Księga Boby Fetta [recenzja serialu]

księga boby fetta recenzja
Boba Fett przejmuje tereny, które dawniej należały do Jabby Hutta. Utrzymanie ich nie będzie jednak prostym zadaniem.

Czy możemy po prostu dać Gwiezdne wojny Jonowi Favreau, żeby się nimi zajął? Serio, to sprawiłoby, że już nie musiałabym cierpieć, tak jak miało to miejsce, gdy oglądałam najnowszą trylogię. Bo póki co zarówno The Mandalorian, jak i Księga Boby Fetta okazały się tysiąc razy lepsze od epizodów 7-9, których istnienie wciąż pragnę wyprzeć ze swojej pamięci. Ale do rzeczy – najnowszy serial z uniwersum Gwiezdnych wojen doczekał się finału, a zatem pora na recenzję!

Boba Fett przejmuje kontrolę nad terenami, które w przeszłości należały do Jabby Hutta, co niekoniecznie spotyka się z wielkim entuzjazmem otoczenia. Razem z Fennec Shand muszą mierzyć się z brakiem szacunku, spiskami oraz walkami o podzielone terytorium. W międzyczasie dowiadujemy się, co działo się z Boba Fettem między szóstym epizodem a wydarzeniami z drugiego sezonu The Mandalorian. Bo tak, żeby obejrzeć ten serial, trzeba znać serial o Mando i Grogu. Dlatego poniżej zostawiam Wam linki do recenzji.

księga boby fetta boba recenzja
Mimo że główna oś fabuły zmierza do pewnego konkretnego celu (jakim jest zdobycie szacunku mieszkańców miasta oraz utrzymanie władzy), w serial wpleciono również inne wątki. Jak już wspomniałam, zobaczymy tutaj trochę przeszłości Boby Fetta, co było dla mnie bardzo ciekawą linią fabularną. Zastanawiałam się, jak doszło do jego spotkania z Fennec, a teraz wszystko zostaje nam wyjaśnione dzięki płynnemu przechodzeniu między dwoma płaszczyznami czasowymi.

W Księdze Boby Fetta dzieje się dużo. Z jednej strony mamy przeszłość Boby Fetta wśród Tuskenów, z drugiej jego losy po przejęciu władzy na Tatooine, z trzeciej znajdziemy trochę nostalgicznych nawiązań do epizodów 4-5, z czwartej powspominamy sobie dwa sezony The Mandalorian, z piątej pojawi się trochę smaczków dla osób, które znają inne utwory związane ze światem Gwiezdnych wojen. Serial przepakowany jest akcją, cameo, walkami, spiskami oraz zabawnymi sytuacjami. A to wszystko przyjmuje formę westernu, więc spodziewajcie się „pojedynków w samo południe‟ oraz napadów na pociąg!

Dzięki przyjętej formule, nie sposób się nudzić. Jednakże ogrom wydarzeń ma również swoje minusy. Czułam, że mamy wrzuconych aż za dużo wątków, za dużo niespodziewanych wtrąceń. O ile pierwsza połowa serialu jest spójna, tak od drugiej... robi się dziwniej. Niby się cieszyłam na wtrącone historie związane z The Mandalorian, ale z perspektywy czasu zastanawiam się, czy były one dobrze wprowadzone. Czy nie było tutaj jednak za dużo chaosu? Czy nie za bardzo odeszliśmy od losów tytułowego bohatera?
księga boby fetta fennec
Boba Fett nigdy nie należał do moich ulubionych bohaterów, ale po tym serialu znalazł się bardzo wysoko w moim prywatnym rankingu. To fenomenalna postać, która dzięki temu serialowi zyskała więcej głębi. Jest ciekawy, pełen szarości oraz potrafi zaskoczyć widza. Można by się spodziewać, że dawny łowca nagród będzie dbał głównie o swój interes. Okazuje się jednak, że jego sposób postępowania jest o wiele bardziej złożony. I gdy myślę o najnowszych produkcjach powstałych w ramach uniwersum, myślę, że jego kreacja na długo zapadnie mi w pamięć na tle reszty postaci. Zresztą mam ogromną nadzieję, że to nie nasze jedyne spotkanie z Bobą oraz Fennec.

A skoro o Fennec mowa... prawa ręka Boby Fetta zaintrygowała mnie już wtedy, gdy pojawiła się po raz pierwszy w The Mandalorian. A teraz zyskała więcej czasu ekranowego, co pozwoliło mi polubić ją jeszcze bardziej. Żałuję jednak, że wciąż nie dowiedzieliśmy się więcej na jej temat! Wydaje mi się, że gdyby cały serial szedł tokiem wyznaczonym przez pierwsze odcinki, znalazłoby się na to miejsce. Niestety formuła przyjęta od piątego odcinka nieco nam to uniemożliwiła. To bohaterka z potencjałem, więc bardzo, bardzo liczę na nieco więcej w przyszłości.

W serialu zresztą pojawia się wiele intrygujących bohaterów. W końcu widzimy Tuskenów w inny sposób niż jako istoty, które atakują na pustyni wszystko co się rusza. Poznajemy ich kulturę, obyczaje oraz nieco więcej historii. To był dla mnie fascynujący element Księgi Boby Fetta. Pojawia się nowy Wookie, który nie zastąpi ulubionego przez wielu Chewbacci, ale na pewno zapadnie w pamięć (również w jego przypadku mam nadzieję na trochę więcej czasu ekranowego w następnych produkcjach).
księga boby fetta daimo
Pojawiają się też... cyberpunkowi nastolatkowie-cyborgi, którzy trochę mnie cringe'owali. Nie nadano im zbyt wiele osobowości, poza przywódczynią grupy, która okazjonalnie miała co nieco do powiedzenia. O ile sam pomysł na grupę wkurzonych dzieciaków, która modyfikuje swoje ciała nawet do mnie przemawia, to wykonanie chyba nie do końca mi się spodobało. Grupa ta chwilami wydawała się totalnie oderwana od realiów panujących na Tatooine. Zupełnie jakby wzięto ich z innej galaktyki.

Samo wykonanie serialu bardzo mi się spodobało. W Księdze Boby Fetta zobaczymy ładne ujęcia, nostalgiczne montaże, dobrze zrobione CGI, ciekawe kostiumy i charakteryzację. A to wszystko przy muzyce, która wpada w ucho i doskonale dopełnia strony wizualnej.

Boba Fett to fascynująca postać, a jego historia angażuje widza. Przemówił do mnie klimat westernu, a na kolejne odcinki Księgi Boby Fetta wyczekiwałam z niecierpliwością. Serial ma jednak swoje wady. Największą bez wątpienia jest chaos, który pojawia się w drugiej połowie sezonu. Jednak mimo to polecam zapoznanie się z tym serialem. A ja mam nadzieję, że to nie ostatni raz, gdy widzimy tych bohaterów!

Oglądaliście? Jak Wasze wrażenia?

Komentarze

  1. Niestety, ale ja mam tak mało czasu (i chęci) na oglądanie, że nawet nie będę chyba się szykować na seans. Nigdy nie ciągnęło mnie za bardzo do kina i telewizji :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Seriali niestety nie oglądam, ale widać, że wizualnie ten serial jest dobrze zrobiony :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdyby miał wystawić ocenę byłoby to 4/10. Ja się strasznie wymęczyłem. Głupia intryga, niespójna historia, nudne 3 ostatnie odcinki, słabe prowadzenie historii która nie wie czym chcę być. Podobał mi się za to wątek Tuskenów i jego kameralność. A cringowi nastolatkowie byli spoko, przynajmniej wprowadzili trochę kolorków. A powroty w 5 i 6 odcinkach kompletnie niepotrzebne i fatalnie zrobione. Zwłaszcza mistrz z treningu z 6 (by nie spoilować).
    The Last Jedi dalej najlepszymi Gwiezdnymi wojnami od dłuższego czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi to czytać! Szkoda, że Ci się nie spodobało. Ja również byłam nieco zdezorientowana tym, co dzieje się w 5 i 6 odcinku. Trochę żałuję tego połączenia, wolałabym pełne skupienie się na Bobie i Fennec.

      A widzisz, dla mnie z kolei w tej nowej trylogii nie ma za dużo dobrego :/

      Usuń
    2. Mi się po prostu wydaje, że scenarzyści za bardzo nie mieli pomysłu na ten serial i robili wszystko by zrobić z góry założoną liczbę odcinków. Mimo mojego marudzenia ciesze się, że innym się podobało ;)

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że przyszłe seriale bardziej Ci się spodobają!

      Usuń
  4. Nie słyszałam o tej produkcji. Jednak wcale mnie to nie dziwi, bo tematyka zupełnie nie w moim klimacie, ale ważne, że mimo mankamentów Tobie się podobało:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że ten serial mógłby mi się spodobać, więc będę go miała na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tylko 7/10? U mnie zdobył zdecydowanie wyższe noty - uważam, że rewelacyjnie wykorzystuje motywy space westernu, no i 5, 6 oraz 7 odcinek to było prawdziwe zaskoczenie! Bardzo mi się spodobało, jak scenarzyści łączą wątki poszczególnych postaci, także liczne Easter eggs zdobyły moje uznanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam wrażenie, że gdyby nie te odcinki 5 i 6, to mogłabym go ocenić wyżej! Nie żebym nie lubiła Mando, ale jakoś miałam nadzieję na skupienie się na wątku Boby i Fennec. Również doceniam easter eggi i czekam na więcej seriali z tego uniwersum!

      Usuń
  7. To jest to uniwersum, które mimo moich najszczerszych chęci po prostu do mnie nie trafia. Widziałam całą oryginalną sagę (głównie dlatego, że w trupa leciała w telewizji, jak byłam mała), widziałam któreś z tych najnowszych i wciąż jestem typ ziomkiem, który siedzi i pyta CO TU JEST GRANE. Więc nie, seriale odpuściłam, bo tylko niepotrzebnie bym się z nimi męczyła :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, szkoda! Ale nie ma co się męczyć. To nie jest seria dla każdego :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Copyright © Kulturalna meduza