bohaterek. Jeżeli szukacie czegoś trzymającego w napięciu, jednak nie potrzebujecie wysokiego poziomu, przy tym serialu można spędzić parę miłych godzin.

Komentarze

  1. Coś mi się wydaje, iż nie jest to dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Obejrzałam niedawno pierwszy odcinek, ale jakoś mnie nie porwało. Dam jednak szansę i dzisiaj obejrzę kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto spróbować, ale jeżeli Ci się nie spodoba, to nie ma, co się zmuszać :D

      Usuń
  3. Dzisiaj zaczęłam oglądać ten serial - mam nadzieję, że pozytywnie mnie zaskoczy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mix You i Riverdale - to jest idealnie w punkt i wyjaśnia, dlaczego tak mozolnie idzie mi ten serial :/ Jestem w ósmym odcinku i już mnie, mówiąc delikatnie, wkurza, bo serce do niego straciłam gdzieś w piątym. Jest tak, jak mówisz - brak odpowiedzi na cokolwiek, ciągle nowe wątki bez wyjaśniania poprzednich i o ile u ciebie się to sprawdza, to mi działa niesamowicie na nerwy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi to też działa na nerwy, ale na szczęście tylko na tyle, że jestem w stanie to znieść. Niemniej obawiam się, że jeżeli drugi sezon się pojawi i będzie podobnie prowadzony, to mogę polec :P

      Usuń
  5. Jako czasozabijacz doskonała pozycja!

    OdpowiedzUsuń
  6. Na Netflixie jest super :) książki jeszcze nie czytałem

    OdpowiedzUsuń
  7. oj teraz netflix rządzi światem i całe szczęście że on jest bo co by to człowiek robił wieczorami jak w tv nic nie ma :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza