„Małe Licho i anioł z kamienia‟ – Marta Kisiel [recenzja przedpremierowa]
Wydaje się, że zwyczajność na dobre zagościła w życiu Bożka. Nie na długo. Po tym, jak nad wyraz udana impreza, taka z planszówkami, popcornem i francuskimi tostami na słodko, kończy się zbiorową kwarantanną, Bożek wraz z Tsadkielem i Guciem muszą spędzić ferie u ciotki w samym sercu przedziwnego lasu. Wkrótce odkrywają, że z pozoru nudne, zaśnieżone odludzie kryje wiele niespodzianek...
Jeszcze nie tak dawno narzekałam znajomym, że brakuje mi lata i chcę je z powrotem jak najprędzej. Jednak już po kilku stronach Małego Licha i anioła z kamienia pojawiło się we mnie zgoła inne uczucie – zapragnęłam zimy, świąt, pierniczków, bitwy na śnieżki, lepienia bałwana, ciepła kominka oraz własnego anioła. Ewentualnie czorta.
Oto bowiem Marta Kisiel przenosi nas w rozkoszny świat zimy, zabawy na śniegu, prezentów, dobrego jedzenia i... epidemii ospy wietrznej. To ona sprawia, że niedotknięci chorobą Bożek, Gucio oraz Tsadkiel muszą przeczekać najgorszy okres w innym miejscu. A gdzie to ich przeniosą siły niższa z wyższą? Do Lichotki! Tam z kolei czekają na nich Oda, Bazyl i Kuleczka. Jednak z pozoru sympatyczne ferie psuje pewien przykry element – konflikt między Tsadkielem a Bożkiem.
Ponownie warto byłoby znać inne książki z serii Dożywocia, w tym przypadku szczególnie przydatne są Oczy uroczne, jednakże i bez tego czytelnik odnajdzie się w świecie wykreowanym przez Martę Kisiel. Pojawiają się zarówno postacie znane z Tajemnicy Niebożątka oraz nowe (o ile ktoś nie miał wcześniej do czynienia z książkami spoza serii dla dzieci). A historia przedstawiona na stronach powieści jest wciągająca, rozczulająca oraz do tego wszystkiego: z morałem.
Małe Licho i anioła z kamienia czyta się szybko oraz z szerokim uśmiechem na twarzy (choć nie zabraknie również wypieków, obaw oraz łez wzruszenia!). Powieść wywołała we mnie wiele różnych emocji, czego liczni autorzy nie potrafią uczynić na przestrzeni dłuższych historii. Z chęcią zagłębiałam się w opowieść o Bożku w Lichotce, więc bardzo szybko pożałowałam, że książka jest tak krótka! Jednak długość nie oznacza, że Kisiel nie udało się poruszyć tam wielu istotnych kwestii, które każde dziecko powinno usłyszeć. Krótko mówiąc: chapeau bas!
Bardzo się cieszę, że w tej części Kisiel skupiła się na postaci Tsadkiela. Od kiedy pojawił się on w Sile niższej, od razu go polubiłam, mimo że charakter ma nieco nieprzyjemny (no dobrze, lubię go, bo odnajduję między nami pewne drobne podobieństwa). Dzięki temu, że zdobył więcej miejsca na kartach historii Bożka, lepiej poznajemy anioła, rozumiemy, dlaczego zachowuje się w taki, a nie inny sposób oraz przyglądamy się, jak uczy się funkcjonować w nieco mniej irytujący dla otoczenia sposób. Dla mnie był to strzał w dziesiątkę, który chwycił mnie za serduszko!
Oczywiście dowiadujemy się nieco więcej na temat innych postaci. Bożek, będąc teraz nieco starszy, również dojrzewa, uczy się, że niektóre słowa mogą ranić, a inne z kolei odbudować na pozór stracone relacje. I nawet jeżeli pozostali bohaterowie nie przechodzą żadnej ewolucji, to naprawdę miło było spotkać ich po raz kolejny (szczególnie bohaterów Szaławiły i Oczu urocznych).
Styl ałtorki ponownie jest nienaganny – nic nie mogłabym zarzucić sposobowi, w jaki pisze. Jest niezwykle charakterystyczny, opisowy, humorystyczny, pozwala na zabawę naszym ojczystym językiem – jest po prostu świetny. I nie obawiajcie się, że młodszy czytelnik może sobie z nim nie poradzi! Kisiel pisze może i w niezwykle specyficzny dla siebie sposób, jednak zarazem jest to język przystępny nawet dla milusińskich.
Podsumowując, Małe Licho i anioł z kamienia to kolejna bardzo dobra historia z uniwersum Dożywocia, przy której świetnie będą bawić się zarówno młodsi, jak i nieco starsi (ciałem czy duchem) czytelnicy. Co za tym idzie z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnych przygód pół człowieka, pół widma i pół gluta. I Alleluja!
Oczywiście dowiadujemy się nieco więcej na temat innych postaci. Bożek, będąc teraz nieco starszy, również dojrzewa, uczy się, że niektóre słowa mogą ranić, a inne z kolei odbudować na pozór stracone relacje. I nawet jeżeli pozostali bohaterowie nie przechodzą żadnej ewolucji, to naprawdę miło było spotkać ich po raz kolejny (szczególnie bohaterów Szaławiły i Oczu urocznych).
Styl ałtorki ponownie jest nienaganny – nic nie mogłabym zarzucić sposobowi, w jaki pisze. Jest niezwykle charakterystyczny, opisowy, humorystyczny, pozwala na zabawę naszym ojczystym językiem – jest po prostu świetny. I nie obawiajcie się, że młodszy czytelnik może sobie z nim nie poradzi! Kisiel pisze może i w niezwykle specyficzny dla siebie sposób, jednak zarazem jest to język przystępny nawet dla milusińskich.
Podsumowując, Małe Licho i anioł z kamienia to kolejna bardzo dobra historia z uniwersum Dożywocia, przy której świetnie będą bawić się zarówno młodsi, jak i nieco starsi (ciałem czy duchem) czytelnicy. Co za tym idzie z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnych przygód pół człowieka, pół widma i pół gluta. I Alleluja!
Na mnie już książka czeka w kolejce. :D Ale najpierw muszę poznać tom pierwszy. ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu :D
UsuńNie znam pierwszego tomu, ale piszesz o niej tak zachęcająco, że koniecznie muszę sięgnąć po serię :)
OdpowiedzUsuńGorąco polecam tę serię oraz ogólnie książki Marty Kisiel <3
UsuńO! Jutro u mnie moja opinia tej książki! Marta Kisiel zawsze na propsie! Uwielbiam każdą jej książkę którą przeczytałam, a czytam pokracznie, bo ciągle Siła niższa i Oczy uroczne przede mną, a z Lichem resztę mam już za sobą XD
OdpowiedzUsuńA tak w sumie, to teraz sobie myślę, że podoba mi się to twoje logo, chociaż jak widzę meduzę w wodzie to mnie ciarki przechodzą.
Mam to samo, również zachwycam się każdą jej powieścią :D Mam nadzieję, że szybko nadrobisz "Siłę niższą" i "Oczy uroczne", bo naprawdę warto!
UsuńOch, dzięki :D Przekażę to dziewczynie, która projektowała logo, na pewno się ucieszy <3
Dożywocie średnio mnie wciągnęło. Sądzę, że to po prostu nie mój styl.
OdpowiedzUsuńJednak wiem, że Marta Kisiel ma olbrzymią liczbę fanów :)
Szkoda, że to nie do końca Twoje klimaty, ale rozumiem :D
UsuńNie słyszałam o tej książce. Recenzja ciekawa, może spróbuję :)
OdpowiedzUsuńPolecam zapoznać się z książkami Kisiel - warto! :D
UsuńBrzmi bardzo ciekawie i chętnie sięgnę po pierwszy tom.
OdpowiedzUsuńLiczę, że przypadnie Ci do gustu :D
UsuńNa razie mam w planach inne książki autorki, ale o może po ten tytuł za jakiś czas sięgnę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić przy książkach Kisiel :D
Usuń